wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

2°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:35

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Wrocławianie z pasją. Ramona Słobodzian: śpiewanie w chórze jest dla każdego

Śpiewa w chórze, redaguje książki, uczy licealistów polskiego, a siebie – pantomimy. Superprodukcje Opery Wrocławskiej takie jak „Faust”, „Nabucco” czy „Traviata” razem ze swoim zespołem oglądała ze sceny. – Chóralistyka jest przygodą otwartą dla niemal każdego. Naprawdę nie trzeba być wokalnym wirtuozem, żeby śpiewać – mówi dr Ramona Słobodzian z Akademickiego Chóru Politechniki Wrocławskiej.

Reklama

W Parlamencie Europejskim albo w zakładzie karnym. Gdzie jeszcze można usłyszeć Akademicki Chór PWr?

Nasza rozmówczyni jest altem. Razem z chórem często występuje w dolnośląskich filharmoniach i wrocławskich salach koncertowych oraz, rzecz jasna, w uczelnianych aulach PWr.

Śpiewali m.in. w Parlamencie Europejskim i strzelińskim zakładzie karnym, z Andreą Bocellim na ogromnym stadionie i wokalnymi nowicjuszami w malutkim MDK-u. Wiosną tego roku wystąpili na Koncercie Galowym Przeglądu Piosenki Aktorskiej.

– Zawsze marzyłam o występie na PPA. W dzieciństwie jednym z moich ulubionych zajęć była zabawa w „Metro”, odgrywałam w tym musicalu rolę każdego solisty, chórzysty oraz instrumentu (śmiech). Udział w Gali PPA w roli wykonawczyni, a nie tylko widzki, był dla mnie wydarzeniem szczególnym – mówi Ramona.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Akademicki Chór Politechniki Wrocławskiej Akademicki Chór PWr
Akademicki Chór Politechniki Wrocławskiej w pełnej gotowości do przesłuchań konkursowych w Wilnie

Przed śpiewem był fortepian i szkoła muzyczna

– Jestem absolwentką szkoły muzycznej i przez wiele, wiele lat poświęcałam się instrumentowi. To mnie chyba jakoś ukształtowało, wprowadziło pewną dyscyplinę. Ale też i respekt dla muzyki, która jak każda sztuka jest rzemiosłem, czyli pracą – opowiada.

Chcąc być chórzystą, warto o tym wszystkim pamiętać. A także o pokorze. – W zespole trzeba umieć stopić się głosowo. Nie gwiazdorzyć, żeby twój głos nie był zanadto słyszalny. Doskonali technicznie soliści rzadko nadają się do chóru, ich głos za mocno się wybija – zauważa Ramona. – I zdecydowanie, o każdej porze dnia i nocy, należy pamiętać o haśle: strój, nuty, buty (tylko dla wtajemniczonych!).

Chór politechniki, czyli co tutaj robi humanistka

Choć doktorat robiła na polonistyce, to trafiła do dużego chóru politechniki (bo są dwa). – Nie pamiętam, chyba próby chóru uniwersyteckiego kolidowały z moimi zajęciami – odpowiada na pytanie, skąd pomysł, by związać się z zespołem innej uczelni. – Inna nie znaczy wroga – śmieje się Ramona. – A mówiąc serio, żaden chór akademicki nie przynależy wyłącznie do ludzi z własnych struktur. W naszym jest oczywiście cała masa inżynierów i inżynierek, ale i lekarze, psychologowie, lingwiści, radca prawny. Jeśli jesteście zainteresowani chóralną rodziną, zapraszamy na przesłuchania, nie sprawdzamy CV – zachęca. – A studenci politechniki mogą zaliczyć chór jako „human”.

Uważajcie, bycie w chórze grozi ożenkiem/zamążpójściem

– Jesteśmy jak rodzina, czasami jak ta sycylijska – śmieje się chórzystka. – Nawet napisałam kiedyś w tej sprawie do Trójki, gdy Dariusz Bugalski pytał słuchaczy o współczesne wspólnoty. Pomyślałam wówczas, że nie wyobrażam sobie żadnego innego miejsca, w którym stykają się ludzie różnych profesji, stanów, wyznań, światopoglądów, w wieku od studenckiego po emerytalny, którzy mimo ogromnych różnic funkcjonują w zgodzie. To musi być zasługa pasji, która gromadzi nas przy jednym muzycznym stole. Jest nas sporo i nie wszyscy lubimy się ze sobą z taką samą intensywnością, ale umiemy być razem… śpiewając. I z tego wspólnego śpiewania są fajne znajomości, przyjaźnie i mnóstwo małżeństw!

Życie chóralne to życie trochę na walizkach

Festiwale, koncerty czy konkursy, na które jeździ się z zespołem akademickim, organizowane są w różnych zakątkach świata. To świetna okazja, by pozwiedzać, poznać gospodarzy i z nimi pomuzykować.

– Repertuar chórów na całym świecie ma elementy wspólne. Na pewno można do nich zaliczyć kompozycje J.S. Bacha, klasyków wiedeńskich, fragmenty XIX-wiecznych oper – tłumaczy Ramona.

– Dzięki łączącej nas pasji możemy razem śpiewać, nawet gdy nie potrafimy ze sobą porozmawiać w żadnym wspólnym języku. Nie zapomnę, jak brataliśmy się muzycznie na greckiej plaży z grupą z Rumunii – rywalami w konkursie – albo gdy po kilkudniowym tournée z Requiem” Mozarta w drezdeńskiej knajpce między zakąską a piwem w kilka chórów wyśpiewaliśmy spontanicznie Richte mich Gott” Mendelssohna. Jeśli ktoś nie wie, jak brzmi ten utwór, zachęcam do sprawdzenia i zestawienia go z piwem i zakąską – śmieje się Ramona.

Nie tylko turystyka chóralna, ale i… sposób na nieśmiałość

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Czarownice i wiedźmy na chwilę przed spotkaniem z Mefistofelesem i Faustem, superwidowisko Opery Wrocławskiej "Faust" Ch. Gounoda fot. Wiola Soroczyńska
Czarownice i wiedźmy na chwilę przed spotkaniem z Mefistofelesem i Faustem, superwidowisko Opery Wrocławskiej "Faust" Ch. Gounoda

Chór to bliskie znajomości, kameralne próby, ale i nierzadko wielka scena i duża widownia. Czy wielka scena równa się wielka trema?

– W moim przypadku nie do końca. Łatwiej mi wyjść na scenę jako chórzystka niż na początku roku szkolnego stanąć przed ludźmi i po prostu przedstawić się do mikrofonu. W kostiumie i charakteryzacji prawie nie czuję tego właściwego sobie zakłopotania – mówi. – Pocieszające jest to, że nawet profesjonalni muzycy czy aktorzy zmagają się z życiową nieśmiałością, a mało kto tak by o nich pomyślał… ale nazwiska przemilczę (śmiech).

Próby to jak chodzenie na siłownię. Taką dla głosu

Pięć godzin wspólnych prób dwa razy w tygodniu to obowiązkowe minimum. Jest ich zdecydowanie więcej tuż przed koncertem czy konkursem. – Przy czym to „tuż” może oznaczać zarówno tydzień, jak i kilka miesięcy – śmieje się Ramona. – Częstotliwość ponadwymiarowych spotkań zależy od wielu czynników: stopnia trudności materiału, logistyki, a nawet zapisów w kontrakcie. Na co dzień po prostu wyrabiamy mięśnie pod okiem trenera personalnego, czyli naszej niezwykle cierpliwej dyrygentki – opowiada.

– Jest jak na siłowni. Przez godzinę uczysz się bardzo skomplikowanej fugi, spoglądasz w nuty, a to raptem kilkanaście taktów. Masz wątpliwości, czy kiedykolwiek uda ci się wyrobić sylwetkę, ale za jakiś czas łączycie to w polifonię i jest efekt cardio, z wrażenia nie możesz złapać tchu – śmieje się alcistka.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Zawsze jest dobry czas na wprawki wokalne przed koncertem fot. Anna Ciesielska
Zawsze jest dobry czas na wprawki wokalne przed koncertem

Bardzo dobrze, jeszcze raz! Bez dyrygentki nie byłoby chóru

Nieśmiało zapytałem o po pierwsze dyscyplinowanie tak wielkiej machiny, jaką jest chór, a po drugie – sposób wydobywania z nich efektu, jaki się zamierzyło.

– Tekst muzyczny jest jak tekst literacki. Jeśli go czytasz, robisz to po swojemu: kreujesz postaci, nadajesz im jakieś cechy charakterystyczne, wszystko sobie wyobrażasz i nikt ci nic nie narzuca – mówi Ramona. – Gdy jednak za tekst literacki bierze się reżyser teatralny, sztuka nabiera indywidualnych kształtów wyrzeźbionych przez niego. Podobnie jest w muzyce – charakter dziełu nadaje dyrygent. To on czy ona niejako na nowo komponuje dany utwór, filtruje go przez własną wrażliwość. W zależności od tego, jak będzie poprowadzony zespół, utwór może zabrzmieć szokująco inaczej. Mamy szczęście mieć cudowną, najlepszą dyrygentkę - Małgorzatę Sapiechę-Muzioł. Bez niej jesteśmy jak przedszkolaki kłócące się o resoraka albo flamastry.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Akademicki Chór Politechniki Wrocławskiej Akademicki Chór PWr
Akademicki Chór Politechniki Wrocławskiej

Szkoła, pantomima i książka o fagocie

Na co dzień Ramona Słobodzian uczy języka polskiego w Autorskich Liceach Artystycznych i Akademickich ALA i jest tutorką. Będzie też prowadzić przedmiot alternatywny (specyfika szkoły umożliwia takie działania) związany z historią muzyki.

Zmian programowych za bardzo nie chce komentować. – Młodzież jest inteligentna, kadra jest inteligentna, poradzimy sobie. W każdym razie nie analizowałam z maturzystami przemówień i poezji Jana Pawła II – ucina temat.

W najbliższych miesiącach ukaże się książka jej współautorstwa (pomysłodawczynią i drugą autorką jest Katarzyna Zdybel-Nam) o XX-wiecznej polskiej twórczości na fagot solo. – Nie funkcjonuję już w strukturze uniwersyteckiej, ale co roku staram się publikować jakąś pracę naukową – mówi Ramona. – Udział w konferencjach trzyma mnie w naukowych ryzach, lubię być w miarę na bieżąco – dodaje.

Ponieważ studiowała filologię polską z teatrologią oraz muzykologię, bliska jest jej idea korespondencji sztuk – także zawodowo. Przez wiele lat była m.in. redaktorką w Filharmonii Wrocławskiej oraz pisała o muzyce dla „Gazety Wyborczej”. Najpełniej jednak realizuje się w pracy edytorsko-pedagogicznej.

– Praca z młodymi ludźmi jest bardzo angażująca i energetyzująca, natomiast przy redakcji trzeba się mocno wyciszyć. To się świetnie równoważy – zauważa nasza rozmówczyni.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Ramona Sobodzian podczas spektaklu pantomimy "Schron" w reżyserii Agnieszki Kulińskiej fot. Bogdan Krupiński
Ramona Sobodzian podczas spektaklu pantomimy "Schron" w reżyserii Agnieszki Kulińskiej

No dobrze, a skąd w tym wszystkim pantomima?

– Właściwie też z chóru. Przy jednym ze spektakli operowych reżyserka chciała, by chór udzielał się ruchowo (jesteśmy raczej przyzwyczajeni, że śpiewając, po prostu stoimy)  i m.in. tańczył walca. To było dla nas tak nowe, a jednocześnie na tyle interesujące, że po premierze niektórzy poszli w kierunku ruchu – śmieje się chórzystka. – A że ja swego czasu mocno interesowałam się Henrykiem Tomaszewskim i śledziłam poczynania założonego przez niego Wrocławskiego Teatru Pantomimy, wiedziałam, że są tam organizowane warsztaty dla „wszystkich chętnych”. No i nie mogłam opędzić się od myśli, że chcę wziąć w nich udział.

Trochę wody w śp. Odrze musiało jednak upłynąć, nim odważyłam się wejść na historyczną, onieśmielającą salę prób WTP, ale stało się. W tym roku wzięłam nawet udział w „Schronie” wyreżyserowanym przez Agnieszkę Kulińską, wystawionym w Centrum Sztuk Performatywnych Piekarnia – opowiada Ramona. – Nikt o tym nie wiedział, nawet moi najbliżsi. Czułam, że w tym wypadku nawet charakteryzacja i kostium nie uchroniłyby mnie od paraliżującej tremy, więc uznałam, że zmierzę się z nią sama. I jakoś przeżyłam – śmieje się.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl