Sposobów na okazanie radości jest bez liku. Piłkarze krzyczą, rzucają się na murawę i toną w objęciach kolegów, ale niektóre „cieszynki” zapadają kibicom w pamięć bardziej niż inne. Taniec biodrami to sposób na celebrację gola na sposób południowoamerykański, wskazywanie palcami i spoglądanie w niebo oglądamy w wykonaniu zawodników dziękujących Bogu za zdobycie gola, pojedyncze i podwójne salta przeznaczone są dla miłośników akrobacji, takich jak choćby reprezentant Niemiec Miroslav Klose czy Portugalczyk Nani.
Często pojawia się także czyszczenie butów strzelca, ściąganie koszulek, salutowanie czy szaleńcze biegi wzdłuż linii boiska. Jedną z najbardziej znanych „cieszynek” jest jednak tzw. kołyska. Wykonujący ją zawodnicy świętują zdobycie gola, dedykując go nowo narodzonemu dziecku. Do historii przeszła ta wykonana podczas piłkarskich mistrzostw świata w 1994 r. przez Brazylijczyka Bebeto w meczu z Holandią.
W Polsce szeroko komentowana była ostatnio „cieszynka” Artura Jędrzejczyka z rozegranego we Wrocławiu meczu Polska – Szwajcaria. Po zdobytej bramce obrońca reprezentacji Polski wskoczył na trybuny, usiadł na krzesełku, a następnie utonął w objęciach kibiców. Po meczu piłkarz zapewniał, że wszystko odbyło się spontanicznie.
Artur Jędrzejczyk w objęciach kibiców
Znaczna część piłkarskich „cieszynek” powstaje spontanicznie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby tak ważny moment dokładnie zaplanować. Prym wiodą tutaj piłkarze islandzkiego klubu Stjarnan FC, którym kreatywności po prostu nie sposób odmówić. Po zdobyciu gola jeżdżą na rowerze, łowią ryby, wiosłują i skaczą do wody „na główkę”.
W rundzie jesiennej piłkarskiej ekstraklasy sporo okazji do radości mieli także zawodnicy Śląska Wrocław. Mateusz Machaj zdobytą bramkę zadedykował ukochanej, Flavio Paixao wznosił ręce ku niebu, Sebastian Mila sprintem pokonał całą długość boiska, a Marco Paixao (w poprzednim sezonie) radował się tuż przy obiektywie kamer.
Mateusz Machaj i jego „serduszko”