wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

19°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 20:05

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Uczta tylko dla smakoszy: Madeleine Peyroux na żywo

Środowy wieczór w Synagodze pod Białym Bocianem był wieczorem sennym i nieco leniwym. Na scenie Madeleine Peyroux wraz z Barakiem Morim i Jonem Heringtonem, na widowni niemal komplet publiczności, w powietrzu – medytacyjny nastrój zadumy i nostalgii. Dla słuchaczy lubujących się w tego typu muzycznych klimatach, w akustycznym połączeniu bluesa z jazzem (ze zdecydowaną przewagą bluesa) niemal dwie godziny z Peyroux musiały być fantastycznym doświadczeniem.      

Trzeba jednak przyznać, że w pewnym momencie artystka zaniepokoiła się stanem psychicznym swoich wrocławskich fanów. – Nie dołuję was za bardzo? – spytała. Niby żartem, ale jednak z troską. Co ciekawe, odpowiedź publiczności nie była ani natychmiastowa, ani zdecydowana. – No, no! – padło wreszcie z kilku miejsc, ale zabrzmiało jakoś tak bez przekonania. Peyroux niezmiernie to wahanie rozbawiło. I dalej śpiewała swoje (i nieswoje) piosenki, konsekwentnie utrzymując się w ryzach zaproponowanej przez siebie atmosfery.

Jak wyglądał repertuar koncertu? Peyroux zrobiła wrocławianom przegląd swojego dorobku. Wykonała co prawda kilka piosenek z ostatniej płyty „The Blue Room” – m.in. „Take These Chains”, „Changing All Those Changes”, „Guilty”, „Bye Bye Love” i „Desperadoes Under The Eaves” – nie koncentrowała się jednak na najnowszym materiale. Usłyszeliśmy także sporo piosenek pochodzących z jej starszych albumów, takich jak choćby od razu rozpoznane przez publikę „I'm Allright”, przyjęty owacyjnie cover przeboju Leonarda Cohena „Dance Me To The End Of Love” czy wykonany już na bis utwór z drugiej płyty artystki pt. „This Is Heaven To Me”. Było więc różnorodnie, a trasa Re/Creation Tour nie okazała się festiwalem przeróbek, ale przeglądem najciekawszych pozycji w repertuarze Peyroux w schludnych aranżacjach na kontrabas oraz gitarę akustyczną i elektryczną (a czasem ukulele).

A propos gitary elektrycznej – oczywiście gwiazdą wieczoru była Peyroux, ale Jon Herington również potrafił skoncentrować na sobie uwagę publiczności i kilka razy dostał solidne brawa za swoje oszczędne, ale piękne solówki. Lekkość i finezja, z jakimi ten muzyk wydobywa dźwięki ze swojego instrumentu, rzeczywiście zasługują na najwyższe uznanie. Barak Mori również miał kilka popisowych momentów. Krótko mówiąc, Madeleine Peyroux występuje w doskonałym towarzystwie i – sądząc po jej spontanicznych reakcjach w trakcie co bardziej efektownych zagrywek kolegów – świetnie zdaje sobie z tego sprawę.

A czy rzeczywiście „zdołowała” publiczność? Raczej nie. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że lepiej byłoby zerkać na jej występ znad stolika w jakiejś zadymionej knajpie niż siedząc sztywno w reprezentacyjnych wnętrzach Synagogi pod Białym Bocianem. Bo jakby nie wychwalać twórczości (i „odtwórczości”) Madeleine Peyroux, ta amerykańska wokalistka jest raczej mistrzynią muzyki tła, nieinwazyjnych dźwięków towarzyszących rozmowie czy wieczornej lekturze, a takie granie niekoniecznie broni się w bezpośrednim kontakcie. Czasem bywa zwyczajnie nudne – zanadto jest wypolerowane, zbyt dopracowane i zbyt wysmakowane, by mogło porwać za sobą mniej cierpliwych słuchaczy. Ale, jako się rzekło, ci którzy rozsmakowują się w takich klimatach, zapewne wychodzili z synagogi zachwyceni.      

Przemek Jurek

Madeleine Peyroux wystąpiła 7 maja w Synagodze pod Białym Bocianem

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl