wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

22°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 11:10

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Koty we Wrocławiu, ich przyjaciele i poddani
Kliknij, aby powiększyć
Pomnik Dantego i jeden z jego następców w antykwariacie przy ul. Szewskiej Grzegorz Rajter
Pomnik Dantego i jeden z jego następców w antykwariacie przy ul. Szewskiej

Na ślady kocich pazurów trafimy we Wrocławiu w dziesiątkach miejsc. Z okazji Międzynarodowego Dnia Kota przedstawiamy najsławniejsze wrocławskie koty i ich miłośników oraz miejsca, w których żyją.

Reklama

Kawiarnia KOTON, restauracja Kot Cafe, wielki rzeźbiony kot w podwórku przy ulicy Roosevelta, a z miejsc historycznych Koci Zaułek – to tylko wybrane przykłady miejsc, w których czci lub czciło się koty.

Czytaj także: Kocia Piękność Wrocławia 2022 - poznaj laureatów konkursu

Najsławniejszym jest jednak antykwariat naukowy przy ul. Szewskiej, w którym mieszkał przez 16 lat  Dante. Biało-rudy kocur jeszcze za życia stał się legendą, miał swój fanpajdż. Zachowywał olimpijski spokój wobec natrętów pukających w szyby wystawowe antykwariatu.

Pomnik Dantego przy ul. Szewskiej, fot. Tomasz Hołod / www.wroclaw.pl

Pomnik Dantego przy ul. Szewskiej, fot. Tomasz Hołod / www.wroclaw.pl

- Spośród sześciu kotów, które wtedy miałam, Dante był najmarniejszy, dlatego nikt go nie chciał i został z nami – mówi pani Małgorzata, właścicielka antykwariatu. – Jego następcami są Ryżart i Tycjan, a zwierzęcy skład uzupełnia piesek Kokos.

W ciepłe dni jego ulubionym miejscem był parapet przy wejściu do antykwariatu. Dzisiaj w tym miejscu znajduje się jego pomnik. To prawdopodobnie jedyna we Wrocławiu taka figura postawiona zwierzęciu znanemu z imienia. Do dzisiaj Dante to kot – instytucja.

Kot ratuszowy, czyli Wrocek

Taki status osiągnął już kot Wrocek, rasowy brytyjczyk, rezydent wrocławskiego Ratusza. Trzy lata temu został porzucony na dworcu autobusowym przez poprzednich właścicieli. Adoptował go prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk, a imię pomogli wybrać wrocławianie. Dzisiaj Wrocek ma grono wiernych wielbicieli (oczywiście, hejterów też się dorobił). Jest milczącym uczestnikiem ważnych narad, prezydent Wrocławia jest pewien jego dyskrecji. Zarazem potrafi z wdziękiem rozbroić urzędową powagę, np. przechadzając się po stole w prezydenckim gabinecie. Oswaja stremowanych wizytą gości, kocimi metodami prowokuje do zabawy.

Ulubione miejsce Wrocka w gabinecie prezydenta Wrocławia, fot. UM Wroclaw

Ulubione miejsce Wrocka w gabinecie prezydenta Wrocławia, fot. UM Wroclaw

Prezydent Jacek Sutryk mówi o Wrocku: - Mój mały przyjaciel, i dodaje: - Trzy lata zawiązała się między nami szczera przyjaźń. Wrocek ma w gabinecie swoje ulubione miejsca: szczególnie upodobał sobie biurko, no ale to nie dziwne – ciągnie go do pracy tak bardzo, jak mnie. Jego obecność, przyjazny charakter, wprowadzają element harmonii, a w dni szczególnie intensywne w wydarzenia – dozę spokoju, wyciszenia. To jest szczególna więź i cieszę się, że mam tak oddanego przyjaciela.

Mizianie przynosi szczęście

Mniej lub bardziej zadomowionych miauczących rezydentów ma więcej wrocławskich instytucji.

Niewielka kotka mieszka w klasztorze Sióstr Maryi Niepokalanej na Ostrowie Tumskim. Zaprzyjaźniony dachowiec przechadza się wokół Arsenału miejskiego, gdzie mają siedziby Muzeum Militariów i Muzeum Archeologiczne. Kot z sąsiedztwa zagląda do zwierzyńca Uniwersytetu Przyrodniczego przy ul. Chełmońskiego.

Tusia (nazywana także Dusią) pomieszkuje w Ogrodzie Botanicznym Uniwersytetu Wrocławskiego. Chociaż pracownicy ogrodu dbają, by nie chodziła głodna i ma aż trzy miseczki, to sama też potrafi upolować sobie obiad. Natomiast na terenie kampusu Politechniki Wrocławskiej żyje Mizia. Czarna, wesoła kotka jest ulubienicą pracowników i studentów Wydziału Elektroniki, Fotoniki i Mikrosystemów. Uwielbia jeść, spać i się przytulać. Studenci wierzą, że przynosi szczęście na egzaminach. Jak przystało na pupilkę specjalistów od nowych technologii Mizia ma swój profil na fejsbuku.

W stajni rekreacyjnej na terenie Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych Partynice króluje Kicia, biała kotka w szare łatki. Jej ulubione zajęcie to wylegiwanie się na balu słomy lub siana. Codziennie czeka przy swoich miskach, przy pokoju stajennych, ale jest także bardzo dobry łowca. Pilnuje porządku w paszarni, czyli magazynie paszy dla koni.

Kicia panuje w stajniach rekreacyjnych na Wrocławskim Torze Wyścigów Konnych Partynice, fot. WTWK Partynice

Kicia panuje w stajniach rekreacyjnych na Wrocławskim Torze Wyścigów Konnych Partynice, fot. WTWK Partynice

Więcej kotów mieszka w kompleksie stajni wyścigowych. Tamtejszą kocią ferajnę tworzą: Grażyna, Bufor, Szajba, Rudy, Lola, Nygus. - Jednak na teren stajni wyścigowych wstęp mają tylko ścisłe grono osób: trenerzy, jeźdźcy oraz obsługa stajni. Dlatego to Kicia ze stajni rekreacyjnej jest najbardziej znanym kotem na Partynicach – mówi Piotr Makarewicz z Wrocławskiego Toru Wyścigów Konnych Partynice.

Na służbie u Jej Kociej Wysokości

- Nasza cywilizacja jest podporządkowana kotom. To oczywiste – bez wahania przekonują właściciele dachowców, maine coone’ów, rosyjskich niebieskich, perskich, syjamskich, norweskich leśnych i tureckich zwisłouchych.

Wystarczy zajrzeć do sieci, by trafić na setki specjalistycznych serwisów, blogów, profili społecznościowych poświęconych kotom lub posłuchać ich właścicieli.

- Kot to stan umysłu. To ten wzrok, który ciebie śledzi. To ta bezczelność jego głodu; to impertynencja żądania otwierania każdych drzwi bez powodu; to najmniej zrozumiały wybór miejsca spania; to jego głowa na twojej grdyce; to rozszarpane narożniki i beznadziejnie splątane motki wełny. To wierność i niezależność w jednym, wielkie wzajemne zauroczenie, ale i ... pobudka o 5 rano – wyznaje Piotr Oszczanowski. Dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu mieszka z dwoma kotami - Pandą i Kubą. - Ty nie masz kota, to kot ma ... ciebie. I to w tym wszystkim jest najpiękniejsze!

Tomasz Broda, artysta-plastyk, grafik: - Człowiek ma ten zaszczyt, że może kotu służyć. Koty terroryzują nas w miękki sposób - mówi wykładowca ASP we Wrocławiu, i słychać w jego głosie spore życiowe doświadczenie. Dzisiaj ma dwa koty Śrubkę i Maciusia, ale wcześniej były Lula, Ninia, Kefir, Bromba i Elegant.

Kot z tomu "Przygody przyrody" Zbigniewa Macheja, rys. Tomasz Broda

Kot z tomu "Przygody przyrody" Zbigniewa Macheja, rys. Tomasz Broda

Miały różne charaktery i stawiały wiele wyzwań, także wychowawczych.  – Kefir lubił spacery poza domem i wieczorami szukałem go po okolicy, wołając: „Kefir, Kefir”. Przechodnie mogli pomyśleć, że jestem sprzedawcą kefiru. Bromba była najmniejszym kotem w mocie, ale jak dorosła to tylko krążyła między miską a kuwetą, aż doprowadziła się do takiego stanu, że nie była w stanie wskoczyć na krzesło – opowiada Tomasz Broda. - Natomiast Elegant był małomówny. Trzeba się było domyślić, czego oczekuje. Na przykład, kiedy chciał wyjść i nie dostatecznie szybko otworzyłem drzwi, to potrafił zwrócić na siebie uwagę, obsikując komputer.

Beata Wołczyk, skrzypaczka i dyrygentka, artystka Teatru Muzycznego Capitol, ma rocznego brytyjczyka o imieniu Largo. – Koty wprowadzają w domu spokój. Wyczuwają, kiedy źle się czujemy, przychodzą i się przytulają – wylicza zalety ludzko-zwierzęcej przyjaźni. – Mają zdolność oswajania sobie ludzi. Jeden z moich znajomych był zdecydowanym przeciwnikiem sprowadzenia kota do domu. Ustąpił pod naciskiem bliskich, a pół roku później opowiadał o swoim kocie z olbrzymią czułością.

Według artystki największą ich zaletą jest obecność, po prostu. – Natknęłam się w sieci taki wpis. „Niestety, nie mogę dzisiaj przyjść do pracy, ponieważ mój kot siedzi mi na kolanach”. I ja rozumiem ten argument – mówi.

Artystów kociarzy związanych z Wrocławiem jest spore grono. Francuski malarz Balthus, którego matka pochodziła z Breslau, był nazywany królem kotów, ponieważ wiele z nich sportretował. Kocią serię grupy Luxus można obejrzeć w Pawilonie Czterech Kopuł - Muzeum Sztuki Współczesnej. Kilka znakomitych wystaw z kotem w tytule zrealizował Antek Wajda.

Kot naukowy, czyli Blanc

Kociarzy napotkamy także wśród urzędników, menadżerów, lekarzy, sklepikarzy, polityków. Pan Leszek, portier w siedzibie Ossolineum, pożegnał niedawno Tosię, szylkretową dziesięcioletnią kotkę. – Wyszła z domu i pewnie wdała się w jakąś kocią bójkę, bo wróciła obolała. Nie miała widocznych ran, lecz była jakaś nieswoja. Dwa dni później odeszła – opowiada wzruszony mężczyzna.

Ogłoszenie uliczne, Krzyki, Wrocław, około roku 2010, fot. archiwum prywatne

Ogłoszenie uliczne, Krzyki, Wrocław, około roku 2010, fot. archiwum prywatne

Dr Andrzej Żak z Politechniki Wrocławskiej przyznaje wprost, że nie przepadał za kotami. – Aż cztery lata temu na życzenie żony podarowałem jej parę kociąt, rodzeństwo. W ciągu kilku tygodni zmienił się mój stosunek do nich i dzisiaj nie wyobrażam sobie domu bez Blanca i Bani – mówi naukowiec.

Na Blancu i Bani się nie kończy, bo do Żaków przychodzi sześć innych, wioskowych kotów, głównie wyspać się i najeść.

- Ogólnie rzecz ujmując, koty z natury są niezależne, a do człowieka momentami odnoszą się nawet pogardliwie – przyznaje dr Żak. – Natomiast między sobą nawet te spokrewnione różnią się charakterami. Bania jest domatorką, natomiast Blanc lubi wypuścić się dalej od domu. Dlatego nabyliśmy dla niego obrożę z nadajnikiem GPS, aby łatwiej go znaleźć.

Blanc ma także inne atuty. Dr Żak, specjalista w zakresie mikroskopów elektronowych, wspomina o nim w swojej publikacji naukowej i dziękuje za „wartościowe dyskusje”. - To nawiązanie do znanej w świecie naukowym sprawy kota Chestera – mówi dr Andrzej Żak.

W latach 70. amerykański fizyk i matematyk Jack H. Hetherington przygotował artykuł naukowy dotyczący właściwości izotopu helu. Znajomy zwrócił mu uwagę, że w pracy pisze o autorze „my”, mimo że pracował nad nią sam. Recenzenci mogą to uznać za pomyłkę i wymagać wprowadzenia poprawki przed publikacją. Naukowiec uznał, że na przepisywanie całej pracy (to jeszcze epoka maszyn do pisania) nie ma ochoty, łatwiej będzie zmienić stronę tytułową i dopisać autora. Dopisał nazwisko F.D. C. Willard, gdzie F.D. to Felis domesticus, z łaciny: kot domowy. C to inicjał Chester, tak miał na imię kot syjamski Hetheringtona, a Willard to imię ojca Chestera. Sprawa się wydała, kiedy któryś z gości uniwersytetu w Michigan chciał się umówić  na spotkanie z F.D.C. Willardem.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl