wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

6°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 12:23

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Po „Non est finis” jest... początek. Dla Romana Kołakowskiego

Romana Kołakowskiego i jego twórczość honorowaliśmy już we Wrocławiu dwoma koncertami, a także tablicą jego pamięci, która zawisła na budynku Impartu przy. ul. Mazowieckiej, gdzie artysta spędził onegdaj wiele pracowitych dni. Za chwilę miasto, w którym przed laty zamieszkał – Tarczyn uczyni go pośmiertnie swoim honorowym obywatelem. Wspominamy Romana przez jego piosenki i najlepiej, gdy są tak dobrze zaśpiewane, jak na koncercie „Non est finis”. 

Reklama

Wydarzenie zorganizowano bardzo szybko, w sportowej terminologii mówi się o takich zaskakujących wyczynach – „rzutem na taśmę”. W tym przypadku, firmowanym przez Teatr Piosenki i Fundację im. Romana Kołakowskiego, ten „rzut” wyjątkowo się opłacił. Przede wszystkim publiczności, która 10 czerwca przyszła do wrocławskiego Teatru Polskiego, żeby zobaczyć dość niezwykłe widowisko – sfabularyzowany koncert, pokazujący kolejne porty, do których Roman Kołakowski zawijał w swoim życiu i twórczości.

Z wiatrem i pod wiatr, z falą i pod fale

Jak na marynistyczną opowieść przystało, była łajba, i portowa knajpa, i latarnik, i piosenki, które najlepiej wychodzą w doborowej kompanii. Taka scenografia oplotła całość podróży po morzu czy wręcz oceanie wyobraźni artysty, z której na suchym lądzie wylądował słowno-muzyczny wachalarz stanów i uczuć – lęków, nadziei, radości, miłości, niepewności, a nade wszystko ciekawości, co się z tym naszym życiem stanie. Czyli czy kolejny port będzie kresem wędrówki, czy może jednak jej początkiem.

Tytuł wyreżyserowanego przez Leszka Zdunia widowiska – „Non est finis” zdaje się przekonywać, że koniec jest pojęciem bardzo względnym. Zarówno dla tych, którzy wierzą, jak i tych, którzy innym niż boskie ufają wyrokom. W przypadku artysty zaś „non est finis” sprawdza się najlepiej, gdy są ci, którzy podążają szlakiem jego myśli i dzieła, czyniąc je niezapomnianymi.

O to właśnie chodzi Agacie Klimczak-Kołakowskiej, założycielce Fundacji im. Romana Kołakowskiego, której pierwszą produkcją pod szyldem tej fundacji był wrocławski koncert w Teatrze Polskim, i wydaje się, że oręż w tej swojej batalii o dobre artystyczne imię swojego najbliższego partnera w pracy i życiu, ma niebagatelny.

Głównie w postaci innych artystów – aktorów i wokalistów, których i głosy, i osobowości sceniczne to rzeczywiście polska czołówka. Wszyscy związani z Romanem Kołakowskim – wspólną pracą, udziałem w widowiskach, które ten realizował w całej Polsce, czy tym, że do swojego repertuaru włączyli kiedyś piosenki przez wrocławianina napisane, skomponowane albo przetłumaczone.

Dla Romana – bezinteresownie

Wszyscy wystąpili honorowo, podkreślając, że robią to dla zmarłego w styczniu br. artysty – ich przyjaciela, a także mentora – jak w przypadku młodzieży z Teatru Piosenki, która pozostawiła swoim udziałem we wrocławskim koncercie bardzo dobre wrażenie.

Trudno się zdecydować, które wykonanie wieczoru było najlepsze, żadnego bowiem publiczność nie pozostawiła bez oklasków. Pokieruję się więc patriotyzmem lokalnym i osobistymi preferencjami.

Dlatego wspomnę o Konradzie Imieli i Adamie Skrzypku (kontrabas) i ich brawurowej interpretacji „Rozmowy u fryzjera”, napisanej i skomponowanej przez Toma Waitsa, którą polskim tekstem opatrzył Kołakowski. Wychwalać będę pod niebiosa Katarzynę Groniec, która o Loretcie z Millhaven właściwie nie śpiewa, ona na scenie Lorettą po prostu jest (piosenka Nicka Cave'a i The Bad Seeds, którą przetłumaczył Roman Kołakowski). 

„Tylko gdy patrzysz sercem, potrafisz widzieć więcej”, refren tej piosenki – zaśpiewanej w duecie przez świetną jak zwykle Olgę Szomańską i Marcina Kołaczkowskiego – chciało się powtarzać nieco dłużej niż trwa ten autorski utwór Kołakowskiego. 

A potem jeszcze w drugiej części koncertu odpalono prawdziwe jego torpedy, które mało nie rozbiły statku, kołyszącego się tego wieczoru na teatralnej scenie – Janusz Radek w „Nie umiałem kochać cię” (słowa i muzyka R. Kołakowski), Piotr Rogucki w „Pożegnaniu” (Jacquesa Brela, tłum. R. Kołakowski) i Natalia Sikora, której „Modlitwa” Villona (muz. Bułat Okudżawa, tłum. R. Kołakowski) to było istne mikromisterium, niosące nas przez średniowiecze do epoki lotów w kosmos. 

Były też niespodzianki...

Pierwsza, rozbrajająca, to udział w koncercie dzieci z tarczyńskiego domu kultury – z którymi na co dzień pracuje Agata Klimczak-Kołakowska i które artystyczne nauki pobierały także od jej męża. Nie przestraszyły się ani wielkiej sceny, ani pełnej widowni, zatańczyły i zaśpiewały szczerze i z dziecięcym szarmem. Choć tremę musiały mieć przecież ogromną.

Drugą udało się zaliczyć Piotrowi Rubikowi, którego rzadko można usłyszeć w roli wokalisty. Tym razem nie tylko zaśpiewał, ale i zagrał na fortepianie „Chciałbym”, które stworzył razem z Kołakowskim lata temu. Znamy ten utwór ze świetnego wykonania Michała Bajora, ale z ręką na sercu można przyznać, że Rubik „wyklaskał” sobie we Wrocławiu zasłużone brawa naprawdę zachwyconej publiczności.

Bardzo ucieszyło wszystkich pojawienie się na deskach kiedyś „jego” teatru – Jerzego Schejbala. W roli latarnika-przewodnika (alter ego samego Kołakowskiego) spinał prozą i poezją ten cały słowno-muzyczny rejs, a potem zamknął go filozoficzną klamrą, która pewnie i tak się niebawem otworzy. Dla kolejnych wystąpień z twórczością wrocławskiego barda i dla festiwalu jego imienia, co już zapowiada szefowa Fundacji im. Romana Kołakowskiego.

Aktorka i wokalistka, Agata Klimczak-Kołakowska, która postanowiła przejąć artystyczną schedę po mężu, wystąpiła w wyprodukowanym przez siebie wrocławskim koncercie dwukrotnie, na koniec każdej z jego części. „Port Amsterdam” i „Wędrowny blask” w jej wykonaniu zdają się zapowiadać, że nieraz wielka strata rodzi wielkie wyzwania. Za pomyślność tych ostatnich trzymamy więc teraz kciuki.

--------------------------------

„Non es finis – Koncert dla Romana Kołakowskiego”, scenariusz i reżyseria: Leszk Zduń, kier. muż. Grzegorz Bukowski, Rafał Konieczny,  scenografia: Wiesław Drzewiecki, prod.: Agata Klimczak-Kołakowska, Fundacja im. Romana Kołakowskiego. Wykonawcy: Grzegorz Bukowski, Beata Chyczewska, Tomasz Czechowski, Mirosław Czyżykiewicz, Katarzyna Groniec, Artur Gotz, Konrad Imiela, Agata Klimczak-Kołakowska, Rafał Konieczny, Marcin Kołaczkowski, Magda Kumorek, Maciej Miecznikowski, Ilona Ostrowska, Marcin Przybylski, Aleksandra Radwan, Janusz Radek, Piotr Rogucki, Piotr Rubik, Cezary Studniak, Jerzy Schejbal, Natalia Sikora, Olga Szomańska, Ewa Serwa, Monika Węgiel, chór Teatru Piosenki, zespoły taneczne: Cracovia Danza i Inwencja, zespoł wokalny Reaktywacja, grupa teatralna Płomienie. Premiera 10 czerwca 2019 r. w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

   

   

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl