wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 02:35

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Uratowały nas długie spódnice [ROZMOWA]
Kliknij, aby powiększyć
Aleksandra Bartosiewicz i Anna Bielecka - dwie wrocławianki, które stworzyły markę Wonder Affair fot. Rafał Ogrodowczyk
Aleksandra Bartosiewicz i Anna Bielecka - dwie wrocławianki, które stworzyły markę Wonder Affair

W stolicy Dolnego Śląska narodziła się nowa marka odzieżowa. Wonder Affair szyje wyłącznie długie spódnice. Na pomysł wpadły dwie wrocławianki: Aleksandra Bartosiewicz i Anna Bielecka. Zmieniły branżę w trakcie lockdownu - żeby nie musieć zamykać firmy. – Można powiedzieć, że rzeczywiście przed pandemią uratowały nas długie spódnice – śmieje się Aleksandra Bartosiewicz.

Reklama

Czym zajmowały się panie przed pandemią?

Aleksandra Bartosiewicz: – Imprezami. Prowadziłyśmy firmę eventową. Małą, ale organizującą całkiem duże wydarzenia. Takie jak gale, uroczystości firmowe, spotkania integracyjne. Rok 2020 i COVID wywróciły tę branżę do góry nogami. Obroty spadły nam o 90 procent, firmy takie jak nasza z dnia na dzień zamykały działalność.

Ja jestem u nas ta od tabelek i wiedziałam, do kiedy nam wystarczy pieniędzy. Musiałyśmy podjąć decyzję: czy wykorzystujemy je do końca i zamykamy firmę, czy robimy coś innego. I wtedy Malina (Anna Bielecka – przyp. red.) wymyśliła spódnice.

Fot. Rafał Ogrodowczyk

To był trochę taki nasz znak rozpoznawczy na eventach – zawsze chodziłyśmy w długich spódnicach. Wyjęłyśmy je wtedy wszystkie z szaf i rozłożyłyśmy na podłodze. Po paru godzinach wiedziałyśmy już, czego chcemy.

Czyli?

Anna Malinowska: – Och, chciałyśmy od spódnic wielu rzeczy. Niełatwo jest kupić fajną długą spódnicę w Polsce. Ona ma być do trampek i bluzy, kiedy spóźniona odwożę dziecko do szkoły. Do koszuli na spotkanie, żeby dodać mi pewności siebie. Do szpilek na wieczór, gdy chcę oczarować innych. Spódnica ma płynąć, kiedy tylko wprawię ją w ruch. Ma się dobrze układać, nawet gdy stoję w kolejce albo kiedy siedzę w restauracji, czekając na kawę. Ma być wygodna. Spódnica ma być do znoszenia - czyli do wykorzystania niemal 24 godziny na dobę - i na co dzień i na ważne okazje.

Fot. Rafał Ogrodowczyk

Aleksandra Bartosiewicz: – Trzeba przy tym powiedzieć, że żadna z nas nie była nigdy projektantką. Ja z drutów w szkole dwója, rysowanie też tak raczej bez polotu. Ale poznałyśmy temat od przysłowiowej podszewki, potrafiłyśmy dobierać naprawdę dobrych wykonawców. I… odważyłyśmy się.

Nie wierzę, że poszło jak z płatka. Przebranżowienie się z usług na produkcję, to jednak musi być rewolucja. Jak się do tego panie zabrały?

Aleksandra Bartosiewicz: – Pojechałyśmy w podróż po Polsce. Odzieżówka to rzeczywiście jest hermetyczny rynek. Nie wiedziałyśmy, czy uda nam się na nim odnaleźć. Nie było to wcale oczywiste. Marzyłyśmy, żeby szyć we Wrocławiu, ale wiedziałyśmy, że w odzieżówce mocna jest Łódź. No to pojechałyśmy do tej Łodzi. Na spotkania w szwalniach, zakładach do plisowania, z dostawcami materiałów i dodatków, konstruktorami.

Każde spotkanie otwierało nam kolejne drzwi. Kobiety - doświadczone i zakochane w swojej pracy, słysząc naszą historię wyciągały notesy z kontaktami i podawały numery telefonów. Bez ich rekomendacji nie weszłybyśmy do tych miejsc z ulicy. Grażynka poleciła Hannę, Hanna Danutę, Danuta Ewę, a Ewa Dorotę. I tak przejechałyśmy przez Warszawę, Poznań, aż wróciłyśmy do Wrocławia. Okazało się, że Basia właśnie otwiera mini szwalnię na Brochowie i jest fenomenalnym konstruktorem ubrań od ponad 20 lat. Szyjemy dziś spódnice we Wrocławiu i w Łodzi.

Fot. Rafał Ogrodowczyk

Anna Bielecka: – Musiałyśmy oczywiście nauczyć się sprzedawać produkt, a nie usługi. W pierwszej kolejności uruchomiłyśmy sklep internetowy. Ale wiedziałyśmy też, że to za mało. Spódnicę fajnie jest przymierzyć, dotknąć materiału, sprawdzić jak się w niej czuję. Nie miałyśmy własnego sklepu stacjonarnego.

Tutaj pomogły nasze kontakty eventowe zgromadzone przez lata. Hotele i restauracje, w których organizowałyśmy różne wydarzenia, zapraszają nas do siebie ze spódnicami. Robimy w nich takie jednodniowe butiki. To w gruncie rzeczy małe eventy, więc czujemy się jak ryby w wodzie. Przychodzą kobiety, mierzą, doradzają sobie, śmieją się, opowiadają swoje historie. Dzieje się magia.

Zaglądając do waszego sklepu widzę, że nie jest to magia za grosze. Te spódnice kosztują po kilkaset złotych i więcej. Czemu aż tyle?

Aleksandra Bartosiewicz: – Ponad 70 procent ich ceny to koszt produkcji. Szyjemy je w małych seriach. Szyjemy je w Polsce - we Wrocławiu i w Łodzi. Dbamy o jakość i płacimy uczciwe kwoty szwalniom. Uważamy, że to ważne.

Fot. Rafał Ogrodowczyk

Spódnice w większości przypadków są uszyte z koła, co oznacza, że na jedną idzie aż 6 metrów bieżących materiału. To dzięki temu tak pięknie pracują w ruchu, nie jest to tylko efekt dobrego zdjęcia. Używamy dobrej jakości tkanin. Jeśli szyjemy spódnicę plisowaną, to plisujemy nasze tkaniny ręcznie.

Udało nam się wypracować jakość i fason. Taka spódnica po pierwsze sprawdzi się na różne okazje, a po drugie nie zużyje się tak szybko jak ciuch gorszej jakości, z masowej produkcji.

W momencie, w którym spisujemy tę rozmowę, na rynku jest już wasza druga kolekcja. Ale ja chciałem zapytać, co z firmą, którą prowadziłyście panie przez 10 lat. Porzuciłyście eventy dla spódnic?

Anna Bielecka: – W żadnym wypadku. To dzięki spódnicom nie musiałyśmy jej zamykać. Jesteśmy nadal na rynku, mimo pandemii nie zwolniłyśmy ani jednego pracownika. Robimy jednocześnie i eventy i spódnice. Oby wystarczyło nam teraz mądrości, jak jedno z drugim pogodzić.

Rozmawiał: Maciej Wołodko

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl