wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

17°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 08:15

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Dni kwiatów i ognia

Handlujący kwiatami i zniczami w przycmentarnych kwiaciarniach i na wykupionych stoiskach w zasadzie zgodnie potwierdzają, że w bieżącym roku nie będzie u nich drożej niż przed rokiem. Jak zwykle, najwięcej – średnio o 2 zł – ceny mogą wzrosnąć 1 listopada, gdy nekropolie będą odwiedzane najtłumniej.

Wydaje się jednak, że okres, gdy tak bardzo narzekaliśmy na „skandalicznie wysokie” ceny, zwłaszcza doniczkowych chryzantem, mamy już od dawna za sobą. Ma to oczywiście związek z tym, że w kwiaty i znicze wiele osób zaopatruje się w centrach handlowych, supermarketach, a także osiedlowych „samach”. Tam może asortyment nie jest tak bogaty, jak to ujrzeliśmy np. przy cmentarzu Grabiszyńskim, ale wszyscy doskonale wiedzą, że cenowo wygląda to inaczej, czyli po prostu jest taniej.

– Wie pani, ludzie narzekają, prychają zawsze. Jak jest taniej, to i tak mówią, że powinno być jeszcze mniej. Ale przecież nie będę każdemu z osobna tłumaczyła, że ja to, czym handluję, też muszę kupić i mnie także ktoś ceny dyktuje. I co, mam sprzedawać po kosztach? Przecież to nie miałoby żadnego sensu – mówi pani Monika, dla której listopadowe święto pod względem zarobku jest najważniejsze w roku. Zwłaszcza że prowadzi działalność przy cmentarzu Osobowickim.

Wielu wrocławian przychodzi na miejskie cmentarze, ale i sporo osób wyjeżdża z Wrocławia na groby bliskich do innych miejsc w Polsce. Tak jak pani Maria, która kupowała duże białe, choć sztuczne chryzantemy w sklepie samoobsługowym na Kleczkowie. – Jeździmy co roku na Zarzew, do Łodzi, na mogiły moich rodziców. Zawsze się denerwuję, że nie zdążę czegoś kupić na miejscu, więc zabieramy ze sobą znicze i takie kwiaty. Tam tylko dokupuję coś „żywego”. Ale, pani patrzy, te są też jak niesztuczne. Będą długo wyglądały tak samo. A ja w Łodzi to tylko dwa-trzy razy w roku jestem – mówi pani Maria.

Rzeczywiście, niektóre sztuczne kwiaty łudząco przypominają naturalne, a jak wytwórcę poniesie fantazja, to kolory takie wyprodukuje, jakich natura nie widziała… ale robią wrażenie. Jeden taki kwiat w „spożywczym” czy supermarkecie kosztuje średnio 3,90 zł. Przy cmentarzu 5 zł. Ze sztucznych roślin powstają też okazałe stroiki – chętnie kupowane. Ceny przy cmentarzach – od 10 do 35 zł. Całkiem podobne do tych, jakie trzeba zapłacić za wiązanki na bazie świerkowych gałązek z dodatkiem np. różyczek czy wrzosów.

A jak schodzą „hity” kilku ostatnich sezonów, czyli drobne doniczkowe (niesztuczne) chryzantemy? – Chyba nadal sprzedają się najlepiej – mówi pani Irena. – W zeszłym roku klienci upodobali sobie fioletowe, więc w tym roku też ich trochę mamy, ale koleżanka twierdzi, że przyszła moda na żółtozłote i herbaciane. Zobaczymy…

Takie ogromne „półkule” z drobnych chryzantem rzeczywiście dobrze się sprzedają, zwłaszcza na mieście można teraz kupić je w cenie 6,99-12 zł. W okolicach cmentarzy zapłacimy za nie 13-20 zł.

Najelegantsze, najpiękniejsze i najchętniej ustawiane na grobach duże, pełne i koniecznie białe doniczkowe chryzantemy nie wyjdą „z mody” nigdy. Co prawda w ślad za zaletami tych chyba najbardziej kojarzących się z dniem Wszystkich Świętych kwiatami idą ich ceny, ale amatorów na nie nigdy nie brakuje. Klienci w tym roku zapłacą za te piękne kwiaty od 18 do 25 zł.

Mniejsze, ale pięknie ubarwione chryzantemy doniczkowe na przycmentarnych stoiskach kosztują dziś ok. 12 zł. W supersamie na Nadodrzu wypatrzyliśmy podobne po 7,50 zł – i na pewno znajdą nabywców.

A jak sprzedają się świeże cięte kwiaty? Te w bukietach całkiem nieźle. Handlowcy na Osobowicach mają je wystawione w wiadrach, najczęściej owinięte w celofanową folię. Bukiet kosztuje od 8 do 15 zł, zależnie od okazałości i długości kwiatów. Róże, na przykład, można kupić po 5-7 zł za sztukę, ale widać, że tego typu asortyment jest dość „oszczędnie” potraktowany w kwiaciarniach, a na okazjonalnych stoiskach występuje bardzo rzadko. Nie ma się co dziwić, listopadowe święto to czas chryzantem i tak już pewnie pozostanie.

Znicze, świece, lampiony – to już dziś temat niemal na osobne opowiadanie. W ich przypadku projektanci wzorów każdego roku zaskakują kupujących jakimiś nowinkami. Obawiam się jednak, że co do niektórych „okazów” zaskoczenie bywa zbyt duże. Szklany pojemnik, kryjący w sobie świecę i przykryty wieczkiem to bowiem, okazuje się, dla niektórych klientów za mało, żeby godnie uczcić pamięć zmarłych bliskich i przyjaciół (a może to tylko „innowacyjni” producenci tak uważają?). Dlatego pojawiły się i obejmujące znicz anioły, oplatające świece pnącza i kwiaty, a także wyglądające jak inkrustowane złotym brokatem napisy, wręcz „dedykacje”. Do tego obowiązkowe elementy, jak krzyże, serca, no i do kompletu przebój ostatnich lat – tłuczone szkło, z którego powstają kielichy zniczów. Adekwatne do wyglądu i wielkości lampionów są oczywiście ich ceny, osiągające wysokość nawet 70 zł. Przeciętnie jednak za te największe trzeba zapłacić 18-28 zł, za średnie 7-12 zł, ceny najmniejszych zaczynają się od 3 zł. Taniej oczywiście w sklepach na mieście – 2,99 zł za małe (chociaż tzw. kulki można dostać w marketach i po 0,89 zł), ok. 4 zł średnie, a te największe od 11,99 do 19 zł.

– Klienci najczęściej wybierają białe i żółte znicze – mówi pani Irena – bo chyba najładniej wyglądają na grobach, gdy jest ciemno. Ale nieraz jestem świadkiem tego, jak zastawiają się głośno, jakie będą pasowały do koloru kwiatów, wielkości nagrobka, a nawet jego kształtu.

Czy to oznacza, że istnieje taka dziedzina, jak „stylizacja grobu”? – Coś w tym jest. Proszę popatrzeć na niektóre. Wyglądają, jakby je jakiś Armani projektował. Stoi na nich i po kilkaset złotych… Mrugają światełkami. Ale ja nikogo nie oceniam. To ludzka sprawa. Każdy na swój sposób dba o pamięć zmarłych – dodaje pani Irena. Właśnie, a co myśli o lampionach ledowych, na baterie? – Ja ich nie sprzedaję, ale widzę, że u innych ludzie kupują. To niby taki wieczny ogień. Mnie się za bardzo z choinką kojarzą. Sama nie przepadam, więc nie proponuję. Poza tym cenowo nie bardzo mi się opłaca – dodaje.

Tak zwane znicze zmierzchowe wypatrzyliśmy np. na Grabiszynku. Po 12 i 15 zł. Też średnio do nas przemawiają…

Małgorzata Wieliczko

fot. Tomasz Walków, MaWi

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl