wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

2°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 10:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. 500 lat tradycji jarmarków bożonarodzeniowych

Wrocławski Jarmark Bożonarodzeniowy wrócił na stałe do kalendarza szesnaście lat temu. Wtedy kramów drewnianych stało o dwieście mniej niż dziś. A kiedy był pierwszy w historii miasta? Nie wiadomo, lecz są pewne zapisy w księgach, które sugerują wiek… szesnasty.

Reklama

Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)

Regularnie od 2008 roku w Rynku, na placu Solnym, na Oławskiej i Świdnickiej rozstawiają Jarmark Bożonarodzeniowy. 16 lat tradycji? Bynajmniej!

Od dr Grzegorza Sobela, badacza wrocławskich gustów kulinarnych na przestrzeni dziejów i autora książki „Jarmark Bożonarodzeniowy w dawnym Wrocławiu”, dowiadujemy się, że najstarszy ślad zapisany w miejskich księgach rachunkowych na temat bożonarodzeniowych kramów pochodzi z roku 1566.

Miasto zarobiło wtedy na czynszu z tego wydarzenia 45 srebrnych groszy. Początkowo handlowano dewocjonaliami, ale szybko u świątecznych kupców pojawiły się także smakołyki. Rynek w grudniu pachniał owocami, ciastami, prażonymi orzechami.

Kilkaset lat temu jarmarków w mieście odbywało się co najmniej kilkanaście. Był okres, że najznaczniejszy był ten świętojański, bo na cześć patrona miasta. Rada miejska, by mieć na ten czas przywilej odpustu zupełnego, dała nawet Kościołowi żywego wielbłąda w tzw. opłacie manipulacyjnej.

Pierniki i Bomba Legnicka

Od średniowiecza Śląsk stał przede wszystkim piernikami, których wyrabianie miało w naszym mieście mocną tradycję. W okresie Bożego Narodzenia stawały się pożądanym, choć długo dość ekskluzywnym towarem z powodu drogich składników.

Miarą sukcesu jarmarku było wręcz to, czy należycie zarobili piernikarze. Przez stulecia piernikowe ciasto przechodziło oczywiście rozmaite modowe ewolucje – na przykład gdy rozpowszechniła się artyleria, region zaczął zajadać się Liegnitzer Bombe, czyli Bombą Legnicką, poszukiwaną również na bożonarodzeniowych straganach. Z kształtu niespecjalnie była to bomba. Za to z liczby kalorii – jak najbardziej.

To nieduże, ciężkie i bardzo aromatyczne połączenie piernika z ciastem miodowym. W ogóle miód był składnikiem większości sprzedawanych wyrobów, aż po wino miodowe zwane Met. Popularnością cieszyły się także świąteczne precle. Nieprzypadkowo zresztą północna strona głównego placu handlowego miasta zaczęła być, jako całość, nazywana Targiem Łakoci, Naschmarkt.
dr Maciej Łagiewski, dyrektor Muzeum Miejskiego Wrocławia

Duch Karkonoszy czuwał nad Dziecięciem

Jeszcze sporo przed opracowaniem bombowego frykasa, bo w XVII wieku, we Wrocławiu i w całym regionie zapanował istny szał na inną nowinkę. Jak podaje tradycja, wprowadziła ją księżna Dorota Sybilla. To wywodząca się z rodu Hohenzollernów żona Jana Chrystiana, jednego z ostatnich śląskich Piastów, władcy księstwa legnicko-brzeskiego.

Księżna, ukochana przez lud, rozkazała dekorować swój dwór ściętymi z okazji świąt jodłowymi gałązkami. Jej pomysł zrobił furorę na całym Śląsku. Wkrótce święta nie mogły już odbywać się bez choinki, a wrocławski jarmark bez ozdób na boże drzewko, jak wtedy mówili.

— Karkonoskie huty, w których ponad 300 lat temu opracowano metodę dmuchania bardzo cienkich szklanych kul, stały się potentatem w produkcji bombek. Były obowiązkową ozdobą choinkową, ale handlowano także innymi dekoracjami. Bardzo popularne były srebrne lamety, czyli długie metalowe nitki oraz różnorodne świece — wymienia dr Maciej Łagiewski.

Śląsk rozkochał się również w bożonarodzeniowych szopkach. Dekoracje z drewna, czasem też z wosku lub papieru powstawały u podnóża Karkonoszy i w Kotlinie Kłodzkiej. Zdobiono je w charakterystyczne dla naszego regionu symbole czy figurki. Jezuska w żłobku pilnowali więc mnisi z potężnych cysterskich klasztorów, a nawet duch Karkonoszy – Liczyrzepa.

— Można było na jarmarku nabyć konkretną szopkę z okolic Jeleniej Góry, Kłodzka, Chełmska. Wrażenie robiły również te z masy cukrowej, które pojawiły się na jarmarku po 1835 roku, gdy pewien rzemieślnik z Berlina wprowadził zwyczaj wystawiania przez cukierników specjalnie przygotowanych szopek. Misterne i kolorowe były prawdziwymi dziełami sztuki. Wrocławianie chętnie kupowali także pojedyncze cukrowe figurki, by ozdobić nimi wigilijny stół — opowiada dr Łagiewski.

Od 30 do 230

Schyłek XIX oraz pierwsza połowa XX wieku były dla Kindelmarktu dość burzliwe. Swoje zrobił i traumatyczny pożar z 1897, gdy od lampy naftowej ogniem zajęło się 40 jarmarcznych bud, i dwie wojny światowe, i kryzysy gospodarcze.

Jarmark, zmieniwszy lokalizację kilkakrotnie, trafił na Nowy Targ. Wreszcie nadszedł 1945 rok, który wraz ze zmianą granic i następującą po niej wymianą ludności skazał wielowiekową tradycję na zapomnienie. Wrocław starał się wskrzeszać pomysł, próbując – bez zbytniego powodzenia – na placu przy Hali Stulecia.

Dopiero 2008 roku, w sercu miasta, zorganizowano Wrocławski Jarmark Bożonarodzeniowy, w wersji zbliżonej do współczesnej. Wtedy na Świdnickiej i w okolicach Pręgierza stanęło około 30 domków. W tegorocznej edycji jest ich 230. 

Źródło: materiały prasowe

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama

Powrót na portal wroclaw.pl