wroclaw.pl strona główna Przedsiębiorcy i biznes we Wrocławiu Przedsiębiorczy Wrocław - strona główna

Infolinia 71 777 7777

11°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: brak pomiaru

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Przedsiębiorczy Wrocław
  3. Przedsiębiorca
  4. Nieruchomości we Wrocławiu
  5. Wrocławskie Kooperatywy Mieszkaniowe
  6. Jak robią to sąsiedzi – kooperatywy w Berlinie (cz. II)

W Berlinie od 10 lat powstają budynki mieszkalne realizowane nie przez deweloperów, ale przez przyszłych właścicieli i lokatorów. Kristien Ring napisała książkę o tym jak mieszkańcy tworzą swoje miasto – „Selfmade city”. Rozmawiają ją z nią młode polskie projektantki Marlena Happach i Monika Komorowska (Wywiad ukazał się w miesięczniku Architektura-Murator nr 05/2013 – publikujemy za zgodą autorek i wydawcy)

Inicjatywy self-made są szczególnie interesujące dla ludzi kreatywnych, reprezentantów artystycznych zawodów. Czy model self-made jest rzeczywiście dostępny dla każdego, nawet dla osób mniej otwartych i z mniejszymi możliwościami finansowymi?

- Oczywiście. Mieszkańcy są naprawdę bardzo różni. Jest wiele osób o artystycznych zainteresowaniach, szukających alternatywnych form mieszkania, czegoś innego, nowego. Mieszkania oferowane na rynku są bardzo stereotypowe i nie mogą służyć równocześnie jako miejsce, gdzie się żyje i pracuje, ani też przestrzenie „elastyczne”, których funkcja może się zmieniać. Jednak modelem self-made interesuje się coraz więcej osób, nawet gdy nie jest to powiązane z ich zawodem. Istnieją instytucje publiczne, takie jak Netzwerkagentur GenerationenWohnen, które oferują wsparcie w poszukiwaniu projektów i partnerów – grupy do wspólnego ich realizowania. Istnieją też organizacje prywatne tego typu.

W książce przedstawione są przede wszystkim przykłady budownictwa mieszkaniowego, ale opisałaś też procesy oddolne zmierzające do stworzenia przestrzeni publicznych, między innymi ogród Prinzessinnen, czy rewitalizację dawnej modernistycznej fabryki ExRotaprint. Czy model self-made może być używany także do innych celów niż mieszkalne?

- Poprzez te projekty chciałam pokazać, jak ważna jest oddolna inicjatywa dla miasta. Prinzessinnen Garten, który okazał się niezwykle istotny, powstał bez najmniejszego wsparcia miasta, a nawet wbrew jego władzom. Tuż przed oddaniem książki do druku odwołana została decyzja o zniszczeniu ogrodu. Działka miała zostać sprzedana, co spowodowało gwałtowne protesty. W przypadku ExRotaprint nie chodziło tylko o uratowanie budynku – ten przykład pokazuje też zasadę działania „poza własnością”. Wszyscy korzystający z przestrzeni wewnątrz obiektu płacą czynsz wspólnocie. Jej członkowie zdobywają też dodatkowe środki finansowe, na przykład z zagranicy, przeznaczając je na uratowanie budynku. Takie przykłady pokazują, dlaczego warto działać razem. Gdyby każdy chciał działać indywidualnie, ExRotaprint byłaby dziś tylko modernistyczną ruiną.

Czy oddolne inicjatywy są remedium na problemy miasta w czasach kryzysu? Jakie są korzyści dla miasta, dla społeczności, dla środowiska z realizacji tego rodzaju projektów?

- Największą wartością jest to co ludzie tworzą razem, współpracując ze sobą. To takie inspirujące i piękne – obserwować ludzi, którzy nie tylko chcą mieć swoje cztery ściany, ale przede wszystkim działać razem. Udało się też zrealizować wiele ekologicznych projektów. Trzy spośród opisanych przeze mnie budynków są całkowicie pasywne. Ponad połowa z nich to obiekty energooszczędne. Mniej więcej połowa funkcjonuje w oparciu o odnawialne źródła energii, a cztery korzystają wyłącznie z nich. Wiele budynków to eksperymenty przestrzenne, zmierzające do stworzenia możliwie elastycznej przestrzeni. Nie chodzi tylko o przesuwne drzwi. Często są to zupełnie nowe i świeże pomysły, pozwalające na szybkie przemiany wnętrza. Pod względem architektonicznym model self-made oznacza więc często poszukiwanie zupełnie nowych sposobów myślenia. Bardzo cenne jest w tych projektach to, że zawierają przestrzenie otwarte dla wszystkich, tak ważne dla mieszkańców dzielnicy czy miasta. Ogrody 17 spośród 32 budynków są ogólnodostępne. W książce opisuję projekty self-made z dużego przedziału czasu, można więc obserwować jak ludzie wzajemnie inspirowali się eksperymentami z przestrzenią. Teraz ponad połowa budynków ma otwarte dla wszystkich tarasy na dachach. Coraz częściej przestrzeń prywatna zamienia się w przestrzeń publiczną. Coraz więcej ludzi myśli: po co nam płot, o wiele ciekawiej byłoby mieć publiczny skwer niż prywatny ogród. To nowy rodzaj przestrzeni w gęstej berlińskiej tkance. Dotychczas dziedzińce były zamknięte. Oddolne inicjatywy jako narzędzie planistyczne pozwalają widzieć miasto jako proces, a nie jako zamkniętą całość, pojawiają się tam, gdzie są aktualnie potrzebne i pozytywnie oddziałują na swoje otoczenie.

A co z ryzykiem gentryfikacji?

- W przypadku tego typu realizacji trudno mówić o gentryfikacji. Z tych nowych domów prawie nikt się nie wyprowadził. Nawet więc w najstarszych budynkach sprzed 10 lat mieszkają ci sami ludzie, którzy je zrealizowali. I nie dotyczy to tylko spółdzielni, gdzie sprzedaż mieszkań jest niemożliwa. To samo dzieje się w przypadku inicjatyw przeprowadzonych w innej formule, w której stajesz się właścicielem swojego mieszkania i możesz je normalnie sprzedać po rynkowej cenie. Najistotniejsze zmiany, jakie wnoszą tego rodzaju przedsięwzięcia nie dotyczą więc aspektów ekonomicznych, ale wszelkich korzyści, jakie odnosi miasto: wypełniania pustek w zabudowie, tworzenia przestrzeni publicznej, wartości ekologicznych, równowagi społecznej generowanej przez nowe formy mieszkalnictwa, czyli najogólniej mówiąc zrównoważonego rozwoju.

Zastanawia nas, czy jeżeli tyle kreatywnych, barwnych osobowości działa razem przy opracowywaniu projektu, nie jest problemem dojście do rozwiązania, które odpowiada wszystkim.

- To zależy od samego architekta. Każdy z projektantów przedstawionych w książce działa inaczej. Niektórzy są bardzo otwarci na pomysły i dyskusję, i projekt powstaje przy wielkim zaangażowaniu mieszkańców. To wręcz niewiarygodne. Jest kilka bardzo udanych przykładów takiej współpracy, mimo powiedzenia, że gdzie kucharek sześć... Są też przykłady bardzo dobrej architektury wymyślonej przez samych projektantów, którzy raczej narzucili swoją wizję, a pozostali mieli wpływ tylko na przestawianie ścian w swoich mieszkaniach. Oczywiście, wokół projektu zawsze jest sporo dyskusji, ale chodzi w nich bardziej o strukturę niż o formę. Wszyscy mieszkańcy budynku R50 są architektami. I chyba grupa ta była nawet bardziej zgodna niż inne. Udało się im bardzo zredukować koszty. Stworzyli cały system rozwiązań, rodzaj katalogu elementów, które mogli sobie wybierać, między innymi zdecydowali się na takie samo standardowe wykończenie, także łazienek. Fasada jest zbudowana z 5 typów elementów (pełnych, przeszklonych itd.), więc w dowolny sposób daje się zaprojektować też wnętrza. Jest wiele wspólnej przestrzeni, wyeksponowano beton, cegłę i elementy konstrukcyjne. Podłogę stanowi wylewka betonowa z ukrytymi w niej łatwo dostępnymi instalacjami. Wszystko to przyczynia się do dużej elastyczności – budynek może się bardzo zmieniać. W ten sposób udało się też zaoszczędzić sporo pieniędzy. Metr kwadratowy kosztował niewiele ponad 2 tys. euro, łącznie z działką i wykończeniem.

Który z przedstawionych w książce projektów lubisz najbardziej?

- Każdy z nich jest dla mnie w jakiś sposób specjalny. Było mi bardzo trudno zamknąć się w 35 przykładach. W budynku przy Oderberger Strasse 56 na najwyższym poziomie znalazło się nietypowe studio przeznaczone dla gości albo na wynajem. Na parterze jest galeria i niewielka kafejka oraz sklep. Jest też wspólny dach. Takie projekty są naprawdę wartością dla miasta. To też doskonały przykład zróżnicowania możliwości wykorzystania przestrzeni. Można tam zrealizować wszystko, co okazuje się potrzebne albo opłacalne w danym momencie. A przecież nie wiemy, w jaki sposób będzie się zmieniać miasto. Pod względem architektonicznym bardzo ciekawy jest projekt Big Yard. Pokazuje, że możemy wypełniać puste działki w kwartałach zabudową w zupełnie innej typologii, znacznie lepiej dopasowaną do współczesnych potrzeb. Rodziny też potrzebują dla siebie przestrzeni w śródmiejskiej dzielnicy. Gdyby w tym miejscu zbudowano kamienice o typowym dla Berlina kształcie, byłby to horror. Nikt nie chce mieszkać dziś w niedoświetlonych kamienicach czynszowych. Bardzo ciekawe są też wszystkie przykłady budynków pasywnych. Może szczególnie 3xGRŰN – kilkupiętrowy dom w drewnianej konstrukcji, zbudowany w sposób maksymalnie ekologiczny, z zastosowaniem materiałów odnawialnych, tak by zminimalizować zużycie betonu. Zabrakło środków, by był w pełni pasywny, ale był bardzo bliski sprostania wszystkim standardom. Mimo rozwiązań ekologicznych, okazał się też dość niedrogi.

Mamy nadzieję, że ta rozmowa i książka zainspirują dyskusję o możliwości odnowienia idei wspólnego budowania w Polsce. Koncepcja dogęszczania śródmieścia poprzez realizacje self-madeto też pomysł dla Warszawy. Aktualnie miasto rozlewa się poza granice, ponieważ deweloperzy i inwestorzy indywidualni poszukują coraz tańszych działek, a śródmieście pustoszeje. Idealną dzielnicą dla działań self-made wydaje się również Praga Północ – najlepiej zachowana warszawska dzielnica, która jest dziś najbardziej zaniedbana. Widać już jednak pierwsze zwiastuny możliwych zmian, jak Inicjatywa Precel w Pałacyku Konopackiego i tymczasowe zaaranżowanie jego ogrodu na potrzeby lokalnej społeczności. Dzisiejsza Praga przypomina Prenzlauerberg sprzed 30 lat...

- Uważam, że idea self-made jest warta promocji w każdym mieście. Współpracuję z Helsinkami, gdzie sytuacja jest całkowicie odmienna od berlińskiej: bardzo wysokie ceny i wiele mieszkań własnościowych. Tam w modelu oddolnych działań upatruje się szansy na obniżkę cen i poprawę jakości. Ja sama bardzo chętnie odwiedziłabym Warszawę. Można by zorganizować spotkanie osób związanych z realizacją projektów self-made w Berlinie, w tym architektów, i przedstawicieli miasta.

Kristien Ring – projektantka, kuratorka, krytyczka, publicystka i dydaktyk, założycielka pracowni AA PROJECTS (2011) oraz Niemieckiego Centrum Architektury (Deutsches Architektur Zentrum; w latach 2005-2011 jego dyrektorka), współfundatorka galerii Suitcase Architecture. Jest Amerykanką, od 1991 roku mieszka i pracuje w Berlinie

Rozmawiały Marlena Happach i Monika Komorowska (Wywiad ukazał się w miesięczniku Architektura-Murator nr 05/2013 – publikujemy za zgodą autorek i wydawcy).

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama

Powrót na portal wroclaw.pl