Artysta został napadnięty na parkingu przez uzbrojonego w paralizator napastnika, który wyrwał mu futerał ze skrzypcami i uciekł. Almond, na co dzień koncertmistrz Milwaukee Symphony Orchestra, nie był właścicielem instrumentu, a jedynie pożyczał go od pragnącej zachować anonimowość amerykańskiej rodziny.
Dwa lata temu amerykański artysta gościł we wrocławskiej Akademii Muzycznej, która obchodziła wówczas 150. rocznicę śmierci swojego patrona Karola Lipińskiego. Zaproszeni na konferencję prasową dziennikarze mogli dokładnie obejrzeć skrzypce, na których niegdyś grał wybitny romantyczny wiolinista, a ich brzmienia posłuchała też w Auli Leopoldyńskiej publiczność wrocławska.
Instrument wykonany przez włoskiego lutnika Antonio Stradivariego został wykonany w wyjątkowo dobrym okresie, czyli pierwszej ćwiartce 1700 roku. Frank Almond wypożyczył go na dłuższy czas od amerykańskiej rodziny, która nie mogła się zdecydować, co zrobić z tak cennym przedmiotem. Historia skrzypiec jest dość niezwykła, bo przez pewien czas w ich posiadaniu był słynny włoski kompozytor Giuseppe Tartini, potem należały m.in. do jego ucznia, od którego otrzymał je w końcu Karol Lipiński. Co ciekawe, w latach trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku skrzypce znajdowały się w Hawanie i ktokolwiek koncertował w stolicy Kuby miał do dyspozycji właśnie instrument Lipińskiego, zresztą jego ulubiony.
Magdalena Talik