Na szóstym piętrze kamienicy przy ateńskiej uliczce Awerofa 18 drzwi w drzwi mieszkają Damokles i Dimitris. Mają dwie pasję, które ich łączą w toksycznym splocie.
Pierwsza, to piękna kochanka Nana, która dzieli między nich wolne wieczory. Druga, to gotowanie. Trzeba samemu odpowiedzieć, czy w lekko opowiadanych „Niebezpiecznych związkach kulinarnych” Andreasa Staikosa więcej emocji bohaterów budzą starania o względy Nany, czy ich kuchenne zmagania.
Nana jest obsesją obu ateńczyków, ale droga do jej względów wiedzie przez kuchnię, bo piękna kochanka jest miłośniczką dobrego jedzenia. Jak antyczni wojownicy walczyli o piękną Helenę pod murami Troi, tak w „Niebezpiecznych związkach kulinarnych” miejscem zmagań są kuchnie sąsiadujących ze sobą mieszkań. To nie tylko barwne obrazki mniej lub bardziej finezyjnych zabiegów kucharzy. Olbrzymią część książki zajmują precyzyjne przepisy serwowanych Nanie potraw. Tak dokładne, że czytelnik sam może je przyrządzić i przekonać się, czy Nana miała prawo się skusić na keftedes Dimistrisa, albo czy kiedy wyznaje: „To nie ziemniaki, Damoklesie, to pocałunki”, które podał z pieczonym jagnięciem, to aby nie przesadza.
Jak w klasycznym romansie, tak w powieści Staikosa w finale któryś z bohaterów zostaje ze złamanym sercem. Ale po lekturze zostaje też aromat greckiej kuchni w salonie i posmak dolmadakia w sosie awgolemono na podniebieniu. Doskonałe wspomnienie najlepszych wakacji nad morzem Egejskim.
wto
Andreas Staikos, „Niebezpieczne związki kulinarne”, Książkowe Klimaty, Wrocław 2014