Wielkim problemem Polski staje się wyludnianie kraju spowodowane emigracją zarobkową oraz niskim przyrostem naturalnym. Jednak w naszym kraju są także miasta i aglomeracje miejskie, w których rośnie liczba mieszkańców. Wśród nich jest Wrocław wraz ze swoją aglomeracją.
Polska się kurczy
Glówny Urząd Statystyczny ostatnio opublikował najnowsze dane dotyczące zmian ilości ludności na terenie miast i regionów Polski. Liczby potwierdzają to o czym wielu specjalistów mówi od dawna. Większość polskich miast kurczy się na co wpływ mają trzy główne czynniki. Pierwszy z nich to suburbanizacja, czyli proces wyprowadzania się ludzi z miast na ich obrzeża. Nic w tym dziwnego jeśli weźmiemy pod uwagę, że wciąż wiele polskich miast w swoich dzielnicach śródmiejskich czeka na rewitalizację, a z drugiej strony jednym z głównych marzeń Polaków pozostaje „własny domek z ogródkiem”. Swoje robią także wysokie ceny nieruchomości w miastach przez co często w cenie mieszkania w centrum dużego miasta można zakupić działkę i wybudować mały dom w strefie podmiejskiej. Inną sprawą jest to, o czym nie myśli wiele osób, czyli czasochłonne i kosztowne codzienne dojazdy do centrum do pracy czy do szkoły. Drugi czynnik powodujący kurczenie się miast to emigracja zarobkowa za granicę, która dotyka całej Polski. Według oficjalnych danych z Polski po 1990 roku na stałe wyjechało już grubo ponad 2 mln osób. Trzeci czynnik pustoszący aglomeracje to niski przyrost naturalny. Szczyt urodzeń ostatnich kilkudziesięciu lat mieliśmy w roku 2009, kiedy to współczynnik dzietności osiągnął poziom prawie 1,4 – oznacza to, że na każdą kobietę w wieku rozrodczym (15-49 lat) przypadało zaledwie 1,4 urodzonego dziecka, a w ubiegłym roku było to już zaledwie 1,256. Przypomnijmy, że aby osiągnąć zastępowalność pokoleń konieczne jest aby ten współczynnik wynosił ponad 2,1.
Liderzy wzrostów i spadków
Jednak jak wspomniałem na wstępie są w kraju miejsca, gdzie mimo problemów, ilość ludności rośnie. Chodzi głównie o pięć aglomeracji miejskich takich jak Warszawa, Wrocław, Poznań, Kraków i Trójmiasto. W przypadku stolicy w ubiegłym roku w samym mieście przybyło prawie 9 tys. mieszkańców, a w całym regionie waszawskim kolejne 12 tys. W Krakowie było to odpowiednio 650 i 4,5 tys. osób, w Trójmieście 100 i 6800 osób. Ciekawym przypadkiem jest Poznań, gdzie w samym mieście ubyło aż 2700 osób, natomiast w regionie poznańskim przybyło ponad 8 tys. mieszkańców. Widać tu ogromny wpływ zjawiska suburbanizacji. We Wrocławiu przybyło prawie 900 mieszkańców, natomiast w regionie wrocławskim kolejnych prawie 4200 osób. Na przeciwległym biegunie znalazła się Łódź, gdzie w samym mieście ubyło ponad 7600 mieszkańców, a w regionie przybyło zaledwie 400 osób. Oznacza to, że Łódź która w świadomości wielu Polaków nadal jest drugim co do wielkości miastem, ma już tylko 711 tys. mieszkańców, podczas gdy Kraków 759 tys. Jeśli trend ubytku mieszkańców w Łodzi utrzymają się przez kolejne 10 lat to całkiem prawdopodobne jest, że straci ona na rzecz Wrocławia (632 tys. mieszkańców) pozycję trzeciego największego miasta w Polsce.
Niepewna przyszłość
Wymienione powyżej aglomeracje rosną ponieważ są w stanie przyciągać do siebie nowych mieszkańców dla których wabikiem są uczelnie wyższe czy miejsca pracy. Niestety wszędzie głównym problemem jest bardzo niski współczynnik dzietności. W przypadku Wrocławia jego najwyższy poziom był w roku 2010, kiedy osiągnął zaledwie 1,206, podczas gdy w ubiegłym roku było to już tylko 1,091. Nie stanowi to problemu dopóki co roku do miasta docierają kolejne tysiące młodych ludzi przyjeżdżajacych tu na studia czy do pracy. Jednak przy fatalnych wskaźnikach demograficznych i wciąż dużej emigracji zarobkowej zasób takich osób wyczerpie się, a wtedy miasta zaczną się kurczyć i starzeć w bardzo szybkim tempie.
Rafał Skrzatek