Sąsiadka: „Bacht” znaczy po romsku „szczęście”. To był pierwszy zespół na Brochowie, jeszcze amatorski. Miałam osiem lat, kiedy dołączyłam do zespołu. Praktycznie była to sama rodzina – zespół prowadził mój kuzyn, byli też wujkowie, teściowie, kuzynki. Występowaliśmy po całym Dolnym Śląsku, wszyscy nas tu znali. Dzieci się muzyki nie uczy. U Romów jeszcze się dobrze nie urodzi, a już tańczy.
Sąsiadka: Po zespole amatorskim był zawodowy: najpierw „Roma”, potem „Nowa Roma”. To już była praca, jeździliśmy po całym świecie, tourne po Polsce, w filmach występowaliśmy. „Diabły, diabły” – to jest fabuła o tym, jak Romowie nie chcieli się osiedlać, chcieli mieć swoje życie, nie dostosowywać się. My tam występowaliśmy. To już była poważna działalność. Śpiewamy stare piosenki z pokolenia na pokolenia, ale też układa się nowe, przerabia stare. Akordeon, gitara, skrzypce, kontrabas. U nas są tylko żywe instrumenty.