wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

3°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:11

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Z miłości i troski o naturę i zwierzęta. Rozmowa z Jerzym Skolimowskim, reżyserem nominowanego do Oscara „IO”
Kliknij, aby powiększyć
Na zdjęciu Jerzy Skolimowski i osiołek, która zagrał w filmie „IO” fot. Michał Englert
Na zdjęciu Jerzy Skolimowski i osiołek, która zagrał w filmie „IO”

Już w nocy z niedzieli na poniedziałek przekonamy się, czy film „IO” Jerzego Skolimowskiego dostanie Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. Przed ceremonią w Dolby Theatre w Los Angeles rozmawialiśmy z Jerzym Skolimowskim nie tylko o szansach na Oscara, ale przede wszystkim o niezwykłym filmie, który powstał z miłości i troski o naturę i zwierzęta. Współproducentem „IO” jest Wrocław, zaś zdjęcia powstawały także na Dolnym Śląsku.

Reklama

Magdalena Talik: Miasto Wrocław jest współproducentem Pana filmu „IO”. Jak doszło do tej współpracy?

Jerzy Skolimowski: Realizowaliśmy zdjęcia na Dolnym Śląsku, między innymi w Lubachowie oraz na zaporze w Zagórzu Śląskim, szukaliśmy więc finansowego wsparcia w regionie. Zostaliśmy uhonorowani pomocą Strefy Kultury Wrocław, co było pięknym gestem ze strony władz miasta. Do naszej historii osiołka nie pasowały zdjęcia w dużym mieście, zamiast tego Wrocław jest więc w filmie reprezentowany jak pierwsze miasto w Polsce, które zakazało w swoim obrębie cyrków ze zwierzętami. Słyszymy to i widzimy na transparentach podczas sceny protestu wobec wyzysku zwierząt w cyrkach.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Na zdjęciu scena z filmu &bdquo;IO&rdquo; Jerzego Skolimowskiego, kręcona na zaporze wodnej w Zag&oacute;rzu Śląskim</p> fot. Gutek Film
Na zdjęciu scena z filmu „IO” Jerzego Skolimowskiego, kręcona na zaporze wodnej w Zagórzu Śląskim

Film „IO” powstał z pewnego rodzaju inspiracji dziełem „Na los szczęścia, Baltazarze” francuskiego reżysera Roberta Bressona, którego jednym z głównych bohaterów był tytułowy osiołek. Obraz zrobił na Panu duże wrażenie. Co Pana wówczas zachwyciło w tej historii o Marie i jej podopiecznym, osiołku Balatazarze?

To jest dłuższa historia. Cofnijmy się do roku 1966, w którym powstał film „Au hazard, Balthazar” Bressona, a ja kręciłem swój pierwszy zawodowy film „Walkower”, bezpośrednio po opuszczeniu szkoły. Dyplom, nakręcony w trakcie studiów „Rysopis”, zrobiłem rok wcześniej, dzięki czemu nie musiałem, jak wszyscy inni koledzy – absolwenci szkoły – przechodzić praktyk jako asystent, czy drugi reżyser. Mogłem momentalnie realizować swój pierwszy profesjonalny film.

„Walkower” ukazał się na ekranach, nie tylko zresztą w Polsce, co było dziełem przypadku. Jakiś szalony Francuz, ponoć polskiego pochodzenia, będąc na wakacjach w naszym kraju, zobaczył „Walkower” i zakupił kopię. Wyświetlał ją potem w swoim kinie w XIV dzielnicy Paryża.

Pod koniec 1966 roku otrzymałem nagle telefon z redakcji pisma „Cahiers du cinéma”, które już wówczas było wyrocznią filmowego środowiska. Miesięcznik redagowali m.in. twórcy Nowej Fali – Jean-Luc Godard, François Truffaut i Louis Malle. Sekretarka redakcji powiedziała, że chcą ze mną zrobić wywiad, na co zareagowałem, że to musi być pomyłka, bo ja jestem autorem zaledwie jednego filmu, który dopiero co ukazał się na ekranach. „Nie sądzę, abyście chcieli rozmawiać z debiutantem” – stwierdziłem. Ona na to: „Nie, nie, to nie pomyłka. Przed godziną skończyło się głosowanie wszystkich członków redakcji na listę 10 najlepszych filmów roku i pański „Walkower” zajął drugie  miejsce” – poinformowała.

Prawdopodobnie ktoś z redakcji „Cahiers du cinéma” zobaczył film w tym kinie w XIV dzielnicy, namówił innych i wspólnie uznali, że film jest wart miejsca w pierwszej dziesiątce. Zszokowany tą informacją milczałem i wreszcie wydukałem pytanie, kto zajął pierwsze miejsce. Odpowiedziała, że „Na los szczęścia, Baltazarze” Roberta Bressona.

Zapytałem, czy możemy odłożyć wywiad o kilka dni, bo chciałbym przed udzieleniem wywiadu zobaczyć film Bressona. Poszedłem do kina z manierą bezczelnego, młodego filmowca bezpośrednio po szkole, który ma już niemal zapewnioną drogę do Oscarów. Patrzyłem na film pół-cynicznym, półzawodowym okiem, nie analizując treści i nastroju filmu. Interesowały mnie raczej zagadnienia techniczne: dlaczego kamera jest postawiona w tym, a nie innym miejscu, jaka jest funkcja jazdy, jakich obiektywów używa się w danej scenie.

Ale w połowie filmu zgubiłem zdolność analitycznego patrzenia i dałem się ponieść narracji. Zwłaszcza w finałowej, wstrząsającej scenie, kiedy osiołek Baltazar kona na trawie na zboczu wzgórza, a wokół niego pojawia się stado owiec z pobrzękującymi delikatnie dzwoneczkami, które są jedynym dźwiękiem, jaki towarzyszy konającemu zwierzęciu.

To było tak przejmujące, że kiedy zapaliło się światło po projekcji ze zdumieniem stwierdziłem, że mam łzy w oczach. Co więcej, te łzy wręcz płyną po twarzy. To był jeden, jedyny raz, kiedy miałem łzy w oczach w kinie.  

A lekcja, jakiej udzielił mi w tym filmie Robert Bresson była taka, że bohater zwierzęcy może bardziej wzruszyć widza niż odegrana przez najwspanialszego aktora scena śmierci. Bo zawsze, w podświadomości, wiemy, że to kreacja wykonana na potrzeby filmu, realizacja aktorskiego kunsztu.

Natomiast zwierzęta nie mają pojęcia o aktorstwie, nie potrafią niczego udawać. To, co przedstawiają sobą w danej chwili to jest zawsze prawda. I jest w tym coś bardzo wzruszającego.

W filmie „IO” idziemy jednak krok dalej niż Bresson – nie tyle opowiadamy film o ośle, przedstawiamy świat z jego perspektywy. Widzimy nas, ludzi, jego oczami.

Mnie w filmie zachwyciło, że nie tylko oglądam świat oczami osła, ale słyszę jego oddech, prawie bicie serca.

Dźwięk był absolutnie świadomym zabiegiem. Poleciłem naszemu znakomitemu dźwiękowcowi Radkowi Ochnio spędzenie wielu godzin w stajence z osłem i nagranie wszystkich możliwych dźwięków, jakie zechce z siebie wydać – prychania, oddechy, chrząknięcia, przedziwne ryki. Nagrywaliśmy na żywo, dlatego nasz osioł jest tak prawdziwy, czujemy, że możemy się z nim identyfikować.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Na zdjęciu scena z filmu &bdquo;IO&rdquo; Jerzego Skolimowskiego</p> fot. Gutek Film
Na zdjęciu scena z filmu „IO” Jerzego Skolimowskiego

Z kolei do kompozytora Pawła Mykietyna mówiłem: „notuj momenty, kiedy będziesz mógł swoją muzyką wejść do serca i do głowy tego osła i oddać jego monolog wewnętrzny”. Paweł znakomicie to zrobił. Mam wrażenie, że jesteśmy z osłem, czujemy, co myśli, czuje. Tej ścieżce dźwiękowej zawdzięczamy bardzo dużo. 

Ważnym wątkiem tego filmu jest lęk przed katastrofą klimatyczną. Osiołek, który przemierza kolejne kraje, krajobrazy, często apokaliptyczne, choć spokojny, wydaje się przerażony tym, co z dzisiejszym światem zrobił człowiek.

Zdecydowanie tak, ten film powstał z miłości i troski o naturę i zwierzęta. To głos w obronie tych, którzy nie mają głosu. Krzyk rozpaczy, apel o to, aby zrewidować stosunek do zwierząt i do natury.

Przetrzebione lasy, przemysłowa hodowla zwierząt czy fermy ze zwierzętami hodowanymi na futra to straszny obraz dzisiejszego świata. „IO” jest próbą wstrząśnięcia ludźmi, aby zechcieli się zastanowić, zredukowali ilość spożywanego mięsa.

Miałem niedawno cały szereg wystąpień po pokazach „IO” w Stanach Zjednoczonych. Pewnego dnia byłem dosyć wzburzony, bo tematem rozmowy była przemysłowa hodowla zwierząt, którą uważam za jeden z najbardziej drastycznych objawów ludzkiego okrucieństwa.

Powszechnie wiadomo, w jakich warunkach te zwierzęta funkcjonują, stłoczone w pomieszczeniach, nie widząc skrawka nieba, czy zielonej trawy pod kopytami. To nie jest życie.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Na zdjęciu scena z filmu &bdquo;IO&rdquo; Jerzego Skolimowskiego</p> fot. Gutek Film
Na zdjęciu scena z filmu „IO” Jerzego Skolimowskiego

Sprowokowany przez amerykańską widownię rzuciłem napastliwą uwagę: „Czy musicie pożerać bekon każdego ranka, czy nie możecie co drugi dzień jeść, na przykład, twarożku?”. Reakcją było zaskoczenie i chichot, potem nieśmiałe brawa, a wreszcie owacja, jakby widownia budziła się do myśli, że nie mówię nic ekscentrycznego.

Ja i Ewa, moja współscenarzystka, współproducentka i żona, prawie przestaliśmy jeść mięso, nie jesteśmy wprawdzie wegetarianami, czego żałujemy, ale dziś zjadamy ułamek tego, co niegdyś.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Na zdjęciu Jerzy Skolimowski z żoną Ewą P9iaskowską, współscenarzystką i współproducentką ?IO? fot. Shutterstock
Na zdjęciu Jerzy Skolimowski z żoną Ewą P9iaskowską, współscenarzystką i współproducentką ?IO?

Na jednym ze zdjęć przytula Pan z czułością osiołka. Jakie było Pana osobiste doświadczenie pracy z tym zwierzęciem?

Osły są wyjątkowe. Gdyby tak dużo nie podróżował, marzyłbym, by zaadoptować osła lub dwa do domu na Mazurach. Jest w nich ogromna delikatność i niewinność. Po melancholijnym, łagodnym spojrzeniu oczu osła wiemy, że nie byłyby nigdy w stanie nikogo skrzywdzić, zrobić najdrobniejszej przykrości.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Na zdjęciu Jerzy Skolimowski i osiołek, który zagrał w ?IO? fot. Michał Englert
Na zdjęciu Jerzy Skolimowski i osiołek, który zagrał w ?IO?

Osły mają opinie głupich i krnąbrnych. Są uparte, ale zwykle z właściwego powodu. Nie zgadzam się natomiast z opinią o ich głupocie – przeciwnie, są bardzo mądre i wrażliwe.

Teraz historią IO zachwycają się Amerykanie. Nominacja dla Pana filmu to pierwsza Oscarowa w Pana karierze. Mówił Pan wcześniej o sobie, studencie, po filmówce, który wyobrażał sobie, że jest już na dobrej drodze do zdobycia Oscara.

Trochę się wyczekałem.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Na zdjęciu baner Oscarowy filmu &bdquo;IO&rdquo; Jerzego Skolimowskiego</p> fot. Gutek Film
Na zdjęciu baner Oscarowy filmu „IO” Jerzego Skolimowskiego

Dlatego trzymamy kciuki za to, by to „IO” dostał statuetkę dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. A czy oglądał Pan pozostałe 4 filmy nominowane w tej kategorii? Zastanawia się Pan nad rywalizacją, którą żyją teraz media?

Oglądałem. W naszej kategorii nie czuję się outsiderem, przeciwnie, „IO” jest zdecydowanie jednym z  najlepszych filmów i o mocnym przesłaniu.

Dowodzą tego recenzenci amerykańscy przechodzący samych siebie w peanach. Nigdy w życiu nie miałem tak dobrej prasy. Film dostał zarówno New York Film Critics Circle Awards, Los Angeles Film Critics Association Awards i National Society of Film Critics Awards - trzy najwyższe nagrody dziennikarskie, jakie można otrzymać.

To mocna pozycja do Oscara, ale jednocześnie mam absolutną pewność, że tej nagrody nie dostaniemy, bo wiem, jakie są prawa rynku. Jesteśmy skromnym filmem z Europy, startujemy przeciwko dwóm gigantom – niemieckiemu „Na Zachodzie bez zmian” i argentyńskiemu „Argentyna, 1985”, za którymi stoją wielkie korporacje – Netflix i Amazon. Ogromne kwoty zostały wydane na ich produkcję i równie wielkie na promowanie.

Nie żalę się, rozumiem, jakie są prawa rynku, co roku działają w ten sam sposób. Zdarzają się czasem, na zasadzie cudu, sytuacje, że nagle outsider, z niewiadomych przyczyn, wyskakuje z magicznego pudełka i zdobywa Oscara wbrew dobrze wypromowanym.

To tegoroczny przypadek Andrei Riseborough nominowanej w kategorii najlepsza aktorka w roli pierwszoplanowej. Ale, czy mimo zdroworozsądkowego podejścia, ma Pan przygotowaną kartkę z podziękowaniami? Na wszelki wypadek.

Nie mam. W razie potrzeby dam sobie jakoś radę.  

Oscarowa ceremonia 13 marca, ale ostatnie dni były dla Pana też pracowite. Tydzień temu otwierał Pan dwa wernisaże wystaw swoich prac malarskich w Berlinie w ramach Berlinale. Podczas jednego z nich zainicjował Pan happening polegający na oślim okrzyku, który Pan wydał, a obecni podchwycili. Czy „IO” zainspirował pana do malowania?

Do tej pory nie udało mi się namalować wiele z tematyki zwierzęcej, a już od dawna o tym myślę. Pewnie zacznę od czegoś na temat mojego psa, owczarka niemieckiego o imieniu Bufon.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Na zdjęciu Jerzy Skolimowski wykonuje dekorację na klasycznej figurce osiołka projektu M. Naruszewicza fot. Fabryka Porcelany AS Ćmielów
Na zdjęciu Jerzy Skolimowski wykonuje dekorację na klasycznej figurce osiołka projektu M. Naruszewicza

Czy przyjedzie Pan do Wrocławia, albo rozważy Wrocław jako miejsce akcji swojego kolejnego filmu?

Z pewnością, bo miasto jest piękne, malownicze i bardzo filmowe. Aż się dziwię, że nie wykorzystywane nagminnie w tym celu. Zdecydowanie będę dążyć w waszym kierunku.

Jerzy Skolimowski - reżyser, artysta, wizjoner 

Jerzy Skolimowski wyreżyserował ponad 20 filmów. Jest laureatem prestiżowych nagród, m.in.: Złotego Niedźwiedzia za film „Start”, Nagrody Specjalnej Jury na Festiwalu Filmowym w Cannes za „Wrzask”, Nagrody Specjalnej Jury na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji za film „Latarniowiec”. W 2016 r. uhonorowany został też Złotym Lwem w Wenecji za całokształt twórczości.

W Cannes swoje filmy ze światowej sławy aktorami pokazywał regularnie, począwszy od „Króla, Damy i Waleta” w 1971 roku (z Giną Lollobrigidą i Davidem Nivenem w obsadzie), poprzez doceniony przez jury nagrodą specjalną „Wrzask” z 1978 roku (z Johnem Hurtem i Alanem Batesem), po „Fuchę” z 1982 z mało wówczas jeszcze znanym Jeremym Ironsem (w roli polskiego robotnika pracującego w Londynie) – za scenariusz reżysera nagrodzono Złotą Palmą.

W 1984 do Złotej Palmy nominowany był film z Michaelem Yorkiem „Najlepszą zemstą jest sukces”, a w 1989 w Cannes pokazywany był obraz „Wiosenne wody” z Timothym Huttonem i Nastassią Kinski. 

Film „IO” jest jednym z najbardziej uhonorowanych nagrodami dzieł Jerzego Skolimowskiego. Na Festiwalu w Cannes w 2022 roku zdobył zarówno Nagrodę Jury, jak i dla kompozytora Pawła Mykietyna. Ponadto obraz zdobył Europejską Nagrodę Filmową dla najlepszego filmu i kompozytora. Krytycy z Los Angeles dali nagrodę operatorowi Michałowi Dymkowi, „IO” wybrali najlepszym filmem także nowojorscy krytycy i krytycy z Los Angeles, a historii o osiołku swoje laury wręczyła też ogólnoamerykańska organizacja – National Society of Film Critics Awards.  

Jerzy Skolimowski jest także utalentowanym malarzem, jego prace prezentowane były m.in. w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, a w swoich kolekcjach posiadają je aktorzy Jack Nicholson i zmarły niedawno Dennis Hopper. 

„IO” do obejrzenia w DCF-ie i w Nowych Horyzontach

Film Jerzego Skolimowskiego możemy jeszcze obejrzeć w DCF-ie (sobota 11.03 i niedziela 12.03, o godzinie 13.00) oraz w Kinie Nowe Horyzonty (12.03, godz. 20.15, 22.30).

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl