Magdalena Talik: Dopiero przebiegłeś XV Toyota Półmaraton Wałbrzych z pierwszą lokatą wśród niepełnosprawnych, a już w sobotę startujesz w 32. Wrocław Maratonie. Wałbrzych był rozgrzewką?
Adam Rajczyba: Niekoniecznie, ale dobrze jest pobiec półmaraton na miesiąc przed maratonem, by wiedzieć, na ile jest się przygotowanym.
Magdalena Talik: Często biegasz półmaratony?
Adam Rajczyba: Różnie, to zależy od wielu czynników. W tym roku szukaliśmy z żoną półmaratonu tak na miesiąc przed wrocławskim maratonem. Półmaraton Wałbrzyski trochę nas zaskoczył. Wiedzieliśmy, że teren nie będzie płaski, ale przede wszystkim zaskoczył nas fakt, że prawie połowę trasy biegliśmy po kostce brukowej, najtwardszej z nawierzchni – mało komfortowej. Półmaraton jest wskazany choćby dlatego, że w treningu przygotowawczym do maratonu trzeba robić tzw. długie wybiegania. Charakteryzują się spokojnym biegiem, podczas którego można prowadzić konwersację z osobą biegnącą obok. Oczywiście półmaratonu w Wałbrzychu nie traktowaliśmy, jako tzw. długiego wybiegania, lecz jako sprawdzian naszej formy przed maratonem wrocławskim.
Magdalena Talik: A w nim bierzesz udział po raz piąty.
Adam Rajczyba: Ale ten będzie szczególny, bo wkroczę w biegową dorosłość – przebiegnę swój 18 maraton. W ogóle kocham moje miasto i mam do niego ogromny sentyment – tu mieszkam, pracuję i zawsze staram się promować Wrocław, gdziekolwiek jestem.
Magdalena Talik: Będziesz chciał poprawić ubiegłoroczny wynik?
Adam Rajczyba: Z moim synem Adamem chcę raczej spokojnie przebiec ten dystans, bez jakiegoś śrubowania wyników. Już 2 listopada w planie mamy maraton w Nowym Jorku. Zatem wolimy tam skoncentrować nasze siły i zbliżyć się do mojej życiówki – 3,15.
Magdalena Talik: Nowy Jork to podobno największa impreza biegowa na świecie.
Adam Rajczyba: To prawda i zarazem marzenie niemal każdego maratończyka. Chętnych jest zwykle ok. 150 tysięcy osób, ale startuje ok. 47 tysięcy.
Magdalena Talik: Taka grupa ludzi startuje wspólnie?
Adam Rajczyba: Organizatorzy ustalili dopuszczalny limit ze względu na wydolność trasy, dlatego start odbywa się w turach co pół godziny. To rzeka ludzi, do tego trzeba dodać, że na całym odcinku kibicują tysiące entuzjastów. Przeżyłem to już w Berlinie, ale w Nowym Jorku przy barierkach stoi niemal 2 miliony osób. Podobno jedyne miejsce, w jakim nie ma kibiców, to ortodoksyjna dzielnica Żydów Williamsburg na Brooklynie, przez pozostałe cztery dzielnice (Staten Island, Queens, Bronx i Manhattan) biegniesz w ogłuszającym aplauzie. To zupełnie inny wymiar biegania. Doping daje niesamowitego powera.
Magdalena Talik: Jak udało Ci się zakwalifikować do Nowego Jorku?
Adam Rajczyba: Ze względu na moją niepełnosprawność otrzymałem numer startowy ze stowarzyszenia Achilles International. To organizacja założona przez Dicka Trauma, niepełnosprawnego, który jako pierwszy w historii ukończył nowojorski maraton biegnąc na protezie. Potem walczył o możliwość startów dla osób na wózkach. Klub Achilles opłaca pakiet startowy, czyli blisko 340 dolarów i hotel. Teraz zastanawiam się, skąd jeszcze zorganizować pieniądze na Nowy Jork. Sam bilet lotniczy dla naszej dwójki to koszt około 4000 zł.
Magdalena Talik: Biegniesz z synem – przewodnikiem. Też się zapisał?
Adam Rajczyba: Został włączony do grupy wolontariuszy. Osobom niewidomym na maratonie towarzyszą dwie albo trzy osoby. Jeśli jeden z przewodników nie da rady przebiec dystansu ma zmienników. Maratony najczęściej biegam z moim synem i jest to dla mnie idealna sytuacja. Generalnie w tych dużych imprezach wszystko jest świetnie zorganizowane. Mój niewidomy kolega biegł maraton nowojorski z amerykańskim przewodnikiem. Sam nie znał angielskiego, ale okazało się, że opiekun miał rozpisane na dłoni komendy w języku polskim, by dobrze kierować niewidomego.
Magdalena Talik: Macie jakiś grafik startu w Nowym Jorku?
Adam Rajczyba: Przylatujemy troszkę wcześniej, by zlikwidować jet lag i różnicę dobrych kilku godzin czasu. Start na Staten Island odbywa się z dwóch poziomów słynnego mostu Verrazano. Ten maraton ma jednak i minusy. Wprawdzie start przewidziany jest przed 10-tą, ale o 7 rano wszystko dookoła jest już zamknięte, więc na miejscu trzeba być kilka godzin wcześniej. Po oddaniu ubrań do depozytu zostajesz w koszulce, a to listopad, więc bywa zimno. Przynajmniej godzinę stoisz gdzieś na starcie. To chyba największy mankament. Można zmarznąć, chyba, że weźmiesz stare ciuchy i wyrzucisz potem na trasie. Tak było w Berlinie. Kiedy biegacze wyrzucali bluzy, mieszkańcy z biedniejszych środowisk czyhali na poboczu i przechwytywali wszystkie rzeczy. Dziwna sytuacja.
Magdalena Talik: Gdzie jest meta?
Adam Rajczyba: W Central Parku, wśród tłumów i podobno w pięknej jesiennej aurze. Specjalnych nagród dla niewidomych nie ma. Nagrodą jest już to, że bierzesz udział w tym maratonie, bo prawie każdy z biegaczy o tym marzy.
Magdalena Talik: Ty, zdaje się, marzysz jeszcze o maratonie w Bostonie, bo jest najstarszym na świecie?
Adam Rajczyba: Boston czeka, ale tu też jest bariera. Aby się zakwalifikować musisz przedstawić, że przebiegłeś jeden ze światowych maratonów i zmieścić się w limicie czasowym. Jeśli pobiegnę dobrze Nowy Jork, jest szansa. Pożyjemy, zobaczymy.