Agata Grzelińska: Zakończył pan karierę maratończyka, a jednak trzy miesiące temu w Nowym Jorku przebiegł pan kolejny maraton. Który?
Prof. Jan Chmura: Mam za sobą 25 maratonów, obiegłem Ziemię z naddatkiem. Równik ma ponad 40 tys. km, więc już go przekroczyłem. Zakończyłem karierę biegacza na 24. maratonie, we Wrocławiu. Jednak kończę teraz książkę pt. „Jak przebiec maraton po 50. roku życia”, do której potrzebowałem informacji sprawdzonych na własnym organizmie, jak proces starzenia wpływa na zdolności wysiłkowe w długotrwałym wysiłku fizycznym. Potrzebowałem porównania w perspektywie 10 lat. Badania mówią, że ta zdolność obniża się ok. 1 proc. na rok, czyli 10 proc. na dekadę.
Co pokazuje pana doświadczenie?
W przypadku mojego organizmu faktycznie tak jest. Dekadę temu pokonałem 44 tys. zawodników, teraz – ponad 25 tys. Jak widać, proces starzenia wpływa na końcowy wynik. Byłem przygotowany na wynik 4 godziny i 20 minut, ostatecznie skończyło się na poziomie 4:38. Nie byłem w pełnej dyspozycji psychofizycznej z uwagi na przeziębienie, ale mimo kryzysów, szczęśliwie zakończyłem bieg.
Przygodę maratońską zaczął pan od nauki, od sprawdzenia na sobie teorii.
Nie ulega wątpliwości. Po 50 latach pracy na uczelni i pełnienia różnych funkcji, chciałem zresetować organizm i wrócić do normalnego świata. Wymyśliłem projekt pt. „Z naukową pasją biegiem przez świat”, a w nim dwa wyzwania: Koronę Maratonów Ziemi, inaczej 7 kontynentów, i Koronę Największych Maratonów Świata. Byłem ciekawy: jak organizm reaguje w procesie starzenia na ekstremalny wysiłek i jak to wpływa na końcowy wynik sportowy. Przeprowadziłem szereg badań na własnym organizmie. Część robiłem sam (przed, w czasie i po maratonie), część w klinikach, głównie kardiologicznych, na różnych kontynentach. Badałem, jaki jest stan mojego mięśnia sercowego, jak w tym wieku przebiega przemiana materii, nawadnianie i – co jest arcyważne – jak poradzić sobie z kryzysem, żeby skończyć maraton, zwłaszcza w kontekście sportu uprawianego w trzecim wieku.
Pewnie niejeden czytelnik zadaje sobie teraz pytanie, czy faktycznie w każdym wieku można zacząć biegać?
Bezwzględnie tak! Badania naukowe wykazały, że szeroko rozumiana aktywność fizyczna, w tym bieganie, spowalnia naturalny proces starzenia się organizmu i pozwala zachować sprawność intelektualną do późnej starości. Chcę to bardzo mocno podkreślić: do późnej starości. Proponuję zarówno młodym, jak i starszym osobom wstać z kanapy i zacząć się ruszać. Każda forma ruchu, którą się lubi, jest dobra. Ruch to recepta na zdrowie i najtańsze lekarstwo na każdym etapie życia. Systematyczna aktywność fizyczna powinna być wkomponowana w codzienne życie każdego człowieka. Liczy się motywacja i konsekwencja. Wiek nie ma znaczenia.Prof. Jan Chmura, maratończyk
Kończy pan książkę pt. „Jak przebiec maraton po 50. roku życia”. To znaczy też, że każdy może spróbować przebiec maraton?
Oczywiście, że tak! Każdy, ale nie osoby, które mają problemy kardiologiczne, np. nadciśnienie, migotanie przedsionków, zaburzenia rytmu serca, czy chorobę niedokrwienną serca. Współpracuję ze znakomitym kardiologiem prof. Piotrem Ponikowskim z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, który to potwierdza. Ruch pomaga wracać do zdrowia. Są ludzie, którzy startują w maratonach nawet po mikrozawałach. Znam człowieka, który przebiegł maraton wrocławski po dwóch mikrozawałach.
Podkreślmy, że zanim ruszymy na start, powinniśmy się zbadać.
Oczywiście! Bez przygotowania nie ma o czym rozmawiać, bo tylko można się nabawić kontuzji, ale też przypłacić taki wysiłek życiem. Byłem świadkiem trzech zgonów w czasie maratonów. W Londynie widziałem, jak ratowano trzydziestokilkulatka, niestety zmarł; w Nowym Jorku w 2014 roku jedna osoba zmarła tuż przed metą, a druga na drugi dzień po maratonie. Podkreślam to bardzo mocno: bez przygotowania, bez badań, zwłaszcza kardiologicznych, nie mamy prawa wystartować w maratonie.
Zanim zaczął Pan biegać maratony jako senior, zapewne przez całe życie uprawiał pan sport?
Jako młody chłopak uprawiałem biegi, kolarstwo, piłkę nożną, piłkę ręczną, kulturystykę. Jednak żaden trener nie odkrył we mnie potencjału, musiałem go sam w sobie odkryć.
O tym świadczą wyniki.
Na mecie przeżyłem bardzo radosne chwile, gdy 7 razy stawałem na podium w mojej kategorii wiekowej: 1. miejsce w Anchorage na Alasce, 2. miejsce na Antarktydzie, w Hanowerze, Jerozolimie, Tromso i 3. miejsce w Rio de Janeiro (największy maraton w Ameryce Południowej) i Sydney (największy maraton w Australii). To jest dla mnie coś niebywałego, że Pan Bóg dał mi światło, które pozwoliło mi wydobyć potencjał, który drzemał we mnie przez tyle lat.
Pan pokazuje, że na odkrywanie talentów nigdy jest za późno.
Ale do tego potrzebna jest praca, praca i jeszcze raz praca. W życiu nic nie ma za darmo.
Co daje panu bieganie?
Nauczyłem się głębokiej pokory wobec posiadanej wiedzy i zarejestrowanych wyników badań. Bieganie ukształtowało we mnie nawyk prozdrowotny, który pielęgnuję do dzisiaj. Mam 75 lat i wciąż biegam. Co ciekawe, mój biologiczny wiek jest na poziomie 55-latka. Każdego, kto może, zachęcam do biegania. Bez względu na wiek, na bieganie nigdy nie jest za późno.
Każdy maraton to dla mnie także duże przeżycie duchowe. Zawsze w biegu towarzyszy mi modlitwa różańcowa. Maratony w Jerozolimie i w Rio de Janeiro były miejscem moich największych doznań duchowych. Jest też refleksja historyczna. Szczególny był dla mnie maraton w Grecji, z miejscowości Maraton do Aten, z metą na stadionie, gdzie w 1896 roku odbyły się pierwsze igrzyska olimpijskie ery nowożytnej. Biegłem trasą, którą pokonał w 460 roku p.n.e. legendarny grecki żołnierz Filipides. Stąd pochodzi nazwa i długość biegu, czyli 42 km i 175 m.Prof. Jan Chmura, maratończyk
Największe emocje sportowe przeżyłem w Hanowerze, gdzie w wieku 65 lat po dwóch latach treningu i przebiegnięciu 5 maratonów (Wrocław, Dębno, Poznań, Warszawa, Kraków) ustanowiłem życiowy rekord na poziomie 3 godzin 22 minut i 57 sekund.