wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

11°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 14:10

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Spielberg kręci film, a mieszkańcy kręcą nosem?

Mieliśmy okazję zobaczyć Stevena Spielberga i jego ekipę przy pracy. Zwiedziliśmy plan filmowy. Rozmawiano z nami serdecznie, za każdym razem podkreślając, jak ważnym ogniwem hollywoodzkiej produkcji są zdjęcia we Wrocławiu, który na międzynarodowej ekipie filmowców wywarł spore wrażenie. W dużej mierze to zasługa samych wrocławian. Zapytaliśmy więc o relacje z tymi z ul. Kurkowej i Ptasiej. 

Reklama

Rozmawiamy z Robertem Golbą, prezesem Alex Stern, firmy wykonawczej, realizującej produkcję filmu w Polsce, o tym, jak realizatorzy filmu starają się zminimalizować, a także zrekompensować mieszkańcom budynków, położonych w bezpośrednim sąsiedztwie planu zdjęciowego, niewygody związane z kręceniem „wrocławskich” scen do filmu Stevena Spielberga „St. James Place”.  

www.wroclaw.pl: Wiadomo, że zanim ruszyły zdjęcia do filmu Stevena Spielberga, musieli Państwo zbadać i przygotować teren, zamieszkany przecież w dużej części przez osoby prywatne. Jak Państwo nawiązali z nimi kontakt?

Robert Golba: – Na wstępie chcę zaznaczyć, że tym, co nas odróżnia od innych produkcji filmowych, i o co staraliśmy się zadbać w pierwszej kolejności, jest nawiązanie współpracy z okolicznymi mieszkańcami w taki sposób, żeby na bieżąco reagować na ich uwagi i potrzeby. Od momentu gdy Steven Spielberg zdecydował, że będzie kręcił film w tej części Wrocławia, postanowiliśmy postawić niejako na posterunku dwóch lokalizacji, gdzie powstają zdjęcia – czyli przy ul. Ptasiej i Kurkowej – osoby „dedykowane” wyłącznie do kontaktów z mieszkańcami. Łukasz Stępień i Łukasz Zięba – ich jedynym zadaniem jest właśnie kontakt z mieszkańcami. Na dwa miesiące przed pierwszym klapsem na planie filmu odwiedzili oni każdego mieszkańca kamienic sąsiadujących bezpośrednio z planem filmowym i informowali o tym, co będziemy robić, przekazali numery swoich telefonów komórkowych, rozwieszali także ogłoszenia dla lokatorów. Staraliśmy się je aktualizować raz na tydzień-dwa. Uważam, że bardzo solidnie i odpowiedzialnie podeszliśmy do relacji z mieszkańcami, którzy swoje wątpliwości związane z obecnością filmowców mogli przekazywać właśnie za pośrednictwem obu panów Łukaszów i mogą to robić teraz, a także gdy ekipa zagraniczna opuści Wrocław. Uważam, że dochowaliśmy maksimum staranności, a i wykazaliśmy sporo pokory, żeby sprostać i wymaganiom władz miejskich, i oczekiwaniom mieszkańców, którym jednocześnie jesteśmy bardzo wdzięczni za wyrozumiałość.

Państwo podpisali umowy z mieszkańcami, których okna mieszkań wychodzą na plan filmowy, zawierające wasze życzenia, ale i zobowiązania finansowe. Co to oznacza w praktyce?

– To, że jeśli w czyimś mieszkaniu malujemy okna – rekompensujemy to kwotą X, jeżeli zdejmujemy antenę – płacimy kwotę X, jeśli do mieszkania „wstawiamy” statystę – to za kwotę X. Itd., itp.

Metamorfozy, a także szkody, jakie mogą mieć miejsce przy takiej produkcji, jak film Stevena Spielberga, to nic zaskakującego. Jak na to jesteście Państwo przygotowani?

– Tak to jest bardzo ważne. W budżecie filmu mamy pulę przewidzianą na tzw. przywrócenia. Co oznacza, że zostawiamy lokalizację w takim stanie, w jakim ją zastaliśmy, albo i lepszym.

Jakieś konkrety?

– Na przykład jedna z kamienic, której elewacja została trzy lata temu odświeżona i pomalowana. My teraz musieliśmy zabrudzić ją tzw. kurzem farbiarskim, bo dla naszych potrzeb kamienica po prostu była za ładna (śmiech). Ale po zdjęciach ta sama firma, która trzy lata temu odnawiała ten budynek, ponownie go odmaluje. Czyli mieszkańcy znowu będą mieli dom jak nowy i do tego ponownie na gwarancji.

Jak szybko do tego odnowienia dojdzie?

– W kontrakcie mamy zapisane, że natychmiast po zakończeniu zdjęć, czyli nawet 25 listopada, ekipa będzie mogła przystąpić do pracy, no i pod warunkiem, że pogoda na to pozwoli i nie będzie np. minusowych temperatur. Ponieważ również pomyśleliśmy o tym, żeby nasze naprawy nie okazały się fuszerkami, a zła pogoda może sprawić, że tak się stanie. Bo nie sztuką jest na przykład odmalować i dostać odbiór takich robót, gdy za rok farba zacznie odpadać, bo była używana w czasie mrozów.   

Jakiego rodzaju pretensje już do was trafiły?

– Przy okazji malowania klatki schodowej przegapiliśmy wywieszenie informacji dla mieszkańców i niestety jedna pani wybrudziła sobie kurtkę świeżą farbą. Natychmiast wzięliśmy ubranie do czyszczenia, zaznaczając, że jeśli nie uda się usunąć zabrudzeń, kurtkę po prostu odkupimy. Zabraliśmy też jeden samochód do myjni, gdy opadł na niego kurz farbiarski przy okazji „zabrudzania” kamienicy przy Ptasiej. Reagujemy więc na różne, nawet drobne nasze „wypadki” na bieżąco. Co więcej, my, polscy producenci, po zakończeniu zdjęć tu zostajemy. I nie stanie się tak, że ekipa zagraniczna z panem Spielbergiem na czele, zadowolona z pracy we Wrocławiu, nagle wyjedzie, a mieszkańcy pozostaną z jakimś problemem.

Czy nie obawiają się Państwo przy tej okazji jakichś nadużyć ze strony tych, którzy, co tu kryć, będą chcieli skorzystać z okazji np. właśnie na bezpłatne wymalowanie mieszkania?

– Trochę się obawiamy, ale liczymy na dobrą wolę mieszkańców, z którymi, podkreślam, pozostajemy na razie w dobrych stosunkach i mam nadzieję, że tak będzie do końca.

A jakieś poważniejsze szkody wokół planu Państwu się przytrafiły?

– No właśnie „przed chwilą” na ul. Mierniczej stały czołgi i jeden w trakcie wykręcania najechał na chodnik i zniszczył go. Musimy to na pewno naprawić. Gdy ekipa amerykańska się oddali, mamy umówiony już obchód wszystkich miejsc z lokalnym kierownikiem budowy dekoracji, na niedzielę, 23.11, spiszemy, wycenimy wszystkie szkody i naprawiamy.

Wspomniał Pan o dobrosąsiedzkich stosunkach z mieszkańcami okolicznych kamienic, a my słyszeliśmy o doniczkach wyrzucanych z okien na plan filmowy?

– Tak niestety było w okresie przygotowawczym. Na szczęście w czasie zdjęć do tego nie doszło i wierzymy, że nie dojdzie. Chcielibyśmy bez przeszkód dotrwać do końca, niepotrzebnie nie przedłużać pracy, a to przecież niejako leży także w interesie mieszkańców, którzy liczą na jak najszybsze „ewakuowanie się” filmowców.

Zdaje się, że na tę chwilę z niecierpliwością czekają także kupcy z targu przy ul. Ptasiej, bo usłyszeliśmy, że ponoć bardzo przeszkadzacie im w pracy. Jak to wygląda z Państwa perspektywy?

– Chcę tu wyjaśnić, że w czasie gdy Steven Spielberg zdecydował o lokalizacji planu we Wrocławiu, nie było jeszcze tej budowy, która jest teraz prowadzona obok targu na Ptasiej. Kierownictwo filmu oglądało tamto miejsce i stwierdziło, że handlujący będą mogli swobodnie pracować po drugiej stronie ulicy. Sęk w tym, że jej teraz już „nie ma”, bo zabrała ją budowa obiektu, jaka zaczęła się tuż przed naszymi pracami. My podpisaliśmy jednak stosowną umowę, która jest jednocześnie zgodą na filmowanie. Ale proszę zauważyć, że nic na razie koło targu nie zamknęliśmy. Jest tylko jeden dzień, gdy ograniczamy bardzo swobodny dostęp do ulicy. A poza tym można wjechać, wyjechać, wejść, zrobić zakupy. I mimo że dostaliśmy zgodę na zamknięcie ul. Ptasiej tuż przy Pomorskiej, nie zrobiliśmy tego, uznając, że mógłby to być za duży problem właśnie dla kupców i kupujących.

Nie zdarzyło się też, ktoś wyjechał spod domu samochodem do pracy, a po południu już nie miał jak wrócić w to samo miejsce, bo ulica została zamknięta na rzecz filmu?

– Nie, nie ma takiej możliwości. Zgodnie z prawem, znak zakazu trzeba postawić pięć dni wcześniej. Poza tym my zrobiliśmy osiem faz zamknięcia ulic i takie mapy to obrazujące są rozwieszane do wiadomości mieszkańców.

Niektórym może wydawać się inaczej, ale przy okazji naszej realizacji nie było tak, że przyszliśmy do urzędu miejskiego z dużą zagraniczną produkcją, oznajmiliśmy, że w związku z tym liczymy na zamknięcie ulic i od razu wszystkie zgody mieliśmy w kieszeni. Pierwsze, co usłyszeliśmy ze strony miejskich władz, to pytania o to, jak w tym wszystkim mają funkcjonować mieszkańcy i jak może im to utrudnić życie. Nikt nam od razu niczego nie obiecał bez sprawdzenia, choć było do przewidzenia, że i tak frustracja mieszkańców w związku z ich czasowym dyskomfortem skupi się na mieście. Naszym zdaniem, miasto stara się oczekiwaniom dwóch stron – czyli filmowców i mieszkańców – wyjść optymalnie naprzeciw.

Dziękujemy za rozmowę.

fot. Tomasz Walków, Janusz Krzeszowski

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl