Ania Rusowicz to córka słynnej Ady Rusowicz i – nie mniej słynnego – Wojciecha Kordy, wokalistki i założyciela pamiętnych Niebiesko-Czarnych. Jej artystyczne ścieżki są ciekawe, sukces nie przyszedł bowiem do tej młodej artystki od razu. Zanim zyskała ogólnopolską popularność próbowała swoich sił w eliminacjach do... Festiwalu Eurowizji. Pierwszy raz z zespołem Dezire w 2006 roku – i wtedy była blisko wygranej, ich piosenka „Good Girl” dostała maksymalną ilość punktów od jury, ale przepadła w głosowaniu widzów, zajmując dopiero 4. miejsce. I drugi raz rok później, już z zespołem IKA – wtedy Rusowicz z kolegami w głosowaniu widzów zajęła... miejsce ostatnie. Na szczęście wokalistka nie zrażała się niepowodzeniami i kilka lat później postawiła na muzykę, którą najwyraźniej ma w genach – na polską odmianę pop-rocka popularną w latach 60., czyli na big-bit. W czerwcu 2011 roku wystąpiła na Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu z piosenkami z repertuaru matki, a w październiku tego samego roku wydała debiutancki album „Mój Big-Bit”, płytę docenioną przez krytyków i odbiorców, która sprzedawała się znakomicie i szybko pokryła się złotem. Rusowicz zmieściła na niej 12 utworów, z których połowa to kompozycje premierowe, a połowa – piosenki wykonywane wcześniej przez jej matkę. Ten miks sprawdził się idealnie, a Ania wypadła równie wiarygodnie w utworach nowych, jak i w tych skomponowanych przed kilkoma dekadami. Fryderyki w kategoriach Wokalistka Roku, Płyta Roku Pop, Produkcja Muzyczna Roku oraz Debiut Roku były więc już tylko czystą formalnością.
Po dwóch latach Ania Rusowicz próbuje zdyskontować minione triumfy albumem „Genesis”. I wygląda na to, że znowu trafia w dziesiątkę. Druga płyta w jej karierze jest już nieco inna, wciąż co prawda lokuje się w charakterystycznym klimacie lat 60-tych, ale jest bardziej hipisowska i psychodeliczna. Mniej w nowej muzyce Ani naszego rozczulającego „mocnego uderzenia”, a więcej amerykańskiego grania z tej samej epoki, dojrzalszego i bardziej eksperymentalnego. Najkrócej mówiąc, mniej tu Niebiesko-Czarnych, a więcej Hendrixa.
Ciekawi swoistego muzycznego progresu Ani Rusowicz powinni odwiedzić w piątek klub przy Grabiszyńskiej. Podobnie jak wszyscy inni fani dobrego rockowego grania. Nawet tego bez przedrostka „retro”.
Przemek Jurek
Ania Rusowicz, Klub Firlej, ul. Grabiszyńska 56, godz. 20. Bilety: 35 zł – pierwsze 100 szt., 40 zł – przedsprzedaż, 45 zł – w dniu koncertu
Bilety dostępne w sieci salonów Empik i MediaMarkt w całej Polsce oraz w serwisach: www.biletin.pl, www.ticketpro.pl, www.ebilet.pl, www.eventim.pl, rezerwacje: [email protected].