Były ambasador Polski na Litwie, Ukrainie, Turkmenistanie, a do 2010 r. szef polskiej placówki w Moskwie – Jerzy Bahr, był w środę gościem wrocławskiego Kolegium Europy Wschodniej.
Pretekstem spotkania była promocja wywiadu - rzeki zatytułowanego „Ambasador”, który niedawno ukazał się nakładem Agory.
Jednak wydarzenia za wschodnią granicą Polski naturalnie pojawiały się w trakcie wystąpienia znakomitego dyplomaty. – Po drodze do Wrocławia zastanawialiśmy się czy włączyć radio w samochodzie, bo mieliśmy świadomość, że każda godzina przynosi nowe wiadomości na temat wydarzeń na Krymie – przyznał Jerzy Bahr. – Żyjemy w czasach kiedy wszystko dzieje się bardzo szybko, dlatego jesteśmy zmuszani, żeby równie szybko uczyć oceniać pewne zjawiska, a już ostatnie tygodnie i dni to błyskawiczne douczanie.
Były ambasador Polski w Rosji podkreślał, że wielość komentarzy i informacji na temat wydarzeń na Ukrainie i w Rosji sprawia, że Polacy są lepiej doinformowani, dzięki temu mogą sami także analizować doniesienia, wyrabiać swoją ocenę.
- Młodzi, nie musicie nosić w pamięci, że dawniej w krajach, które nas otaczały z trzech stron, dominowało kłamstwo, bo taki obowiązywał system – mówił. – Dzisiaj możemy pojechać do Czech albo na Ukrainę i skonfrontować swój punkt widzenia z Ukraińcem, którego poznamy na ulicy i który może już mówić, co myśli.
Jerzy Bahr podkreślił, że w relacjach między narodami najgorsze są uproszczenia, stereotypy. Przywołał opinie na temat Ukraińców ze swojej przeszłości. – Pochodzę z Krakowa, gdzie panował pogląd, że Ukraińców wymyślili Austriacy, aby utrudnić życie Polakom na wschodzie. Natomiast w Moskwie opowiadano mi, że Ukraińców wymyślili Polacy, aby Rosjanom było trudniej – mówił.
Jerzy Bahr o sytuacji na Ukrainie mówił: - Mamy dzisiaj do czynienia ze zbrodnią i to jest taki moment, kiedy język dyplomacji musi być ostrzejszy. Dzisiaj myślenie polityków w kategorii, która się sprowadza do tego – Musimy mieć więcej, panować na większym obszarze, jest reliktem, to przykład anachronicznego myślenia.
Były szef polskich placówek na wschodzie podkreślał, że Polacy nie powinni utożsamiać Rosjan jako narodu i władz państwa rosyjskiego.
- Owszem, najpierw patrzymy na to, co leci na pasku w TVN 24, ale potem warto patrzeć do wnętrza Rosji, aby umieć oddzielić agresję widoczną w zachowaniach głównego aktora od reakcji zwykłych ludzi. Uczymy się Rosjan, widzę to na przykład, dzięki otwartej granicy w obwodzie kaliningradzkim.
W moim przekonaniu w Rosji dokonują się pierwsze zjawiska typowe dla rodzenia się społeczeństwa obywatelskiego. Zanim będzie lepiej i pojawi się nowe oblicze Rosji, będziemy skonfrontowani z obliczem starym, znanym do tej pory.
wto