Zrzeszali się w rozmaitych organizacjach, kultywowali polskie tradycje i zwyczaje, wyniesione z rodzinnych domów. Zdawali sobie sprawę, że swoją tożsamość umocnią i podtrzymają tylko wtedy, gdy nie pozwolą się podzielić i rozdzielić. Wśród nich byli więc tacy, którzy szczególnie aktywnie i z oddaniem na umacnianie tych więzi. Historia napisała dla nich różne scenariusze.
Naoczni świadkowie tego, co działo się we Wrocławiu pomiędzy dwiema wielkimi wojnami, w większości odeszli już na wieczną wartę. Ostatnia przedstawicielka wrocławskiej Polonii i zarazem uczestniczka wspomnianego kongresu z roku 1938 – 94-letnia dziś Elżbieta Neumann 18 kwietnia 2018została uhonorowana medalem „Merito de Wratislavia – Zasłużony dla Wrocławia”.
Pani Elżbieta miała 14 lat, gdy pojechała ze swoją mamą i innymi kilkudziesięcioma wrocławskimi Polakami do Berlina na I Kongres Związku Polaków w Niemczech, fot. www.wroclaw.pl
Polnische Seite w dolnośląskiej stolicy
Przed I wojną światową Rzeszę Niemiecką zamieszkiwało ok. 1,5 mln Polaków. Wrocławiu było ich 20-40 tys. Początkowo byli to głównie robotnicy i rzemieślnicy. Z czasem wrocławska Polonia (pocz. XX w.) została „wzmocniona” przez obywateli ziemskich i rodziny inteligenckie – lekarzy czy prawników. Większość z nich zapisywała się do licznych, działających od połowy wieku XIX w. polonijnych organizacji.
Do tych największych, skupiających Polaków we Wrocławiu, należały Towarzystwo Przemysłowców Polskich i Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół”, które miało krzewić polską oświatę i dbać o sprawność fizyczną młodzieży.
Do integrowania się wrocławskich Polaków z nowo przybyłymi do miasta dochodziło głównie w kościołach. Polonia „za swoje” uznawała świątynie św. Wojciecha i Św. Krzyża. Po roku 1919 r. niemieckie władze kościelne przeznaczyły dla polskiej mniejszości kościół św. Anny (dziś cerkiew św.św. Cyryla i Metodego). Od 1921 r. Polacy znaleźli się pod opieką parafii św. Marcina na Ostrowie Tumskim.
Nauka w języku polskim odbywała się w Gimnazjum św. Elżbiety (dziś Instytut Pedagogiki UWr przy ul. Dawida) i w Gimnazjum św. Macieja (dziś budynek Ossolineum przy ul. Szewskiej). Na kursy polskiego, wychowania patriotycznego, po zasoby biblioteczne zapraszały natomiast stowarzyszenia i organizacje polonijne.
Blisko i... daleko do wolnej Polski
Polacy w Niemczech do czasu powstania państwa polskiego byli poddanymi króla pruskiego, grupą etniczną, stanowiącą część państwa niemieckiego. Od 1918 r. stali się zaś mniejszością narodową, obywatelami Rzeszy, którzy z uwagi na te historyczno-polityczne zawirowania mogli stać się „niewygodną” społecznością.
Dodajmy, że również we Wrocławiu społecznością, która znalazła się w trudnym położeniu, ponieważ wspomniany już exodus z Rzeszy w roku 1918 objął prawie całą polską inteligencję. Liczne i prężne do tej pory polonijne organizacje utraciły swoich przywódców, którzy podążyli do wolnej ojczyzny, a na ich miejsce pojawili się działacze niedoświadczeni.
Grób Franciszka Juszczaka na Osobowcach, krawca z ul. Konandorskiej. Był prezesem oddziału dolnośląskiego Związku Polaków w Niemczech, szczególnie aktywny w organizowaniu życia kulturalnego Polaków we Wrocławiu. Doprowadził m.in. do otwarcia w 1924 r. Konsulatu RP, fot. wikimedia, Siliesiac - Praca własna, CC BY-SA 3.0
W tym czasie to właśnie z Towarzystwa Przemysłowców i z Sokoła, a także z Młodzieży Kupieckiej, Towarzystwa Polsko-Katolickiego, z Młodzieży Polskiej i z Towarzystwa Biblioteki Ludowej oraz Towarzystwa Śpiewu „Harmonia” wyłonił się tzw. Komitet Polski – by zabezpieczać interesy ludności polskiej Wrocławia i Dolnego Śląska oraz pomagać Polakom w załatwianiu w urzędach niemieckich formalności związanych z wyjazdem na terytorium wolnej Polski.
Śląsk powstawał, Wrocław wiecował
Pierwszy okres niepodległości Polski zaznaczył się walką – z jednej strony o utrzymanie, z drugiej zaś stworzenie granic nowego państwa. Na drodze do ustalenia granicy południowo-zachodniej na Śląsku stanęły trzy powstania (1919-1921). Duże znaczenie przypisywano także akcji plebiscytowej, która miała rozstrzygnąć o przynależności Śląska – do Niemiec albo do odrodzonej Polski.
Mimo że Wrocławia powstania nie objęły, to odbiły się tu groźnym echem nastrojów antypolskich. W mieście nie brakowało bowiem członków Polonii, np. studentów, którzy będąc w kontakcie Górnoślązakami, urządzali wiece propagandowe na rzecz wolnej Polski. Dlatego wroga postawa Niemców wobec polskiej mniejszości we Wrocławiu przybierała na sile. Polaków szykanowano w urzędach i zakładach pracy, a policja w mieszkaniach polonijnych działaczy szukała materiałów agitacyjnych za przyłączeniem Śląska do Polski.
Jedna z siedzib polskiego konsulatu we Wrocławiu mieściła się w latach 20. ub. wieku przy Am Ohlauufer 2 (dzisiejsza al. Słowackiego), źródło: Fotopolska.eu
Podczas wiecu plebiscytowego (22.07.1920), zorganizowanego przez Towarzystwo Opieki nad Górnoślązakami w lokalu Casino przy Neue Gasse (dziś ul. Nowa), uzbrojeni w pałki mężczyźni zaczęli bić zebranych, a przed budynkiem tłum skandował antypolskie hasła. Policja pozorowała potem prowadzenie śledztwa w tej sprawie.
Jakiś czas po tych wypadkach, Niemcy odpowiedzieli Polakom własnym wiecem „plebiscytowym” na Schlossplatz (dziś pl. Wolności). W atmosferze wywyższania niemieckości Śląska i pogardy dla „polskiej nędzy” nawoływano do przemocy i bezzwłocznego „załatwienia sprawy”. To wtedy padło hasło: „Precz z Polakami! Na Nową!”, po którym tłum ruszył pod siedzibę Konsulatu RP i lokalu Komitetu Polskiego, ucierpiała Szkółka Polska, a także mieszkania polskich rodzin przy ul. Nowej. O tym, co się tam działo, napisał w swoich wspomnieniach nauczyciel Szkółki Stefan Kuczyński:
„Zrazu posypały się kamienie, a za nimi szyby z okien. Zgrzyt spadającego szkła wyzwolił agresję. Młodzi wspinali się na bary starszych, silniejszych i tak wdarli się do wnętrza – godni potomkowie starożytnych Wandali. W drobne kawałki porozbijali biurka, szafy, obrazy, potłukli żyrandole. Książki powyrzucali z półek na podłogę i przez okna na ulicę, gdzie leżały w błocie po samo Wzgórze Partyzantów”.
Dom Polski w odbudowie
W 1922 r. powołano do życia Związek Polaków w Niemczech. Kierownikiem wrocławskiego oddziału związku został Franciszek Juszczak i piastował tę funkcję aż do 1939 r. To właśnie jego działalność dała impuls do nowych aktywności i integrowania się polskiej mniejszości.
Powstało nowe Towarzystwo „Biblioteka Ludowa”, które weszło w posiadanie kamienicy przy Tauentzienstrasse 90 (dziś Tadeusza Kościuszki). Jednak zezwolenia na urządzenie tam Domu Polskiego Niemcy zgody nie wyrazili. Zorganizowano go więc (listopad 1928) na piętrze kamiennicy przy Heinrichstrasse 21/22 (dziś Henryka Brodatego), przenosząc tam wiele polonijnych organizacji.
Trafiła tam Szkółka Polska, której z czasem przybyło uczniów i miała ich nawet 100 (potem jej pomieszczenia były też na Schweidnitzer Stadtgraben, czyli Podwalu). Była też biblioteka z 7-tysięcznym księgozbiorem, czytelnia, Towarzystwo Śpiewu „Harmonia”, drużyna harcerska, zespół teatralny, Związek Akademików Górnoślązaków „Silesia Superior”, urządzono również stołówkę akademicką i biura Dzielnicy Związku Polaków.
Odbywały się w Domu Polskim także różne uroczystości, spotkania świąteczne Polonii i wykłady. W listopadzie 1938 r. Dom Polski przeniesiono do kupionej przez berliński Bank Słowiański kamiennicy przy Podwalu 16a (budynek dziś nie istnieje, został zniszczony w maju 1945, a dziś upamiętnia go we Wrocławiu tablica), gdzie w ostatnim czasie przed wojną mieściły się biura Związku Polaków, Związku Towarzystw i Związku Rewizyjnego Spółdzielni Polskich.
Bursa inna niż wszystkie
W 1934 r. powstał w Berlinie Związek Akademików Polaków w Niemczech z oddziałami w Berlinie, Królewcu i we Wrocławiu, gdzie punktem centralnym ośrodka stała się odtąd bursa akademicka przy Tauentzienstrasse 90 (dziś ul. Kościuszki), zarządzana przez Władysława Wardzyńskiego. Działała od stycznia 1934 r. i była dobrodziejstwem dla biednych polskich studentów. W budynku znajdowały się również jadalnia i biblioteka.
W budynku bursy mieściła się ponadto administracja redakcji polskich miesięczników „Młodego Polaka w Niemczech” i „Małego Polaka w Niemczech”. Budynek został w czasie wojny zniszczony, ale Towarzystwo Miłośników Wrocławia wraz z Uniwersytetem upamiętniły w roku 2000 fakt istnienia tej ostoi polskości w przedwojennym Wrocławiu okolicznościową tablicą.
Wrocławianie na kongresie w Berlinie
To był wielki sukces organizacyjny Polaków, w tym wrocławskiej Polonii – na I Kongresie Polaków w Niemczech, w berlińskim Theater des Volkes, 6 marca 1938 r. pojawiło się 5 tys. osób, przybyłych z całej Rzeszy, w tym liczna delegacja wrocławska.
Tego dnia w kilku kościołach Berlina odprawiono msze św. w intencji Polactwa w Niemczech. W południe nastąpiło otwarcie kongresu przez prezesa ZPwN ks. dr. Bolesława Domańskiego. Na scenie odsłonięto Kaplicę Matki Boskiej Radosnej, znak Rodła i znak młodzieży polskiej w Niemczech – jasnozielony liść lipowy.
Polskie Radio zamierzało nagrać przebieg kongresu w porozumieniu z rozgłośnią Deutschlandsender, ale kierownictwo Związku Polaków nie miało złudzeń – takie nagranie prędzej trafi w ręce gestapo niż w polskie.
Dla upamiętnienia kongresu, we Wrocławiu na kościele św. Marcina, czyli dawnym miejscu spotkań Polonii, umieszczono w 1995 r. tablicę, ufundowaną przez Towarzystwo Miłośników Wrocławia. Widnieje na niej Pięć Prawd Polaków: 1. Jesteśmy Polakami, 2. Wiara ojców naszych jest wiarą naszych dzieci, 3. Polak Polakowi bratem, 4. Co dzień Polak Narodowi służy, 5. Polska Matką naszą, o Matce nie wolno mówić źle, źródło: wroclaw.ipn.gov.pl
Ale wystąpienia pelegentów potajemnie nagrano na taśmie magnetofonowej, z której dwaj pracownicy ZPwN: technik Antoni Brzozowski i red. Edmund Osmańczyk zmontowali w berlińskim studiu szwedzkiej firmy Mix & Genest półgodzinną audycję dla radia i 60-minutowy zapis na album płytowy. Później wydano 5-płytowy album i opracowano 30-minutowy reportaż, wyemitowany kilka dni później w Polskim Radiu.
ZPwN rozprowadził też Niemczech i za granicą 500 albumów z kongresowym nagraniem. Gdy zaczęła się wojna, gestapo szukało tych nagrań. Uchowały się tylko dwa komplety.
Pod presją dziejowej tragedii
Niedługo po kongresie w Berlinie zaczyna się najokrutniejsza w historii faza prześladowania ludności, przyznającej się do polskości. Nagminne w miesiącach przedwojennych stały się wysiedlenia wybitniejszych działaczy polonijnych, aresztowania polskich aktywistów i wytaczanie im procesów za rzekomą działalność komunistyczną.
Inteligencja była skrycie mordowana, napadano na młodzież wracającą ze szkoły, rekwirowano majątki. Szykany ze strony Niemców wobec Polonii stały się jej chlebem powszednim. Ale jak relacjonowali potem ci, którzy przeżyli wojnę w Breslau, ta przemoc i upokorzenia sprawiały, że duma z bycia Polakami dawała im nadzieję i pozwalała nie zginać karku.
Na przykład, za kulminacyjny moment starcia studentów polskich z władzami hitlerowskimi uważane są maj i czerwiec 1939 r. – po tym jak pojawiła się hitlerowska odezwa do studentów niemieckich, by zerwali wszelkie kontakty z polskimi rówieśnikami. Powoływano się przy tym na rzekome krzywdy, które Polacy mieli młodym Niemcom wyrządzić w Polsce. Niezastosowanie się do „rozkazu” groziło ostrymi represjami.
Władysław Zarembowicz w 1926 r. wstąpił do Związku Harcerstwa Polskiego w Niemczech. Był ostatnim drużynowym Wrocławskiej Męskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego. Zginął w obozie w Mauthausen. Patron szkoły sportowej przy ul. przy ul. Trwałej. Jego imieniem nazwano ulicę na Strachowicach, źródło: ssp72.pl
W efekcie, polscy studenci zostali usunięci z Uniwersytetu, zamknięto bursę przy ul. Kościuszki i Dom Polski przy Podwalu. 17 września 1939 r. odbyło się ostatnie polskie nabożeństwo w parafii św. Marcina, po czym na polecenie władz polski kościół zamknięto. Zaczęły się zsyłki do obozów koncentracyjnych lub przymusowe wcielenia do Wehrmachtu.
Gdy rozpętała się II wojna światowa, naziści nie mieli już przeszkód w mordowaniu przedstawicieli polskiej mniejszości na Dolnym Śląsku. Tak zginął na przykład drużynowy Męskiej Drużyny Harcerskiej im. Bolesława Chrobrego we Wrocławiu i działacz Związku Polaków w Niemczech – Władysław Zarembowicz.
Do roku 1945 trwały deportacje na Dolny Śląsk wielu Polaków z terenów okupowanej Polski, wcielonych do III Rzeszy oraz z Generalnej Guberni (ich liczbę szacuje się na blisko 100 tys.). Umieszczano ich m.in. w Gross-Rosen, obozie koncentracyjnym nieopodal wsi Rogoźnica. Wykorzystywano ich do pracy w kamieniołomach i przemyśle wojskowym. Tzw. politycznych wsadzano do dolnośląskich więzień, jak to wrocławskie przy ul. Kleczkowskiej.
Po wojnie ludność niemiecka została wysiedlona i zastąpiona repatriantami z Polski, w tym z Kresów Wschodnich. A ci, Polacy, którzy przeżyli Festung Breslau, jak działacz polonijny Rudolf Tauer, zdawali potem świadectwo o tamtym czasie. Ku pamięci i ku przestrodze.