Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Niemcy wyjeżdżają, zostają ich przedmioty
Wystawę „Rzeczy przysposobione” poprzedził rozpoczęty w 2019 roku projekt naukowy, w którym badaczki chciałby sprawdzić, jaka jest relacja między przedwojennymi przedmiotami (które były często obce i problematyczne), a współczesnymi mieszkańcami i mieszkankami Wrocławia i Szczecina. Wybór tych akurat miast był kluczowy.
– W bardzo krótkim czasie we Wrocławiu i w Szczecinie nastąpiła całkowita wymiana ludności. Weszliśmy w świat, który był nam mentalnie obcy. Nie byliśmy w stanie go przyswoić, zrozumieć. Byliśmy obciążeni, bo trzeba to podkreślić, skrajną traumą. Trafiliśmy do miejsc, w których niedawno żyli jeszcze ci, którzy wyrządzili nam taką krzywdą. A jednocześnie jak niezwykle odnieśliśmy się do tej obcej spuścizny. Jakim trzeba być dojrzałym, świadomym i wspaniałomyślnym narodem, abyśmy dziś mogli docenić przeszłość, zabytki etnograficzne – tłumaczy Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu (Muzeum Etnograficzne jest oddziałem MN).
– Oczywiście, skuwaliśmy niemieckie napisy, zrzuciliśmy z piedestałów niemieckie pomniki, ale jednocześnie ocaliliśmy fragment nieprawdopodobnej spuścizny, jaką zastaliśmy – dodaje.
– Ekspozycja „Rzeczy przysposobione” rozgrywa się w dwóch ramach czasowych – dotyczy współczesności, ale i powojennego długiego procesu oswajania i przejmowania przestrzeni i rzeczy. Opowiadamy o przedmiotach, które przetrwały do dnia dzisiejszego. O ich używaniu, przysposabianiu, emocjach, jakie te przedmioty generują. Staramy się krytycznie spojrzeć na pojęcie „niemieckie”, albo „poniemieckie”, wskazując, że jest to pewna figura wyobrażona, której znaczenia zmieniają się wraz ze zmieniającym się kontekstem historycznym i społecznym – wyjaśnia Katarzyna Maniak, współkuratorka wystawy.
Badaczki pukają do drzwi we Wrocławiu i w Szczecinie
Projekt naukowy „Porządek rzeczy” zaczął się od wielu pytań badaczek – Anny Kurpiel i Katarzyny Maniak.
– Miałyśmy szereg pytań. Chciałyśmy zobaczyć, jak te przedmioty funkcjonują obecnie, jaka jest ich rola w życiu mieszkańców, jak są pielęgnowane w instytucjach kultury, czy jest na nie moda, czy jesteśmy na ich obecność otwarci, czy nadal są problematyczne, w jakich miejscach stoją, czy są ważne i cenne – opowiada Anna Kurpiel, współkuratorka wystawy.
Aby przedmioty obejrzeć i móc o nich opowiedzieć, badaczki nie tylko odwiedzały muzea, instytucje kultury, rozmawiały z aktywistami, instagramerami, czy blogerami. Przede wszystkim pukały do drzwi wrocławskich i szczecińskich mieszkań.
Nie było listy lokatorów, selekcja dotyczyła osiedli, gdzie zachowało się najwięcej przedwojennych budynków. Obydwie kuratorki odwiedziły ok. 20 mieszkań we Wrocławiu i ok. 20 w Szczecinie.
– Chodziłyśmy od domu do domu, prosiłyśmy nieznane nam osoby, aby wpuściły nas do siebie, uchyliły rąbka prywatnej przestrzeni, pokazały nam przedmioty i opowiedziały, jak żyją i się odnajdują w przedwojennych mieszkaniach. Wiele osób zdecydowało się nas wpuścić, pokazać rzeczy, często dla nas zaskakujące. Często nie były wcale bardzo wartościowe, ale stanowiły wartość dla danej osoby – tłumaczy Anna Kurpiel.
Badaczkom towarzyszył w pracy fotograf Łukasz Skąpski, który dokumentował wizyty u właścicieli mieszkań. Jego zdjęcia są zarówno częścią książki wydanej jako zwieńczenie projektu (tom „Porządek rzeczy” ukazał się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Jagiellońskiego), jak i stanowią integralny element wystawy w Muzeum Etnograficznym.
Książka była zwieńczeniem projektu, ale jego prawdziwym zakończeniem jest wystawa „Reczy przysposobione” w oddziale Muzeum Narodowego we Wrocławiu. – Dzięki tej ekspozycji relacje, które nawiązały się w terenie mogą dalej trwać, a osoby, od których pożyczyłyśmy przedmioty, przyjdą na wystawę – nie kryje radości Anna Kurpiel.
Przedmioty pozostawione, przedmioty przysposobione
Sercem wystawy jest olbrzymi stół, który podpierają setki niemieckich książek. To instalacja artystyczna Łukasza Skąpskiego, który fotografował też obecnych właścicieli poniemieckich mieszkań i wnętrza, w których zachowało się sporo przedmiotów po dawnych lokatorach.
Dookoła stołu przedmioty z przedwojennego Breslau – od pocztówek i albumów fotograficznych poprzez porcelanę stołową, młynki, butelki, po sukienkę z szala kupionego na szaberplacu i obrazy.
Przycisk do papieru z zatopioną fotografią dziewczynki
Nasza rozmówczyni znalazła ten przedmiot w domu babci na Dolym Śląsku i z niedowierzaniem przyglądała się znajdującej się w środku fotografii zastanawiając się, jak to możliwe, że ta dziewczynka to Niemka, skoro opowieści, jakie słyszała dotyczyły przede wszystkim agresorów Niemców.
Obraz, który zatrzymał się w czasie
Na co dzień wisi w mieszkaniu wrocławianki, Pani Teresy na osiedlu Grabiszyn/Grabiszynek.
– Kiedy jej rodzice się wprowadzili, jeszcze przez kilka miesięcy mieszkali z niemieckimi właścicielami, nawet się zaprzyjaźnili. Wychodząc z domu Niemcy prosili, aby ten właśnie obraz został na ścianie. Trudno odtworzyć, dlaczego akurat ten przedmiot, ale cały czas wisi w tym samym miejscu. Pani Teresa wiedziała o tej historii, uszanowała wolę rodziców, a wystawa to pierwszy moment, kiedy obraz został na tak długo zdjęty ze ściany – opowiada Anna Kurpiel.
Korespondencja rodziny Meinków z Breslau
Ich pocztówki należały po wojnie do rodziny Pani Lidii Barankiewicz. Przetłumaczyła, z pomocą, treść korespondencji i zaczęła szukać historii rodziny Meinków. Odtworzyła ich drzewo genealogiczne i zna na pamięć imiona Kurta, Friedy, Marty, żyje ich losami.
Świnki trzy sióstr Kozińskich
Znaleziona w piwnicy szczecińskiego domu w latach 50. figurka trzech świnek na zawsze splotła się z historią rodziny Kozińskich, w której dorastały trzy siostry. To były absolutnie ich ukochane świnki.
Wystawa „Rzeczy przysposobione” potrwa w Muzeum Etnograficznym do 25 sierpnia 2024.