wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

10°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: dobra

Dane z godz. 11:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Muzyczny raj. Rozmowa z Bogusławem Klimsą

Muzyczny raj. Rozmowa z Bogusławem Klimsą

Data publikacji: Autor:

– Kiedyś jazz był jakimś owocem zakazanym…. Później się to zmieniało – opowiada Bogusław Klimsa. W specjalnej rozmowie współautor (razem z Wojciechem Siwkiem) dwutomowego albumu „Jazz nad Odrą. 1964-2014” wspomina, jak kiedyś wyglądał festiwal z klimatem i zdradza, co fani jazzu i wszyscy zainteresowani znajdą w pięknie wydanych książkach.

Reklama

Dla szybkiej orientacji podpowiadamy – w czarnej zdjęcia, w białej kalendarium i charakterystykę każdej z edycji, włącznie z jubileuszową 50., która rozpocznie się w piątek 4 kwietnia. Promocja albumu na festiwalu 7 kwietnia o 18.00 w Imparcie.

Magdalena Talik: Pewien czas temu na stronie m.in. „Jazz Forum” zamieścił Pan z Wojciechem Siwkiem apel, aby zgłaszali się do Was wszyscy, którzy mają jakieś archiwalia z „Jazzu nad Odrą”. Dużo osób odpowiedziało?

Bogusław Klimsa: Niezbyt wiele, ale uczuliłem przyjaciół, a anons ukazał się też w innych pismach i portalach internetowych. Najbardziej rozczulił mnie jeden wpis – „gdyby się wtedy tyle nie piło, to można było uzbierać archiwalia”. Jestem dokumentalistą wytrawnym, jak wino i wiem, że im więcej materiału, z którego można coś ciekawego wydobyć, tym lepiej. Szczęśliwie, Wojtek Siwek i ja mamy duże zbiory fotografii, literatury, czy materiałów przyczynkarskich. Przydały się, bo był np. kłopot z afiszem z pierwszego „Jazzu nad Odrą”, który wreszcie się znalazł.

A dlaczego zdecydowaliście się Panowie napisać historię „Jazzu nad Odrą” wspólnie?

Bogusław Klimsa: Przygotowywałem i nadal przygotowuję publikację „Muzyka rozrywkowa we Wrocławiu” w latach 1945-2000. Fundacja „Jazz nad Odrą” z kolei planowała wydanie pozycji o jazzie, więc nastąpiło połączenie sił i środków. Wojtek opracowywał dokumenty, gromadził fakty, ja wszystko przetwarzałem na język felietonowy, a jednocześnie dorzucałem swoje zdanie, bo często się nie zgadzaliśmy, także w sprawach artystycznych. 

Album o „Jazzie nad Odrą” miał być dwutomowy?

Bogusław Klimsa: Formę dyskutowaliśmy. Ja reprezentowałem stanowisko, że dzisiejsze społeczeństwo jest piktograficzne, teraz ogląda się obrazki, rysunki i z tego czerpie wiedzę, więc ważne, by książka była bogato ilustrowana. Z kolei kalendarium to rzecz znacząca, pomocna w archiwizowaniu. Album, początkowo planowany jako malutki, z czasem się rozwijał. Walczyłem też o język, bo uważałem, że powinien być bliżej felietonowego. Po prostu o muzyce trudno się pisze, muzyki się słucha. Wojtek Siwek zaproponował wrocławskie wydawnictwo c2 Grzegorza Mieczkowskiego, który zaangażował się w ten projekt emocjonalnie i widać rezultaty.

Całe archiwum z pięćdziesięciu lat mieliście Panowie w domach?

Bogusław Klimsa: Prawie, ale proszę pamiętać, że zrobiłem też ponad 20 reportaży filmowych o Jazzie nad Odrą, gromadziłem festiwalowe „bibeloty”, fotografowałem muzyków i koncerty, więc było z czego wybierać. Cytuję w książce fragmenty rozmów z artystami. Z niektórymi bohaterami spotykałem się, do innych telefonowałem lub kontaktowałem się poprzez skype’a. Mnie było stosunkowo łatwo pisać, bo wielu z tych ludzi znam.

Wojciech Siwek jest związany z „Jazzem nad Odrą” od pierwszej edycji. Pan zaczął bywać na festiwalu rok później.

Bogusław Klimsa: Wtedy jako słuchacz, widz, ale szybko się związałem z tym środowiskiem, bo funkcjonowałem w kulturze studenckiej. Wtedy autentycznie wszystko się przeżywało, a Pałacyk był kombinatem, z którego się nie wychodziło przez trzy dni, bo na każdym piętrze grali inni muzycy. W tamtej szarej rzeczywistości, dla tych wszystkich ludzi, którzy przyjeżdżali tu z całej Polski, to był muzyczny raj. Niczego takiego gdzie indziej nie było.

A warszawski Jazz Jamboree?

Bogusław Klimsa: Warszawski festiwal miał inny charakter, nie miał w swej formule części konkursowej. Co innego JnO.  Nagroda zdobyta tutaj była drogą do kariery, sukcesu. W  książce można przeczytać jak na przestrzeni lat impreza się zmieniała, tak jak jazzowe mody i style. Zmieniali się i jej organizatorzy. Niezmiennie trwał tylko jeden człowiek, choć z przerwami, Wojtek Siwek.

Wrocław wygrywał klimatem?

Bogusław Klimsa: Był miastem bardzo inspirującym, konglomeratem, mieszaniną różnych ludzi. Sam przyjechałem ze Śląska, bo we Wrocławiu można było coś robić, w przeciwieństwie do ułożonego, mieszczańskiego Krakowa, czy mocno uzależnionej od władzy Warszawy. Tu panowała swoboda i wolność, a cenzurę się miało w d…, a w razie wpadki nie mieliśmy wiele do stracenia, byliśmy młodzi. Podczas festiwalowych dni chociaż przez chwilę swobodnie się oddychało. Tu wszyscy czuli się dobrze, dlatego tak lubiano Jazz nad Odrą. Kiedyś jazz był jakimś owocem zakazanym…. Później się to zmieniało. Dzisiejszy festiwal to bardziej cykl koncertów, które odbywają się w określonym czasie. Ludzi już często nie stać na bilety, działa komercja. No i nie ma już koncertów, które trwałyby po osiem godzin.

Na jednym ze zdjęć w albumie jest młodzież podczas koncertu Uriah Heep. Co ten zespół robił na „Jazzie nad Odrą”?

Bogusław Klimsa: Był kultowy, a młodzież nie miała szansy zobaczyć go gdzie indziej, jak tylko podczas Jazzu nad Odrą, choć były dyskusje, czy to aby jazz. Porządku podczas imprezy pilnowali nie milicjanci (choć może tak się kojarzyć z zamieszczonej w albumie fotografii ), ale uczniowie szkoły oficerskiej w charakterze taniej siły roboczej. Nie było wtedy czegoś takiego, jak agencja ochrony.

A koncerty, które szczególnie Pan zapamiętał z ostatniego półwiecza festiwalu?

Bogusław Klimsa: Na przykład koncert kwintetu Manfreda Schoofa – grali wtedy zupełnie u nas niezrozumiały free jazz. Widziałem słuchacza, który pod wpływem tych dźwięków „odpłynął”. Inni wbici w fotele w osłupieniu przeżywali ten niezwykły koncert. Jakaś zbiorowa hipnoza . Tak ta muzyka tak działała. W pamięci mam wielu innych . Wymienię choćby saksofonistę Zbigniewa Seiferta, kontrabasistę Darka Oleszkiewicza, czy z zeszłorocznego festiwalu,  znakomitego wokalistę Kurta Ellinga. Myślę, że i tegoroczny festiwal dostarczy mi i melomanom podobnych, niezapomnianych wrażeń.

rozmawiała Magdalena Talik

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama