W ramach wspólnego projektu naukowcy Uniwersytetu Medycznego i Uniwersytetu Wrocławskiego rekonstruowali leki, które stosowano od XVI do XVIII wieku na terenie ówczesnej Rzeczypospolitej. Sprawdzano też ich terapeutyczną moc.
Dwa lata przeszukiwania archiwów i odtwarzania receptur
Prace w ramach projektu podzielone były tak:
- czytaniem staropolskich pamiętników, listów, diariuszy i prywatnych notatek aptekarzy zajmował się zespół Instytutu Historycznego Uniwersytetu Wrocławskiego,
- rekonstrukcją znalezionych receptur i analizą działania odtworzonych leków – zespół z Katedry i Zakładu Farmakognozji i Leku Roślinnego Uniwersytetu Medycznego.
– Odtworzyliśmy około 25 różnego rodzaju receptur – tłumaczy dr Danuta Raj z Katedry i Zakładu Farmakognozji i Leku Roślinnego UMW. – Staraliśmy się zdobywać tylko oryginalne składniki, a jeśli już było to absolutnie niemożliwe, korzystać z zamienników stosowanych w epoce. Naszym celem było też trzymanie się dawnych technologii, by jak najwierniej odtworzyć proces produkcji leków.
W przeszłości, jak zapewnia dr Danuta Raj, aptekarze też mieli problemy z uzyskaniem niektórych produktów, tym bardziej że receptury bywały bardzo skomplikowane i czasami składały się z kilkudziesięciu składników.
Co było w lekach? Jad żmii i środki narkotyczne
W dawnych recepturach nie brakowało produktów, których zdobycie dziś jest, powiedzmy, problemowe. Lista zaczyna się od gatunków obecnie chronionych, jak np. żmii, a kończy na wyłączonych dziś z legalnego obrotu środków narkotycznych.
Naukowcy czasami byli bezradni i musieli korzystać z zamienników.
Nigdy nie będzie już takiego miodu…
Jednym z popularnych składników staropolskich leków był miód. Dziś jednak jest to zupełnie inny produkt niż ten, z którym mieli do czynienia nasi przodkowie. Na potrzeby projektu naukowcy zdobyli 10 kilogramów miodu bartnego wprost od dzikich pszczół i wyciskanego z plastra. Ten miód ma inne właściwości, a nawet konsystencję niż uzyskany ze współczesnych pasiek.
Teriak. Mikstura o wielowiekowej renomie
Odtworzenie teriaku było dużym wyzwaniem dla wrocławskich farmaceutów. Głównie dlatego, że w jego składzie było aż 71 substancji. Przez wieki – od starożytności aż do XVIII wieku – lek ten cieszył się niesłabnącym uznaniem w całej Europie.
Zalecano go jako antidotum na zatrucia, ale również w czasie epidemii stosowano go chętnie. Uważano, że uchroni przed zachorowaniem i śmiercią.
Wenecki lek produkowany na licencji w XVII wieku
Produkcją teriaku zajmowali się tylko licencjonowani aptekarze. Jednak rekonstrukcja niemal w każdym przypadku była nie lada wyzwaniem. Wówczas bowiem w farmacji nie istniała ujednolicona terminologia. Aptekarze używali własnych skrótów, a jedna substancja mogła mieć różne nazwy, choćby w zależności od regionu.
Teriak wenecki, którego recepturę uważano za wzorcową, wrocławscy naukowcy zrekonstruowali na podstawie recepty licencjonowanego aptekarza z Torunia, spisanej w 1630 roku. Szczęśliwie udało się rozszyfrować zapiski toruńskiego aptekarza, zdobyć większość oryginalnych składników, a brakujące uzupełnić zamiennikami z epoki.
Lek czy placebo
– Zawartości związków czynnych teriaku nie wskazują na działanie lecznicze, narkotyczne ani toksyczne – mówi dr Danuta Raj.
Wygląda na to, że teriak, choć przypisywano mu niezwykłe właściwości, ściśle określano bezpieczne dawkowanie oraz liczne przeciwskazania, w rzeczywistości ani nie pomagał, ani nie szkodził.dr Danuta Raj
– Mógł jednak działać jak placebo, którego siłę zwiększała ogromna popularność receptury i zastosowanie niezwykle wyszukanych składników – dodaje dr Danuta Raj.
Jak zauważa dr Danuta Raj, całkiem możliwe, że więcej leków nowożytnych działało jak placebo. Na przykład eliksir Proprietatis Paracelsi, który był popularny zwłaszcza w XVI i XVII wieku jako preparat, który pomaga utrzymać ciało w dobrej kondycji i zapobiegać robaczycom. Zażywali go głównie możni na dworach królewskich.
Wyniki dotychczasowych badań zespołu z uniwersytetu Medycznego nie potwierdzają nadziei pokładanych w preparacie. Nie zmienia to faktu, że należy doceniać umiejętność i wiedzę ówczesnych aptekarzy:
– Aptekarz cieszył się zasłużenie społecznym szacunkiem, a samo funkcjonowanie aptek w XVII wieku opierało się na ścisłych regulacjach – ocenia dr Danuta Raj. – To nie były po prostu kramy z lekami, ale świetnie prosperujące przedsiębiorstwa, w których wiedzę przekazywano z pokolenia na pokolenie.
Dawniej jak dziś: cenę windowała moda i dobry marketing
– W naszym projekcie wzięliśmy pod lupę specyficzne produkty i pośrednio wykazaliśmy, że nie ma leków „na wszystko”. Wysoka cena mikstur wiązała się jedynie z modą i dobrym marketingiem. Dokładnie tak samo, jak współcześnie. Dziś także w aptekach nie brakuje środków działających na zasadzie placebo, które wspierane reklamą świetnie się sprzedają – mówi dr Danuta Raj.
Teriak był już przedmiotem badań współczesnych naukowców, ale zespół Uniwersytetu Medycznego jest jedynym na świecie, który otworzył go wiernie, jeden do jednego, zgodnie z procedurami epoki.