wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

11°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 13:12

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Wrocławska Iustitia wciąż taka sama. Ale ona jest ze spiżu

Wrocławska Iustitia wciąż taka sama. Ale ona jest ze spiżu

Małgorzata Wieliczko ,

Kliknij, aby powiększyć
Wrocławska Sprawiedliwość ma otwarte oczy fot. Tomasz Hołod
Wrocławska Sprawiedliwość ma otwarte oczy

Pamiętacie, jak kilkanaście lat temu Sąd Okręgowy we Wrocławiu „wydał na nią wyrok” i nakazał zakryć jej oczy metalową przepaską? Mimo że artysta, który ją wykonał, Theodor von Gosen ani myślał, by była „ślepa”, bo choć była Sprawiedliwością, to jednak nie była Temidą...

Reklama

Ale juryści zdaje się takową subtelność, wywodzacą się nie z greckiej, a z rzymskiej mitologii najwyraźniej przegapili, postanawiając przerobić oryginalne dzieło rzeźbiarza wedle swojego, sprawiedliwiego uważania. Na szczęście niefortunna złota przepaska pozostawała na oczach Iustitii, stojącej nad wejściem do gmachu przy ul. Sądowej, jakieś pół roku, a potem, w 2006 r., zniknęła (m.in. na skutek fachowej interwencji dyrektora Muzeum Miejskiego Wrocławia Macieja Łagiewskiego) i tak powinno pozostać, póki sprawiedliwość jest jeszcze na tym świecie...

Natchniony antykiem

Spiżowa Iustitia powstała w 1934 r. i jest jedną z bardzo znanych wrocławianom rzeźb, dzieł pochodzącego z Bawarii Theodora von Gosena (1873-1943), który w wieku 32 lat przyjechał do Wrocławia za namową słynnego architekta Hansa Poelziga, wówczas dyrektora Akademii Sztuk i Rzemiosła Artystycznego we Wrocławiu, i objął na tej uczelni klasę rzeźby dekoracyjnej. Jak się okazało, na następnych 27 lat...

fot. Tomasz Hołod

Rozmiłowany w sztuce antyku i renesansu, Gosen pozostawił po sobie wspaniałe dzieła, hołdujące najlepszym klasycznym wzorcom, które dzięki swej ponadczasowości do dziś upiększają nasze miasto i są jedymi z najbardziej ulubionych już przez kolejne pokolenia wrocławian.

Myśliciel w świątyni

Theodor von Gosen zaznaczył swoją artystyczną obecność m.in. we wnętrzu ewangelickiej świątyni św. Jana – dziś to  kościół św. Augustyna przy ul. Sudeckiej, wykonując tam ambonę z zielonego serpentynitu (1913). Wyróżniają się w niej strzeliste sylwety trzech aniołów, z którymi niejako kontrastuje niewielka postać, siedząca pod schodami ambony. Podpierający ręką brodę mężczyzna, jakby głęboko zamyślony, to sam Theodor von Gosen we własnej, wyrzeźbionej osobie.

fot. Tomasz Hołod

Takim to autoportretem Gosen zatrzymał dla siebie wrocławski czas. Jak wiadomo bowiem, jego życzeniem było, by po śmierci powrócić do rodzinnej Bawarii. Tak się też stało – przewieziono go z Wrocławia i pochowano na wyspie Fraueninsel, położonej na jeziorze Chiemsee.

fot. Tomasz Hołod

Amor na Pegazie

To jeden z najbardziej ulubionych przez mieszkańców i docenianych przez turystów wrocławski pomnik. Stoi w tym samym miejscu od 1914 r. – na tyłach Ogrodu Staromiejskiego. Na starych przedwojennych fotografiach i pocztówkach widać, że Amor – jak mitologia każe – trzyma łuk. Niestety jakaś dziejowa burza albo po prostu łasa ręka ten atrybut bożkowi miłości odebrała.

fot. Tomasz Hołod

W 2006 r., gdy za Amora i jego Pegaza wzięli się konserwatorzy, myślano nawet o tym, by na powrót włożyć łuk do ręki odlanej z brązu postaci, ale zważywszy na smutne losy kolejnych szpad Szermierza z pl. Uniwersyteckiego i piór hrabiego Fredry, zarzucono ten pomysł. 

Cały pomnik poddano jednak solidnym zabiegom – Pegazowi załatano dziurę po wojennej kuli, przytwiedzono kopyto i skrzydło, które zgubił na skutek wichury, i nowy ogon, odlany na nowo, ponieważ oryginalny przepadł na zawsze.

Chrystus Zmartwychwstały w Ossolineum

W 1922 r. odsłonięto dzieło Gosena, by upamiętnić żołnierzy – byłych uczniów i nauczycieli Gimnazjum św. Macieja (mieściło się w budynku, który należy dziś do ZN im. Ossolińskich), poległych w I wojnie światowej. Wykonana w brązie postać ekumenicznego Chrystusa została osadzona na potężnym cokole z piaskowca, na którym wyryto 183 nazwiska – polskie, niemieckie i żydowskie, a także krzyż i gwiazdę Dawida oraz cytat po niemiecku z utworu poety Theodora Körnera.  

fot. Tomasz Hołod

Po wojnie pomnik przepadł. Po kilkudziesięciu latach, w 2003 r. blok z piaskowca się odnalazł – pod gruzem na dziedzińcu, łączącym plebanię kościoła św. Macieja i gmach  Ossolineum. Brązowa figura Chrystusa natomiast, rozpoznana przez historyka sztuki dr. Romulada Kaczmarka, latami zalegała pod różnymi rupieciami w składziku pod wieżą kościoła Uniwersyteckiego. 

Szczęśliwie, po odrestaurowaniu, dzieło Gosena w 2007 r. powróciło na dawne miejsce.

Dla miasta bogatego i szczęśliwego

Po ponad 100 latach, w 2014 r., kolejna rzeźba Theodora von Gosena wróciła do korzeni, czyli gmachu Starego Ratusza. Alegoria sprawiedliwości, bogactwa i potęgi – 50-kilogramowe, odlane w brązie putto z mieczem i koszem pełnym owoców (wypożyczone przez Muzeum Narodowe) góruje nad schodami prowadzącymi do Sali Wielkiej ratusza.

fot. Janusz Krzeszowski

Gosen wykonał je w 1910 r. na zamówienie rajców. Rzeźba, która przetrwała Festung Breslau, w 1948 r. znalazła się w zbiorach Muzeum Narodowego. Dyrektor Muzeum Miejskiego wiele lat starał się o powrót dzieła niemieckiego rzeźbiarza do ratusza (w 1994 r. udało się je wypożyczyć, ale w 2007 r. wróciło do MN). Od sześciu lat ponownie cieszy oczy zwiedzających główny zabytek na Rynku.

Odzyskana głowa Orfeusza

Miłośnik mitologii Gosen znał tę historię – jak zapewne wielu z nas – o tym, jak Orfeusz utracił swoją Eurydykę, przemienioną w kamień – bo go podkusiło, by spojrzeć na ukochaną, wyprowadzaną z Hadesu. Ale na tym nieszczęścia pieśniarza nad pieśniarzami się nie skończyły.

Gdy Orfeusz dowiedział się o bowiem, że Zeus mianował swego syna Dionizosa bogiem olimpijskim, nie chciał mu oddawać czci, bo uważał, że boski potomek nieodpowiednio się zachowuje i daje zły przykład ludziom. Dionizos oczywiście wpadł w szał i nakazał menadom, aby porwały Orfeusza, obcięły mu głowę i wrzuciły do rzeki. A zaraz po tym rozszarpały jego ciało. Głowa Orfeusza popłynęła, śpiewając, aż do morza. Po jakimś czasie rybacy wyłowili ją i pochowali na wyspie Lesbos.

fot. Tomasz Hołod

Tę właśnie głowę Orfeusza w gipsowym modelu zrobił Gosen w 1942 r., kilka miesięcy przed swoją śmiercią. W czasie wojny odlewu oczywiście nie wykonano, a i po 1945 r. nikt się nie zainteresował gipsem, który trafił do muzeum w Jaworze. Odnalazł ten model głowy dyrektor Maciej Łagiewski. Rzeźbiarze Stanisław Wysocki i Michał Wysocki powiększyli ją trzykrotnie – do ponad dwóch metrów wysokości i odlali z brązu, dzięki czemu waży ona niemal tonę.

Postawiona na postumencie z czarnego gabra na pl. Wolności przed Muzeum Teatru, została oficjalnie odsłonięta 3 września 2016 r. w obecności m.in. potomków Theodora von Gosena.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl