Pies jaki jest każdy widzi, ale i on potrzebuje czasem przejść kilka zabiegów kosmetycznych. Mycie, strzyżenie czy obcinanie pazurów – każdy szanujący się właściciel czworonoga nie może o tym zapominać. Wtedy jedziemy do psiego fryzjera albo... fryzjer przyjeżdża do nas. Na stworzenie mobilnego salonu piękności wpadło dwoje młodych wrocławian, Ika i Michał.
Żółty samochód z wanną i suszarką
Sam pomysł został zaczerpnięty z Zachodu, gdzie jest to bardzo popularne. Firma Iki i Michała działa we Wrocławiu od 3 miesięcy wcześniej były mozolne przygotowania. Po pierwsze trzeba było stworzyć ten „salon na kółkach”.
- Prawdę mówiąc zupełnie nie wiedzieliśmy, jak się do tego zabrać - śmieje się Ika, z Czystych Łap. - Najpierw oczywiście kupiliśmy samochód. Udało nam się zdobyć sprowadzony z Niemiec stary żółty samochód pocztowy, który wyposażyliśmy we wszystko co niezbędne - wspomina.
Mimo, że z zewnątrz wydaje się nieduży, to w środku znajdują się wszystkie potrzebne urządzenia: wanienka z prysznicem, stanowisko do strzyżenia i wyczesywania oraz suszarka.
- Krótko mówiąc „robimy psa kompleksowo” - śmieje się Ika.
Duży, mały i rasowy
Niestraszne są im żadne psy.
- Strzyżenie psów było moim marzeniem od dawna. Wcześniej pracowałam w jednym z wrocławskich salonów dla zwierząt i tam nauczyłam się wszystkiego - opowiada Ika. - Takie rozwiązanie jest bardzo wygodne, szczególnie dla właścicieli dużych psów, bo na przykład ubłoconego wielkiego teriera rosyjskiego nie trzeba zaciągać do samochodu i wieźć gdzieś do salonu, tylko poczekać. My przyjedziemy i wszystkim się zajmiemy. Jak pies się wytarza w wiadomo czym, to też przyjeżdżamy, więc nie trzeba sobie brudzić auta - dodaje.
Fryzjer na telefon
- Często jeździmy do Smolca lub Kiełczowa, czyli tam, gdzie nie ma salonu, bo otwierać go nikomu się nie opłaca. Dojeżdżamy, właściciel może sobie pić kawę, zajmować się dziećmi, a my zajmujemy się jego psem. To jest też znacznie mniej stresujące dla zwierzaka, niż wyjeżdżanie do obcego miejsca, gdzie nagle robią z nim różne rzeczy. My te „różne rzeczy” robimy w miejscu, które zna, dzięki czemu się nie stresuje aż tak bardzo - mówi Ika. - Jedyne, czego potrzebujemy, to dostępu do prądu. Wcześniej mieliśmy agregat, ale był on zawodny, więc teraz wozimy ze sobą długi przedłużać i się podłączamy.
Informacje o mobilnym salonie rozchodzą się drogą pantoflową, bo jak mówią właściciele, nie było jeszcze czasu zająć się promocją, ale już myślą o zrobieniem drugiego mobilnego salonu.
ulaj