Wówczas – a były to czasy późnych lat 80., Andreas Papandreu, założyciel demokratycznej partii PASOK, wyrywał władzę Kostasowi Mitsotakisowi, liderowi prawicowej Nowej Demokracji. Będąc na stypendium greckiego ministerstwa kultury miałem okazję oglądać z bliska tę szaloną polityczną walkę. To był bulgoczący wielobarwny kocioł. Ateński Plac Omonia falował nieprzebranym tłumem, okolice parlamentu zalała ludzka ciżba. Wszyscy krzyczeli, flagi kołysały się w chaosie, dymy palonych fantów zasnuwały okolice. Przyzwyczajony do potulnych głosowań w Polsce byłem przerażony. Ale i zaciekawiony namiętnością antycznego narodu. Takiej wyborczej atmosfery w moim kraju nigdy się nie spodziewam, to niemożliwe. Za mało słońca na nieboskłonie. Brak fety, ouzo No 5 i oliwek kalamata.
Alexis Cipras, polityk którego mogę polubić
Przeprowadzone w ostatnią niedzielę wybory niczym się nie różniły od tych, które opisałem w powieści. Były jeszcze bardziej gorące. I słowo Allaghi (czyli zmiany) wciąż było wykrzykiwane. Podczas mojego literackiego opisu tamtych wyborów najczęściej słyszało się hasło: Mniej państwa – więcej wolności! W niedzielę także było ono aktualne. Tym razem, na początku 2015 roku, szło o zrzucenie finansowego dyktatu UE, rozbicie wieloletnich politycznych układów, w których partie zamieniały się władzą. Ale rządzili ci sami od lat osobnicy, czyli trwała klasyczna odmiana koterii, korupcji i panujących rodzin (na przykład rodziny Papandreu, dziedziczącej władzę). Podjęła się tego Syriza – partia z lewej strony politycznej sceny. I wygrała zdecydowanie. To był dopiero numer – głosowanie w niedzielę – wyniki w poniedziałek rano! Nowym premierem Grecji został więc Alexis Cipras (Tsipras), inżynier lądowy, urodzony w roku 1974, czyli w tym, w którym upadła znienawidzona junta Czarnych Pułkowników. A w Polsce, w Szczecinie, rozpadł się polsko-grecki kobiecy team wokalny „Filipinki” (słynny hicior „Walentyna twist”).
Manolis Glezos, polityk, rewolucjonista, którego lubię
Alexisowi Ciprasowi gratulowali już zwycięstwa najwięksi tego świata (Obama, Merkel, Holland, Putin). Niestety nie znalazłem w prasie depeszy od premier(ki) Ewy Kopacz. A wczoraj do chóru dołączył Martin Schulz, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, zaciekły przeciwnik krzyży wieszanych w urzędach. A i Cipras zachował się lewicowo. W kraju, w którym prawosławni duchowni często gęsto pracują na wysokich państwowych urzędach – opuścił podczas zaprzysiężenia na premiera, słynny skądinąd zwrot – Tak mi dopomóż Bóg. Kim zatem jest ten czterdziestolatek, napalony wielbiciel rewolucjonisty Che Guevary (jednemu z synów dał na imię Ernesto), którego na długiej prywatnej audiencji przyjmuje papież biedaków, Franciszek? Jest najmłodszym premierem Europy, najmłodszym premierem Grecji od 1865 roku. Liderem Syrizy został będąc 34-latkiem (2008). To fighter walczący o głosy klasy średniej, która na przepychankach z UE straciła najwięcej.
Mikis Theodorakis (90 lat), artysta którego lubię
Nie używa krawatów, do siedziby partii przyjeżdża na wypasionym motocyklu. W jednym z wywiadów powiedział, że bardzo lubi rembetika (takie greckie bluesy powstałe w latach 30. w kafejkach Pireusu). A także utwory Jorgosa Dalarasa (ulubiony mój grecki artysta) oraz amerykańskich bluesmanów. Po prostu swój chłop. Jest zagorzałym kibicem klubu Panathinaikos. Przed laty z sukcesami trenował tam piłkarzy nasz rodak, Pan Kazimierz Górski. Grał w tym klubie Krzysztof Warzycha (300 goli strzelonych dla klubu przez 11 lat), który jednak nie dostał się w niedzielę do parlamentu startując z prawicowej formacji Niezależni Grecy (obecnie koalicja z Syrizą). Gdyby na polskiej scenie politycznej pojawił się taki pełnokrwisty gość – miałbym wreszcie na kogo głosować, kogo popierać. Ale to takie nierealne marzenie gdy tubylczy horyzont zasłaniają tacy „hoplici” jak: Jarosław Gowin, Zbigniew Ziobro, Marcin Mastalerek, Dariusz Joński, Przemysław Wipler, Eugeniusz Kłoptek, Zbigniew Giżyński, Patryk Jaki, Armand Ryfiński i jeszcze ze stu dziwaków z interioru.
Jorgos Dalaras, artysta którego lubię
Na Alexisa Ciprasa, nowego premiera Grecji, mówią różnie: populista, komunista a nawet grecki Harry Potter. A to dlatego, że chce wyzwolić swój kraj z obręczy długów. Chce aby UE podarowała Grecji część gigantycznego zadłużenia (przed laty, za staraniami Leszka Balcerowicza, tak właśnie podano rękę zbankrutowanej Polsce). I naród uwierzył, że tak być może. Policzmy bowiem, co znajduje się w bankomacie o nazwie Hellada. Według danych Eurostatu kraj jest zadłużony na 315 miliardów euro. W tym 240 miliardów euro to pieniądze wpompowane przez Unię. Wielka niewyobrażalna kasa. A teraz będzie najlepsze. Grecja to starożytny kraj liczący 10 milionów ludzi. Zaledwie 10 milionów. Przeliczmy zatem pieniądze UE na złotówki. Zamieńmy te europejskie 240 miliardów euro na naszą walutę. Wychodzi, że 10 milionowy naród musiałby oddać Europie bilion złotych! Nie mam specjalistycznego kalkulatora – więc boję się pomyłki aby napisać ile złotówek długu przypada na jednego Greka. Tutaj nie pomógłby nawet wicepremier Janusz Piechociński, rolnik z dużymi uszami (sam się tak określił), ostatnio objawiony jako finansowy geniusz, uzdrowiciel, znawca bankowych zawiłości.
Demis Roussos, artysta którego lubię
Uwielbiam Grecję i Greków, chociaż swoje za paznokciami mają i oni. Wśród nich się wychowywałem, jadłem, śpiewałem (Varka Sto Gialo). Wiele miejsc we Wrocławiu ma stygmat greckiej obecności. Myślę, że polityczne metody Alexisa Ciprasa (walka o redukcję długu) to znacznie lepsze niż nieustanne zasypywanie dziury, która się nigdy nie zmniejsza. A tak do tej pory czyniła, pod dyktat UE, przegrana partia Nowa Demokracja byłego już premiera Andonisa Samarasa (1951). Dlatego kibicuję lewakom (zobaczycie jak szybko przedzierzgną się w wytrawnych dyplomatów), którzy z komun i skłotów dążą do politycznych wzlotów. Nareszcie, we właściwym wymiarze, spełni się ostatnia scena genialnego filmu Kakojannisa (według powieści Nikosa Kazantsakisa) „Grek Zorba”. W której aktor Anthony Quinn pokazując obracający się w perzynę wyciąg do transportu drewna mówi do filmowego partnera: Szefie, zobacz, jak piękna katastrofa! Szkoda, że tego już nie zaśpiewa, nie zobaczy Demis Roussos.
Zdzisław Smektała
Zdjęcia znalazłem na krzaku – skręcone przez greckich lewaków