wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

17°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 09:55

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Wybrzmiał Wrocławski Sound
Kliknij, aby powiększyć
Koncerty dwudniowego przeglądu Wrocławski Sound zorganizowano na obu scenach Impartu Fot. Tomasz Walków/archiwum www.wroclaw.pl
Koncerty dwudniowego przeglądu Wrocławski Sound zorganizowano na obu scenach Impartu

Wietrzny weekend we Wrocławiu warto było spędzić w Imparcie. W piątkowy i sobotni wieczór (6 i 7 grudnia) można tam było usłyszeć aż dwanaście muzycznych „podmiotów wykonawczych” i przekonać się na własne uszy, że wrocławska scena muzyczna jest silniejsza niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

Reklama

Koncerty dwudniowego przeglądu Wrocławski Sound zorganizowano na obu scenach Impartu. Gdy jeden kończył się na Scenie Kameralnej, chwilę później na Scenie Teatralnej rozpoczynał się drugi. Wystarczyło przejść kilka kroków, by znaleźć się w następnym, kompletnie innym od poprzedniego świecie dźwięków. Bo taki też był chyba zamysł organizatorów – rozwinąć przed wszystkimi chętnymi szeroki wachlarz stylistyk muzycznych, łączących się ze sobą wyłącznie poprzez miejsce zamieszkania uprawiających je artystów. I choć wszystko zaczęło się w piątek od dość pretensjonalnego występu studencko-juwenaliowych Naczyń Połączonych, kolejne koncerty były przynajmniej intrygujące, a w dwóch wypadkach – wręcz rewelacyjne.

Pierwszego dnia intrygujący był na pewno występ zespołu Ŝanĝo poruszającego się w rejonach umownie zwanych World Music, skutecznie uwodzącego publiczność nie tylko pokojowym przesłaniem, ale i transową muzyką wykonywaną na nietypowych instrumentach. Fani Osjana mogliby ich zapewne polubić. Dobre wrażenie pozostawiła po sobie formacja Flying Moses, uprawiająca kombinację popu, trip hopu i muzyki klubowej. Nieźle wypadła Natalia Lubrano, niegdyś wokalistka zespołu Miloopa, dziś w odsłonie solowej – wyrazista, nieco prowokująca, w świetnej formie głosowej. Dobrze zaprezentował się również zespół Synaptine, niepotrzebnie może mącący odbiór swoich fajnych i prostych, nieco postgrunge'owych piosenek zagmatwanymi koncepcjami o „symptomatyczności muzyki samej w sobie jako pierwotnego kanału dystrybucji przekonań, wierzeń, emocji, opinii...”. Rewelacją był natomiast występ zespołu Night Out. Połączenie mocnej elektroniki z jazzem, syntetycznych basów z trąbką, wszystkie te hipnotyzujące, długie kompozycje, fantastycznie wykonane i wbijające w fotel samym tylko zaangażowaniem wykonawców – oto prawdziwa perła piątkowego zestawu. 

Sobotni set rozpoczął Behavior, zespół znany z muzycznej oprawy serialu animowanego „Włatcy Móch”. Panowie mieli pecha, bo coś im uporczywie buczało we wzmacniaczach, ale wypadli nie najgorzej – duża w tym zasługa ich charyzmatycznego wokalisty. Nie mniej skutecznie dała czadu gitarowa, elektroniczna i hip-hopowa jednocześnie Mixtura. Walcem po słuchaczach przejechała uznana w środowiskach fanów industrialu Job Karma. Po jej godzinnym występie, uzupełnianym makabrycznymi wizualizacjami na ekranie, muzyka Jahgi – elektroniczna, czasem taneczna, a czasem wręcz balladowa – stanowiła cenną chwilę wytchnienia. Zamykający sobotni skład, i cały przegląd w ogóle, najbardziej chyba rozpoznawalny spośród całej dwunastki wykonawców OCN (dawniej Ocean) wypadł w swoim akustycznym koncercie z kolei aż nadto przewidywalnie i zachowawczo. Bo prawdziwym zwycięzcą – choć nie był to przecież żaden konkurs i nikt nie rozdawał na Wrocławskim Soundzie żadnych nagród – i to nie tylko soboty, ale całego przeglądu w ogóle, był zespół Neony Na Dęte, czyli grupa Neony uzupełniona o sekcję dętą z formacji Naczynia Połączone. Ich indie rock może się podobać, może też irytować pewną wykonawczą manierycznością, ale na żywo Neony to prawdziwa petarda. Radość i swoboda grania, profesjonalizm skutecznie zakamuflowany autentyczną spontanicznością, doskonałe, przebojowe kompozycje, dobre, polskie teksty – aż dziw, że przepis na dotarcie do serc słuchaczy okazuje się taki prosty i że tak mało wykonawców ma ochotę z niego korzystać.

Dwa dni jubileuszowego, piątego już Wrocławskiego Soundu mogły się więc podobać, a ci, którzy przyszli do Impartu, mogli poczuć uzasadnioną dumę z dokonań lokalnej sceny. Szkoda tylko, że zainteresowanych było tak niewielu. O imprezie trudno było nie wiedzieć, bilety nie były drogie. Frekwencja była jednak dramatycznie niska.

Może to przez ten wiatr? Może przez ziąb? Żeby nie popadać w przesadny defetyzm, przyjmijmy optymistycznie, że gdyby nie fatalna pogoda Impart pękałby w szwach. 

Przemek Jurek

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl