Mirosława Kuczkowska: Dlaczego zajmuje się pani problemem adopcji dzieci?
Magdalena Różczka: Od kiedy zostałam mamą, myślę o dzieciach, które nie mają domu, i zastanawiam się, co mogę zrobić, aby więcej osób wzięło pod uwagę rodzicielstwo zastępcze. To jest nieoceniona szansa dla dzieci, które z rożnych przyczyn nie mogą być wychowywane przez biologicznych rodziców.
– Jak wrażliwość na te kwestie wpływają na Pani pracę zawodową?
– Gdy myślę o sobie, to w pierwszej kolejności widzę siebie jako mamę swoich trzech córek. Następnie całe serce oddaję przedsięwzięciom charytatywnym. Potem długo, długo nie ma nic, aż pojawia się mój zawód. I choć lubię aktorstwo, to czuję, że poświęcam się mu głównie po to, aby mój głos jako ambasadorki dzieci był lepiej słyszalny.
Kino, które ma wpływ
– Takim głosem był film „1800 gramów”. Grała w nim Pani kierowniczkę fundacji szukającej opiekunów dla dzieci pozbawionych rodzin.
– Do dziś wzrusza mnie odzew, jaki ten film wywołał. Spotykam osoby, które mówią mi, że po jego obejrzeniu pomyślały – a to już bardzo wiele – aby zostać rodzicem zastępczym lub adopcyjnym. To są najpiękniejsze momenty mojego życia, to mnie uskrzydla.
– Dlatego myśli Pani o nowym projekcie?
– Dzięki „1800 gramów” uświadomiłam sobie, że film jest potężnym narzędziem, który można wykorzystać, aby pomóc dzieciom. Wpadłam więc na pomysł, aby stworzyć film albo serial o rodzicielstwie zastępczym. Szukam jeszcze formuły, bo chcę, aby było to coś prawdziwego.
– Skłania się Pani bardziej w stronę dokumentu czy raczej fabuły?
– To na pewno nie będzie dokument. Oczywiście chcemy bazować na prawdziwych historiach, dlatego odwiedzamy wraz ze scenarzystami rodziny zastępcze i fundacje zajmujące się adopcją. Chcemy, by nasz serial był prawdziwy i by ocieplił wizerunek rodzin zastępczych, a niektórym uzmysłowił, że taki rodzaj rodzicielstwa w ogóle istnieje.
Czy serial powstanie we Wrocławiu?
– Skąd pomysł, aby miejscem akcji był wrocławski ośrodek Fundacji Zobacz Mnie?
– Zastanawiałam się, czego tak naprawdę trzeba rodzicom zastępczym, i zdałam sobie sprawę, że oni potrzebują miejsca, w którym mogą dzielić się doświadczeniami i uzyskać konkretną pomoc. Idealnym miejscem wydał mi się ośrodek, w którym wsparcie otrzymują z jednej strony dzieci, które potrzebują rodziny, a z drugiej – ich rodzice zastępczy. Znam takie dwa w Polsce to „Lighthouse” w Białej Podlaskiej i „Fasada” w Warszawie. Kiedy dowiedziałam się, że Fundacja Zobacz Mnie planuje wybudować podobny dom, który zbliżony jest do tego, co powstaje w moim scenariuszu, pomyślałam: mój Boże, to znak! To niewiarygodne, gdy fikcja przenika rzeczywistość.
– Czy realne jest, aby ośrodek, który ma powstać na Stabłowicach, rzeczywiście był planem zdjęciowym Pani serialu?
– Zobaczymy. Podoba mi się pomysł, aby fabułę umieścić we Wrocławiu, ale jeszcze nic nie wiadomo. Co prawda budowa ośrodka ruszy w tym roku, ale ma trwać aż dwa lata. Jest jeszcze sporo niewiadomych, a w branży filmowej wszelkie ustalenia są pewne dopiero w momencie wejścia na plan.