Od Slayera do... Slayera
Lombardo to żywa metalowa legenda, mistrz, dla wielu wręcz bóg. To on bębnił na najlepszych, klasycznych płytach Slayera (od debiutanckiej „Hell Awaits” poprzez w ścisłym tego słowa znaczeniu kultowy krążek „Reign In Blood” aż po wydany w 1990 r. „Season In The Abyss”), on zagrał na fantastycznym albumie grupy Testament pt. „The Gathering”, on w okresie, gdy pozostawał poza macierzystą formacją stworzył z Gusem Chambersem i Waldemarem Sorychtą znakomity band Grip Inc., z którym nagrał cztery świetne płyty, on wreszcie grał z Mikem Pattonem i jego Fantômasem, on – choć współpracował wcześniej z wybitnie komercyjną Apocalypticą, a nawet z DJ-em Spookym– nagrywał również z błyskotliwym jazzmanem Johnem Zornem. I to on wreszcie po latach powrócił do Slayera, by nagrać z dawnymi kolegami płyty „Christ Illusion” i „World Painted Blood” i by dwa lata temu znów od nich odejść (a właściwie zostać przez nich wyrzuconym; Lombardo podpadł menadżerom kapeli, domagał się bowiem sprawiedliwego podziału zysków z nagrań i koncertów). Po tych wszystkich przygodach Dave zachował na szczęście entuzjazm do kolejnych muzycznych eksperymentów i kontynuuje artystyczną drogę jako członek zespołu Philm.
Philm poza klasyfikacjami
Jego nowa kapela ma w dorobku dwa albumy: wydany w 2012 roku „Harmonic” i opublikowany w zeszłym roku „Fire From The Evening Star”. O tym pierwszym, jeszcze surowym, jakby nie do końca przemyślanym, tak pisał Lesław Dutkowski w Wirtualnej Polsce: „(…) thrashowego łojenia rodem ze Slayera tu nie znajdziemy. Wariactw pokroju Fantômasa też raczej nie, choć bywa na krążku i wariacko, i dźwiękowo gęsto niezmiernie.” Ten drugi album tak z kolei chwalił recenzent Magazynu Gitarzysta Jurek Gibadło: „Materiał zaproponowany na drugim krążku Philm wymyka się klasyfikacjom. Z jednej strony możesz go podciągnąć pod szalonego rock'n'rolla (»Train«), kiedy indziej pod alternatywny metal (»Lion's Pit«), by w końcu przylepić mu łatkę post-hardcore (»We Sail At Dawn«) – każde z tych określeń oddaje tylko część prawdy o składzie z Kalifornii.” Co by zresztą nie pisali recenzenci, na koncert Philm i tak przyjść trzeba koniecznie. Po pierwsze dla Dave'a, którego w niedużym Firleju będzie można zobaczyć naprawdę z bliska, po drugie – dla ciekawej i ambitnej muzy, którą Lombardo i dwaj jego koledzy grają ze szczerą pasją.
Bilety w cenie 40/55 zł.