Żołnierze są w ciężkim stanie, mają urazy kończyn, wewnętrzne obrażenia, urazy oczu – najczęstsze zdarzenia podczas wojny. Większość z nich jest transportowana na noszach – mówił Bogusław Szpytma, Wicewojewoda Dolnośląski.
Urazy poszkodowanych są typowe dla skutków wybuchów i ostrzałów – wymagają dalszych interwencji medycznych, w tym np. rekonstrukcji, zabiegów chirurgicznych, ortopedycznych czy okulistycznych.
Na dworcu na poszkodowanych czekały karetki pogotowia, które przewiozą żołnierzy do trzech wrocławskich szpitali. Jeżeli warunki pozwolą na leczenia i rehabilitację, żołnierze zostaną we Wrocławiu; gdyby wymagali innych zabiegów, będą przewożeni do innych ośrodków.
Wraz z nimi przyjechały rodziny, matki i czy żony, które będą miały kontakt z bliskimi. To ważne z punktu psychologicznego mówił Jurij Tokar, konsul Ukrainy we Wrocławiu. – To był straszny widok, to młodzi chłopcy, zamiast żyć, musza walczyć. To kolejny rodzaj pomocy, po humanitarnej, dostawach sprzętu i pomocy uchodźcom.
Rodzinami opiekuje się miasto, są zakwaterowani w punktach noclegowych, mają pomoc wolontariuszy i psychologów.
W zabezpieczeniu akcji uczestniczyła policja, straż pożarna, żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej oraz Straż Ochrony Kolei.