wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

8°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 04:25

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. „Oppenheimer” Nolana, czyli wielkie bum. Czy warto poświęcić mu 3 godziny cennego czasu? (RECENZJA)
Kliknij, aby powiększyć
Kadr z filmu  „Oppenheimer”. Czarno-biały portret głównego bohatera. Na zdjęciu aktor Cillian Murphy w kapeluszu i z papierosem materiały dystrybutora
Kadr z filmu „Oppenheimer”. Czarno-biały portret głównego bohatera. Na zdjęciu aktor Cillian Murphy w kapeluszu i z papierosem

Na czym polega geniusz „Oppenheimera”, najnowszego filmu Christophera Nolana? Chyba na tym, że z pozoru mało widowiskowej fabuły, na którą składają się głównie rozmowy mężczyzn w zamkniętych pokojach, rozprawiających o równaniach fizycznych, atomach i tym podobnych, udało mu się stworzyć wciskającą w fotel, dramatyczną opowieść o prawdziwym człowieku z krwi i kości, wybitnym naukowcu - Robercie Oppenheimerze. Demiurgu, który chcąc uratować świat, w jednej chwili mógł go zniszczyć. Do tego Cillian Murphy w roli „ojca bomby atomowej” - majstersztyk!

Reklama

Oppenheimer, „ojciec bomby atomowej”

Jeśli zastanawiacie się, czy warto poświęcić na „Oppenheimera” trzy godziny swojego cennego czasu? Odpowiadam: tak! Rzadko zdarza się bowiem kino, które opowiada o ważnych dla świata sprawach w sposób tak wciągający i trzymający w napięciu. I chociaż osobiście uważam, że Nolan mógł „urwać” z filmu jakieś pół godziny - dla dobra opowieści - to i tak chylę przed nim czoła. Ale po kolei. 

„Oppenheimer” to pierwszy biograficzny film w dorobku Nolana, specjalisty od widowiskowego kina, by przypomnieć tu tylko takie hity jak „Bezsenność”, „Dunkierka”, „Interstellar” czy „Batman: początek”. Opowieść o amerykańskim geniuszu - fizyku J. Robercie Oppenheimerze, który podczas II wojny światowej dowodził sekretnym Projektem Manhattan w Ameryce. Jego efektem było wynalezienie bomby atomowej. Śmiercionośna broń miała zakończyć wojnę, zatrzymać Hitlera i Niemców. Ostatecznie jednak została zrzucona przez Amerykanów na Hiroszimę i Nagasaki, a w wyniku ataku zginęło nawet 220 tys. osób, głównie cywilów.

Oppenheimer - „amerykański Prometeusz” (taki tytuł nosi nagrodzona Pulitzerem biografia fizyka, na podstawie której został oparty film), „ojciec bomby atomowej” powinien pławić się w splendorze sławy, która na niego spłynęła. Oto bowiem uratował wielu amerykańskich chłopców, którzy teraz mogą wrócić z wojny do domu. Wie jednak, że ma krew na rękach i rozpoczął wyścig zbrojeń.

„I stałem się śmiercią, niszczycielem światów” - mówi, cytując hinduską „Bhagawadgitę”.

Ten gigantyczny ciężar przygniata jego sumienie i będzie jego karą do końca życia (patrz mit o Prometeuszu). Aż trudno uwierzyć, że taki geniusz, mimo wielu ostrzeżeń ze strony innych, tak późno zdał sobie z tego sprawę.

Zobacz trailer filmu „Oppenheimer”

Geniusz Oppenheimer może zostać uznany za zdrajcę

Trzeba dodać, że Oppenheimer nie jest w tym filmie postacią krystaliczną. Geniusz fizyki, owładnięty chęcią wynalezienia bomby, która zmieni losy świata, to tak naprawdę egoista, kobieciarz, człowiek żądny sławy. 

Na tym jednak polega geniusz Nolana i Murphy'ego, że nie tylko Oppiego lubimy i podziwiamy, ale też kibicujemy mu w jego dążeniach, a później usprawiedliwiamy i współczujemy. Tak, staramy się zrozumieć człowieka, który stworzył absolutne zło, bombę, która może zniszczyć świat.
Mariola Szczyrba

Wielkie bum i udany eksperyment w odludnym Los Alamos, gdzie prowadzony był sekretny Projekt Manhattan, to jednak nie koniec tej opowieści. Nolan robi zwrot akcji i tak oto „ojciec bomby atomowej” opromieniony sławą, zostaje oskarżony o współpracę z komunistami. Teraz „bóg nauki”, człowiek z okładki „Time'a” może zostać uznany za zdrajcę i rosyjskiego szpiega. Pamiętacie słynną listę McCarthy'ego, który tropił komunistów w USA? No właśnie, sprawa jest poważna.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Kadr z filmu "Oppenheimer". Cillian Murphy w roli Oppenheimera i Emily Blunt jako jego żona materiały dystrybutora/Uniwersal Pictures
Kadr z filmu "Oppenheimer". Cillian Murphy w roli Oppenheimera i Emily Blunt jako jego żona

Nolan nie pozwala nam się nudzić (no może poza kilkoma scenami). Oglądamy genialnego Oppenheimera, jak zaczyna stawiać pierwsze kroki w świecie nauki. Scena z zatrutym jabłkiem pokazuje, jak bardzo jest zdeterminowany. Później kibicujemy mu w budowie bomby atomowej (!), by na końcu współczuć. Są przeskoki czasu i miejsca akcji, retrospekcje i nakręcone w czerni i bieli przesłuchanie w senacie. Kawał dobrego, stylowego kina, z brawurowym montażem (będzie Oscar dla Jennifer Lame) i trzymającą w napięciu muzyką szwedzkiego kompozytora Ludwiga Göranssona.

Nie poszłam do kina na Nolana...

Od razu muszę powiedzieć, że nie poszłam do kina na Nolana. Poszłam na Cilliana. Irlandzki aktor skradł mi serce w serialu „Peaky Blinders”, gdzie świetnie zagrał szefa gangu - Toma Shelby'ego. Do tego te jego niezwykłe, błękitne oczy, przez które możesz zajrzeć w głąb duszy!
Mariola Szczyrba

Sam Nolan mówił w jednym z wywiadów, że gdy zobaczył zdjęcie prawdziwego Roberta Oppenheimera, od razu przykuły jego uwagę właśnie oczy. Wtedy pomyślał o Cillianie Murphym, który grał już mniejsze role we wcześniejszych filmach reżysera (np. w „Dunkierce”).

Moim zdaniem był to strzał w dziesiątkę. Cillian nie tylko znakomicie oddał dramatyzm losów i decyzji głównego bohatera, ale też fizycznie się do niego upodobnił (znacznie schudł do tej roli). To dzięki niemu „Oppenheimer” jest przede wszystkim opowieścią o człowieku, jego potędze i słabościach, ale również o etyce nauki uwikłanej w historię i politykę.

To bez wątpienia jest film Murphy'ego, ale jakie on ma towarzystwo! Crème de la crème. Robert Downey Jr. jako Lewis Strauss, szara eminencja, senator, człowiek zakompleksiony i mściwy, stworzył u Nolana perełkę. Świetnie wypadł też Matt Damon w roli generała Grovesa, żołnierza-zadaniowca, który dąży do celu i bez skrupułów wykorzystuje do tego naukowców. Nie można zapomnieć o Emily Blunt w roli żony Oppenheimera, która poświęca się dla męża, wierzy w jego geniusz i potrafi mu wiele wybaczyć. I jeszcze Florence Pugh, która stworzyła u Nolana tajemniczą postać Jean - kochanki-komunistki.

Barbie też pomaga Oppenheimerowi

Na koniec, trudno nie wrócić do słynnej na całym świecie akcji Barbenheimer, czyli rywalizacji dwóch jakże różnych od siebie filmów, które miały premierę w tym samym dniu. Marketingowy majstersztyk. Wiadomo, że wygrała „Barbie” (podczas weekendu otwarcia zarobiła 337 mln dolarów na świecie, „Oppenheimer” - 174 mln). Słynny reżyser Francis Ford Coppola, twórca „Ojca chrzestnego” i „Czasu apokalipsy”, tak podsumował tę akcję w sieci: - To triumf kina! - napisał.

Po obejrzeniu „Oppenheimera” trudno się z mistrzem nie zgodzić. To dobre i ważne kino.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl