Przypomnijmy. 16 grudnia 2018 roku wybuchł pożar na nielegalnym składowisku odpadów przy ul. Szczecińskiej. Ogień szybko się rozprzestrzenił, zajął około 150 mkw. placu. Z pożarem walczyły 44 zastępy Państwowej Straży Pożarnej, w sumie 170 strażaków, w tym specjaliści od ratownictwa chemicznego. Dym znad Szczecińskiej było widać z najbardziej odległych części miasta.
Zobacz: Co wydarzyło się w ciągu miesiąca od pożaru przy ul. Szczecińskiej [PDF]
– Chcę zwrócić uwagę, że pożar wybuchł na nielegalnym składowisku odpadów. Władze miasta Wrocławia na początku 2018 roku zawiadomiły prokuraturę o tej sytuacji. Lecz prokuratura jesienią umorzyła postępowanie. W styczniu złożyliśmy wniosek, aby zostało ono jednak wznowione – mówi Adam Zawada, wiceprezydent Wrocławia. – Przez ostatni miesiąc intensywnie pracowaliśmy nad tym, aby w przyszłości nie dochodziło do takich sytuacji, jak pożar przy Szczecińskiej. Przede wszystkim zarządziliśmy kontrole dwunastu miejsc gromadzenia odpadów, siedmiu legalnych i pięciu nielegalnych. Kontrole dotyczyły przede wszystkim zagrożenia pożarowego.
Beczki z tysiącami litrów kwasu octowego
Kontrolerzy uznali, że w żadnym z badanych miejsc nie ma bezpośredniego zagrożenia pożarem. – Strażacy sprawdzali między innymi, w jakiej odległości od granicy działki składowane są odpady. Jak wygląda dojazd do danej działki, czy jest tam dostępne źródło wody, którą ewentualnie można wykorzystać podczas akcji gaśniczej – wyliczał brygadier Henryk Słabicki z wrocławskiej straży pożarnej.
Zobacz: Pożar składowiska odpadów przy ul. Szczecińskiej
Kontrole obejmowały także weryfikację dokumentacji, m.in. pozwoleń na gromadzenie i przetwarzanie śmieci, kart przekazania odpadów.
– We wszystkich miejscach, w których odpady były gromadzone nielegalnie, nakazaliśmy je usunąć – mówi Małgorzata Demianowicz, zastępca dyrektora Wydziału Środowiska i Rolnictwa UMW.
Przedstawiciele władz Wrocławia podkreślają, że składowane nielegalnie odpady mogą stanowić poważne zagrożenie, nie tylko jako miejsce potencjalnego pożaru.
– 9 stycznia strażnicy miejscy patrolujący okolice ulicy Strzegomskiej nad jedną z posesji zauważyli unoszące się opary. Okazało się, że składowanych jest na niej 45 beczek z kwasem octowym, każda o pojemności tysiąca litrów. Jeden z pojemników rozszczelnił się, kwas wyciekł, wszedł w reakcję z wodą, czego efektem była chmura oparów – opowiada Waldemar Forysiak, rzecznik prasowy wrocławskiej Straży Miejskiej. – Sytuacja wymagała zaangażowania specjalistycznej jednostki straży pożarnej, a utylizacja takiej ilości kwasu trwała kilka dni.
Adam Zawada: – To przykład, jakim zagrożeniem mogą być odpady składowane w przypadkowych miejscach, bez odpowiednich zabezpieczeń i pozwoleń. Apelujemy do wrocławian, aby informowali nas o wszystkich miejscach, gdzie są gromadzone odpady.
Zawiadomienia można składać pod numerami telefonu: 986 (dyżurny Straży Miejskiej) i 71 799 67 00 (Wydział Środowiska i Rolnictwa Urzędu Miasta Wrocławia). Niezależnie od zgłoszeń mieszkańców w najbliższym czasie planowane są kolejne kontrole - łącznie w 42 miejscach.
Budowlańcy z podrobionymi dokumentami
Zakres działań, które mają wyeliminować zagrożenia związane ze składowaniem odpadów, jest jeszcze szerszy. Strażnicy miejscy sprawdzą, jak pod tym względem są zabezpieczone skupy złomu. Jednym z efektów kontroli prowadzonej przez Urząd Miasta jest zawiadomienie prokuratury o podrobionych kartach przekazania odpadów. Przedstawił je urzędnikom wykonawca obwodnicy Leśnicy.
Poza tym wszczęto postępowanie wobec firmy WPO Alba, gdzie dwukrotnie przeprowadzono utylizację odpadów w miejscach do tego nieprzeznaczonych.
Małgorzata Demianowicz: – Miejska gospodarka odpadami, jej zasady i realizacja, były kilkukrotnie kontrolowane, między innymi przez NIK i przez Wojewodę Dolnośląskiego. Za każdym razem otrzymaliśmy pozytywne opinie.