Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Bartosz Moch: Zostanie prezesem Śląska to dla Pana na pewno wyjątkowa chwila i wyróżnienie. Trudno chyba jednak o mniej sprzyjające okoliczności, w kontekście sytuacji pierwszego zespołu, w jakich przejął Pan klub. Nie miał Pan ani chwili zawahania przed podjęciem decyzji o starcie w konkursie i objęciem stanowiska w tak trudnym momencie?
Michał Mazur, prezes WKS-u Śląska Wrocław: – Jedyne wątpliwości dotyczyły tego, jak nowa funkcja będzie wpływać na moje życie rodzinne. O decyzji zaważyło jednak to, że czuję się człowiekiem Śląska. Z klubem jestem związany od lat i to nie jest dla mnie zwykłe miejsce pracy.
Paradoksalnie, sytuacja, w jakiej znalazła się pierwsza drużyna, tylko umocniła mnie w przekonaniu, że muszę zrobić wszystko, by pomóc klubowi. Śląsk jest wart tego ryzyka! Oczywiście mam świadomość, że mogę być tym prezesem, za którego kadencji klub - po 17 latach - spadnie z ekstraklasy. Choć mam nadzieję, że ten czarny scenariusz się nie ziści.Michał Mazur, prezes Śląska Wrocław
Najpierw utrzymanie, potem stabilizacja klubu
Jest Pan w klubie od wielu lat i pełnił różne role. Przypomnijmy tę drogę.
– Rozpocząłem pracę w Śląsku w 2009 r., kilka miesięcy po ostatnim awansie do ekstraklasy. Wtedy zmieniały się przepisy, które wymuszały na klubach proces profesjonalizacji. Jednym z wymogów licencyjnych stało się posiadanie w klubie rzecznika prasowego, którego wcześniej Śląsk, podobnie jak wiele innych klubów, po prostu nie miał.
Jako dziennikarz Gazety Wrocławskiej zajmowałem się Śląskiem i zaproponowano mi tę posadę. Rzecznikiem byłem do 2016 r. Potem na trzy lata zniknąłem z klubu, pracowałem w agencji PR-owej Komunikacja Plus. W 2019 r. zaproponowano mi powrót do Śląska. Nie potrafiłem odmówić. Objąłem funkcję dyrektora komunikacji i promocji, a następnie w 2022 r. zostałem dyrektorem zarządzającym. Aż wreszcie, w lutym 2025 r., udało mi się wygrać konkurs i zostać prezesem Śląska.
Czyli od rzecznika prasowego do prezesa zarządu.
– Nie ukrywam, że chciałbym, żeby ten klub tak właśnie funkcjonował. Musimy korzystać z naszych zasobów, rozwijać kompetencje osób tu zatrudnionych i w nich inwestować. Pracownicy mają mieć potencjalną ścieżkę rozwoju kariery i awansów w klubie. To tyczy się np. trenerów drużyn Akademii czy wychowanków. Chciałbym, żeby docelowo trafiali do pierwszej drużyny.
Ale tak to też powinno działać we wszystkich sferach funkcjonowania klubu. Patrzmy najpierw wewnątrz organizacji, a nie na zewnątrz. Oczywiście nie każdy zostanie kiedyś prezesem. Aczkolwiek moja droga nie jest tak zupełnie nietypowa, bo np. w Miedzi Legnica jest Tomasz Brusiło, który przeszedł ją zdecydowanie szybciej, niż ja.
Jakie wyznacza Pan sobie najważniejsze cele?
Mam wiele planów i pomysłów, ale nie ukrywam, że muszę na nie nakładać pryzmat związany z obecną sytuacją sportową pierwszej drużyny. Teraz naszym najważniejszym celem jest pozostanie Śląska w PKO BP Ekstraklasie. Wiadomo, że zmiana prezesa nie spowoduje, że klub nagle zacznie wygrywać. Naszym zadaniem, jako organizacji, jest zapewnienie takich warunków piłkarzom i trenerom, żeby mogli skoncentrować się wyłącznie na swojej dyspozycji sportowej.Michał Mazur, prezes Śląska Wrocław
Dodatkowo, w tej chwili, musimy załatwić wiele formalności. To moment, w którym zamykamy sprawozdania finansowe, uzyskujemy absolutorium, kończymy prace nad uzyskaniem licencji na kolejny sezon. Rozmawiamy również ze sponsorami, z którymi umowy wygasają wraz z końcem rozgrywek. Reasumując, to bardzo intensywny okres – praca, którą musimy wykonać, a której może nie być aż tak widać z zewnątrz.
A długoterminowo?
– Chcę ponownie bardziej otworzyć klub na kibiców i stworzyć nowe fundamenty, które pozwolą ustabilizować go sportowo. Nie ma co ukrywać, że ostatnie lata, jeżeli chodzi o wyniki, to jest sinusoida i odbijanie się od ściany do ściany. A to, co dzieje się obecnie, po prostu temu klubowi nie przystoi!
Musimy być stabilną organizacją i wrócić do rywalizacji, na którą Śląsk zasługuje. A tą na pewno nie jest walka o utrzymanie. Nie możemy powtarzać takiego schematu, że wczoraj byliśmy wicemistrzem Polski, a dziś stoimy na krawędzi spadku i jesteśmy czerwoną latarnią ligi. Potrzebujemy pracy u podstaw. Ale wszystko oczywiście zależy od tego, jak zakończy się ten sezon.
„Statystyka na szczęście nie gra”
Ostatni mecz ze Stalą Mielec (wygrana 4:1 – przyp. red.) dał trochę nadziei, ale sytuacja wciąż jest arcytrudna. Jak Pan dziś postrzega szanse Śląska na uniknięcie spadku?
– Dopóki jest jakakolwiek szansa, będziemy walczyć. Jesteśmy klubem sportowym i nie poddamy się, bo to nie leży w charakterze zarówno moim, jak i wszystkich w Śląsku. To, co mnie cieszy i daje nadzieję, to fakt, że nasza gra w ostatnich tygodniach wygląda lepiej. Mogliśmy wygrać z Pogonią, uciekło nam zwycięstwo z Radomiakiem, pokonaliśmy pewnie Widzew i ostatnio Stal.
W mojej ocenie, sportowo ten dzisiejszy Śląsk Wrocław nie jest drużyną na spadek. To, co jednak stanowi dla nas największe zagrożenie, to fakt, że dziś jesteśmy ostatni w tabeli, wciąż mamy sporą stratę do bezpiecznego miejsca, a w 9 ostatnich kolejkach sezonu powinniśmy zdobyć, co najmniej, tyle samo punktów, co w dotychczasowych 25.Michał Mazur, prezes Śląska Wrocław
Wszelkie statystyki, analizy matematyczne czy historyczne nie dają wielkich nadziei na utrzymanie.
– Na szczęście jest tak, że gdy wychodzę z psem na spacer, to statystycznie każdy z nas ma po trzy nogi. Nie bagatelizuję sytuacji, ale to nie statystyka wychodzi na boisko. Sytuacja jest oczywiście bardzo trudna, stąd m.in. w ostatnich miesiącach zmiany trenera, dyrektora sportowego czy wreszcie prezesa. Nadal uważam, że mamy szanse i jeszcze nie wszystko stracone!
Najważniejsze jest dla mnie to, że nikogo nie muszę w klubie przekonywać, że jednak się utrzymamy. Wszyscy w to wierzą. Choć oczywiście przygotowujemy się na każdy scenariusz. Moje kredo brzmi: licz na najlepsze, szykuj się na najgorsze. Nieodpowiedzialnym byłoby nie myśleć o tym, co może się wydarzyć, ale nikomu nie pozwolę zwątpić, że jednak się uratujemy. Sport widział już nie takie historie.
Cofnijmy się o kilka-kilkanaście miesięcy. Co Pana zdaniem zdecydowało o tym, że klub, który 10 miesięcy temu otarł się o mistrzostwo Polski, dziś jest ostatni w tabeli i realnie grozi mu degradacja? A Jagiellonia Białystok, która mistrzostwo zdobyła lepszym bilansem bezpośrednich meczów ze Śląskiem, jest w ćwierćfinale europejskich pucharów i znów gra o tytuł. Dlaczego drogi tych dwóch klubów tak bardzo się rozjechały?
To, co robią w Białymstoku, jest dla mnie niesamowite. Drużyna, która gra w Europie cały sezon, jest w topie ligi. To imponujące i pokazuje, że ta popularna klątwa europejskich pucharów jakoś Jagiellonii nie dotknęła. Tym trudniej, porównując Śląsk z drużyną Adriana Siemieńca, zrozumieć i zaakceptować to, co w tym sezonie stało się z nami. W Białymstoku fenomenalnie spożytkowano sukces, nas on chyba nieco uśpił. Wydawało nam się, że zawsze już będzie tak sielankowo, że znaleźliśmy receptę na sukces i będziemy kontynuować grę o najwyższe cele. A to tak niestety nie działa.Michał Mazur, prezes Śląska Wrocław
Mam swoje przemyślenia, co zaważyło na tym, że Śląsk jest dziś tu, gdzie jest, ale nie chciałbym o tym teraz szczegółowo mówić. To nie jest dobry moment, bo wciąż walczymy, żeby się uratować. Ale mogę obiecać, że po zakończeniu sezonu przyjdzie czas na, nazwijmy to, prace naprawcze.
Nawet, jeśli cudem Śląsk utrzyma się w ekstraklasie? Czy tylko w przypadku spadku? Bo „sukces” w tym sezonie znów może rozleniwić.
– Niezależnie od ostatecznego rezultatu. Nawet, jeśli się utrzymamy, w co – podkreślę kolejny raz – wierzę, nie zbagatelizujemy tego, co się stało. Klub będzie potrzebował zmiany, będziemy wyglądać inaczej pod względem organizacyjnym i finansowym. Musimy wyjaśnić przyczyny, wdrożyć działania, które nie dopuszczą do powtórki. Zostałem prezesem w takim momencie, w jakim jesteśmy. Ale nie chcę, żeby kiedykolwiek klub i nasi kibice ponownie znaleźli się w takim położeniu.
„W I lidze Śląsk Wrocław to będzie zupełnie inny projekt”
Jak bardzo różni się ekstraklasa od I ligi pod względem funkcjonowania klubu, perspektyw finansowych? Czy to naprawdę przepaść?
To zupełnie inny świat. Jeszcze nie spadliśmy, więc rozmawiamy czysto hipotetycznie. Ale jeśliby do tego doszło, to od 1 lipca będzie zupełnie inny klub, inny projekt. Realia pierwszoligowe są nieporównywalne do ekstraklasowych. Nasz budżet dziś to ponad 50 mln złotych rocznie. Kluby, które walczą o ekstraklasę w I lidze mają budżety na poziomie 20-25 mln złotych. To już pokazuje skalę!Michał Mazur, prezes Śląska Wrocław
Największy wpływ na to mają oczywiście środki z praw telewizyjnych czy sponsoringowych. Pieniądze, jakie w ekstraklasie klubom płaci Canal+ to są zupełnie inne kwoty, niż te w I lidze. Klub na zapleczu ekstraklasy dostaje z takich praw około 2 mln zł, a kluby ekstraklasowe od kilkunastu do nawet kilkudziesięciu milionów.
Czyli, gdyby klub spadł do I ligi, to czeka go kadrowa rewolucja.
– Oczywiście to nie jest moment, żeby kreślić tak szczegółowe plany. Nie jest jednak wielką tajemnicą, że każdy klub, który spotyka degradacja, musi wymyślić się na nowo, stworzyć inne podstawy funkcjonowania. Wysokości kontraktów dla piłkarzy i trenerów, w I lidze oraz ekstraklasie, są nieporównywalne. Zresztą powiedziałem to piłkarzom podczas pierwszego spotkania, gdy zostałem prezesem. Każdy ma świadomość, że gra o przyszłość zarówno swoją, jak i klubu.
Czy w I lidze klub może występować na stadionie przy ul. Oporowskiej, czy dalej będzie rozgrywał swoje mecze na Tarczyński Arenie?
Ujmę to tak. Nie mogę dzisiaj zupełnie wykluczyć, że klub nie wróci na Oporowską na mecze I ligi. Ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie, aby Śląsk Wrocław mógł właściwie funkcjonować bez Tarczyński Areny i odwrotnie - Tarczyński Arena bez Śląska. O wszystkim na koniec decyduje jednak rachunek finansowy.Michał Mazur, prezes Śląska Wrocław
Obecnie trwają rozmowy z zarządem stadionu o przyszłości. Nie są one zresztą podyktowane jedynie naszą sytuacją w lidze. Po prostu, dobiega końca obecna umowa dzierżawy Tarczyński Areny i musimy wypracować nowe porozumienie satysfakcjonujące dla obu stron. Zrobimy jednak wszystko, żeby zostać na Tarczyński Arenie!
Pana największą obawą teraz jest to, że klub może spaść z ekstraklasy czy może jeszcze większą jest fakt, że takie duże firmy jak Wisła Kraków, Ruch Chorzów, Polonia Warszawa czy Lechia Gdańsk potrafią „zagościć” na zapleczu ekstraklasy na dłużej, niż jeden sezon?
– Dobre pytanie. Rzeczywiście po samym spadku świat się nie kończy, klub funkcjonuje dalej, choć oczywiście w zupełnie innych realiach i ma nadzieję wrócić za rok do elity. Problem powstaje, gdy tak się nie dzieje i klub „zadomawia się” na zapleczu ekstraklasy. Nie wyobrażam sobie takiego scenariusza. Ale też trzeba przyznać, że I liga jest trudna, jest tam wiele dużych firm, wielkich klubów. I wszystkich łączy to, że chcą awansować, a miejsca są tylko trzy.
Galeria zdjęć
Dziś o utrzymanie też walczą wielkie marki, jak Śląsk, Lechia czy Zagłębie. Do tego awansować do I ligi może np. Wieczysta Kraków, czyli bardzo stabilny i zabezpieczony finansowo projekt. Dlatego jesteśmy świadomi, że ewentualna degradacja do I ligi nie oznacza, że Śląsk awansuje od razu z powrotem do ekstraklasy. To jest duże sportowe wyzwanie i trzeba się do niego odpowiednio przygotować i nie bagatelizować tych rozgrywek.
Wymarzone 15. miejsce
Gdyby miał Pan dziś postawić, to na którym miejscu w tabeli WKS zakończy ten sezon?
– W zupełności wystarczy 15. lokata, czyli pierwsza dająca nam utrzymanie. Przed sezonem taka sytuacja nikomu nie mieściłaby się w głowie, ale dziś musimy spojrzeć realnie na sytuację, że 15. miejsce pozwoli nam uchronić się przed najgorszym scenariuszem i na nowo, ale bez rewolucji, poukładać klub. Na wyższe lokaty przyjdzie czas.