Odłowienie bobra okazało się wyjątkowo trudną misją - pisze wrocławska Ekostraż. Zwierzak faktycznie potrzebował pilnej pomocy - na boku miał ślad po pogryzieniu. Był jednak na tyle silny, by nie pozwolić do siebie podejść.
"Jeden nasz nieostrożny ruch na stromym brzegu, jedna złamana gałązka pod butem, a bóbr płoszył się, uciekał do wody i wypływał kilkadziesiąt metrów dalej, po czym mościł sobie norkę na skarpie, próbując się ukryć. Nie pomagała też nam jego moc - czy wiecie, że siła nacisku bobrzych siekaczy odpowiada ciężarowi kilku ton na cm kwadratowy? Trzeba mieć się na baczności, jeśli lubi się swoje kończyny".Ekostraż
Po trzech próbach schwytania bobra, okazało się, że sprzęt Ekostraży nadaje się do śmieci. Z pomocą przyszło CZK i pan Zbyszek, kierowca schroniska. Bobra udało się odłowić i zawieść do weterynarza. W klinice zajął się nim doktor Grzegorz Dziwak, który prowadzi pod Wrocławiem Szopowisko, azyl dla dzikich zwierząt.
Okazało się, że bóbr jest w poważnym stanie, ma kilka głębokich, wypełnionych ropą ran. Będzie też musiał przejść amputację kończyny, bo prawdopodobnie ma nowotwór. Tak naprawdę nie jest też bobrem, tylko... bobrzycą. A właściwie Nutrią, bo takie zwierzak dostał imię.
Rokowania dla naszej boberki są złe, ale walczymy - jest w dobrych rękach dra Dziwaka. Trzymajcie kciuki! Na wolność niunia już nie wróci, ale jeśli się uda uratować jej życie, znajdzie spokojną przystań w Fundacji Szopowisko.Ekostraż
Zbiórkę na sprzęt do odłowy zwierząt dla Ekostraży możecie wesprzeć TUTAJ.