Wielorasowa Gazda od drzwi łasi się do wchodzących. Kilka dni temu, po długiej podróży, dotarła do Wrocławia. Wcześniej mieszkała w schronisku dla zwierząt w Sumach, miasteczku na północ od Charkowa, w którym już pierwszego dnia wojny pojawili się żołnierze rosyjscy.
– Pierwsze oddziały tylko przejechały przez miasto. Następnych nasze wojsko już nie przepuściło i zaczęło się oblężenie – mówi Alina Kurylova, tłumaczka języka angielskiego, wolontariuszka w schronisku w Sumach. – Nasz ośrodek jest zaledwie sto metrów od punktu kontrolnego przy wjeździe do miasta, który był ciągle bombardowany i ostrzeliwany. Zwierzęta są wylęknione, kulą się i chowają, kiedy słyszą hałas.
Dwa tygodnie bez wody, prądu i gazu
Przez tygodnie od rosyjskiego ataku w schronisku nie było prądu, wody i gazu. W dodatku wprowadzono godzinę policyjną, a w ciągu dnia często odzywały się syreny alarmowe i trzeba było uciekać do schronów. Alina zwykle do schroniska dojeżdżała rowerem w pół godziny, przez kilka dni było tak niebezpiecznie, że nie była w stanie dostać się do zwierząt. Od końca lutego z dziesięcioosobowej grupy wolontariuszy, którzy pomagali w opiece nad czworonogami, zostało ich dwoje, troje. Między bombardowaniami a godziną policyjną czasu było tylko tyle, żeby podać psom jedzenie. Nie dało się wyjść z nimi na spacer, pobawić, pogłaskać.
– Na szczęście nikt z pracowników schroniska nie zginął – mówi Alina. – Nie miałam bezpośredniego kontaktu z rosyjskimi żołnierzami. Unikałam ich, tylko z daleka widziałam kolumnę wojskową jak przejeżdżali przed miasto.
1500 kilometrów do nowego domu
Kiedy zaczęła się wojna, zaczęło brakować karmy. Opiekunowie gotowali kaszę z mięsem, tak było taniej. – Wiele osób uciekło z miasta i nie zabrało z sobą zwierząt. Błąkały się po ulicach, część trafiło do schroniska – mówi 30-latka.
Dzięki sieci powiązań wrocławskich miłośników psów, fundacji ze Lwowa oraz EKOSTRAŻ-y udało się nawiązać kontakt ze schroniskiem w Sumach. W marcu do Wrocławia trafiło 18 psów.
– Aby dojechać z Sum do Lwowa musieliśmy nadrabiać drogi, by ominąć najbardziej niebezpieczne trasy. Jechaliśmy trzy dni – opowiada Ukrainka.
W ubiegłym tygodniu Alina dowiozła kolejne 22 psy i osiem kotów. Większość trafiła do ośrodka EKOSTRAŻy we Wrocławiu.
Czytaj: 30 Kreatywnych Wrocławia – Ekostraż
– Wszystkie psy są zaszczepione, wysterylizowane i mają czipy – mówi Alan Weiss, wrocławianin, który zaangażował się w pomoc schroniskom dla zwierząt w Ukrainie. – To młode, roczne, dwuletnie kundelki, które teraz czekają na nowe domy, w ośrodku EKOSTRAŻy miejsc praktycznie już nie ma.
Schroniskom dla zwierząt w Ukrainie można także pomóc finansując zakup karmy. Wrocławska EKOSTRAŻ w tym zakresie współpracuje z organizacjami we Lwowie i w innych rejonach Ukrainy.
Czytaj: 30 Kreatywnych Wrocławia – Alan Weiss
– Przydałby się nam bus, którym moglibyśmy ewakuować zwierzęta z Sum. Dwa dotychczasowe transporty zorganizowaliśmy korzystając z pomocy przyjaciół lub płacąc za przejazd – mówi Alina. – Nie wiemy, jak potoczą się wydarzenia w Ukrainie. Dopóki przejazd do Polski jest możliwy, chcemy ewakuować najbardziej poszkodowane zwierzęta.
Fot. Alan Weiss oraz Schronisko dla zwierząt w Sumach