W czwartek zaprosił przedstawicieli mediów na konferencję do siedziby szkoły przy ul. Młodych Techników, aby opowiedzieć o kulisach wyjazdu do Liberii. Razem z nim były też przedstawicielki rodziców licealistów, którzy wrócili już z Liberii. Dwa dni po ich wyjeździe obóz, w którym mieszkali, zamknięto z powodu zagrożenia epidemią eboli.
Organizatorzy wyjazdu po powrocie spotkali się z falą krytyki m.in. zarzucano im brak rozwagi i krytykowano za to, że narazili zdrowie uczniów na niebezpieczeństwo i że uczniowie nie zostali przebadani na obecność wirusa ebola.
Szkolenie, szczepienia i badania
Ks. Babiak odpowiadał na te zarzuty czytając m.in. opinię Głównego Inspektora Saniatarnego, którą otrzymali przed wyjazdem. – Cały czas mieliśmy informacje uspokajające, że możemy jechać, bo nie ma zagrożenia. My byliśmy na południu kraju, podczas gdy wirus występował na północy Liberii. Poza tym młodzież przeszła szkolenie, jak unikać zagrożeń i cykl koniecznych szczepień ochronnych, bez których nie dostalibyśmy wizy – dodawał, pokazując tzw. żółtą książeczkę szczepień. Na miejscu młodzież przestrzegała higieny i zaleceń sanitarnych.
Jak zapewniały matki uczniów i organizator, po przyjeździe większość uczestników była u lekarzy i wykonała odpowiednie badania. Skontaktowano się też z sanepidem.
Młodzież (5 licealistów i 2 opiekunów) poleciała do Afrykii na misję w ramach Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego "Młodzi Światu". Pomagali tam najuboższym dzieciom. Projekt misyjny wrocławscy salezjanie organizowali po raz dziesiąty - wcześniejsze były realizowane na Syberii, w Mongolii i Afryce.
- Cały czas byliśmy w kontakcie z dziećmi podczas ich pobytu w Afryce – opowiadała jedna z matek. - Po przyjeździe dzieci były bardzo zadowolone, pobyt na misji ich wzbogacił. Ta nagonka, która się rozpętała w mediach, odbiera im radość z wyjazdu – mówiła matka innego z uczniów, prosząc o rozwagę w relacjonowaniu. Ks. Jerzy Babiak przyznał zaś, że jest dumny ze swoich podopiecznych. – Zamiast spędzać czas na luzie, pod palmami też w krajach tropikalnych, pojechali pomagać innym.
Eliza Głowicka