wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

24°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: poniżej normy

Dane z godz. 13:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Siła spokoju. Po koncercie Collegium Vocale Gent

Na taki zespół się czeka z utęsknieniem. Czasem rok, innym razem ponad trzy lata, jak teraz, kiedy belgijska formacja wokalno-instrumentalna ponownie przyjechała do Wrocławia ze swoim charyzmatycznym dyrygentem Philippem Herreweghe. Czasem artyści potrafią wprowadzić słuchaczy w odmienny stan świadomości, ale bywa że ich kreacja pozostaje na znakomitym poziomie, choć pewnej magii jednak, mimo to, brakuje. To chyba przypadek wtorkowego wieczoru, który otworzył cykl koncertów w ramach Akademii Bachowskiej, w ramach której do niedzieli 9 lutego niemal codziennie odbywają się koncerty z repertuarem, nawet nie złożonym wyłącznie z utworów Jana Sebastiana Bacha, to bezpośrednio z nim związanym.

Philippe Herreweghe jest w świecie jednym z najwybitniejszych (a wielu krytyków uważa, że wręcz niedoścignionym) specjalistą od odczytania wokalno-instrumentalnej części spuścizny lipskiego kantora. Co jest wciąż siłą Collegium Vocale Gent pod wodzą Belga? To, co on sam wymieniał podczas konferencji prasowej, jako cechy niezbędne i przynależne wartościowym interpretacjom bachowskim. Uzyskanie głębi, czystość, szlachetność, koncentrowanie się na sensie tekstu, na legato, instrumentalna precyzja. Do tego dodana drobna uwaga. – Daję śpiewakom wolność, a jeśli kieruję, to dyskretnie, szanując ich wrażliwość i inteligencję. Łatwe do zrealizowania? Odpowiedzią jest niesłabnąca popularność zespołu z Gandawy i brak na horyzoncie konkurencyjnej młodej formacji, która ośmieliłaby się konkurować z Collegium Vocale Gent.

Są, rzecz jasna, inni dyrygenci, jak John Eliot Gardiner, Ton Koopman, czy wreszcie Masaaki Suzuki (może wreszcie warto byłoby zaprosić go do Wrocławia?), którzy w szczególny sposób faworyzują Bacha wśród innych wielkich mistrzów baroku. Każdy z nich wypracował własne brzmienie, własny styl. Ten sygnowany przez Philippe’a Herreweghe melomani kochają szczególnie, jakby (nie tylko śledząc i analizując nagrania oraz koncerty) instynktownie czuli, że jest bardzo bliski ideałowi.

We wtorek zabrzmiały: kantata Ich hatte viel Bekümmernis, motet O Jesu Christ, meins Lebens Licht i wreszcie Magnificat D-dur. Bodaj najpiękniej ostatnie z wymienionych dzieł, w kantacie odczuwało się jednak brak solistów, którzy do Wrocławia nie przyjechali, zwłaszcza sopranistki Dorothee Mields, czy świetnego kontratenora Damiena Guillona. Bas Peter Kooij, choć niezwykle doświadczony, nie wzbudza takiego zachwytu, jak jeszcze pięć lat temu, a kontratenor Robin Blaze zdecydowanie lepiej prezentował się w duecie z tenorem Thomasem Hobbsem niż solo. Niemniej, nie zabrakło momentów magicznych i, co ciekawe, albo może raczej naturalne, dotyczyły drugiej części koncertu, a potem wypraszanych bisów. Prawdopodobnie jedynych, bo w niedzielę śpiewacy wykonają Mszę h-moll, a tu opcja powtórzenia którejkolwiek z części będzie raczej wykluczona.

Magdalena Talik

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama