Przetrwanie w zgodzie i porozumieniu pięciu lat, od muzycznego raczkowania, do dojrzałego tworzenia to w tej branży dowód na mocny charakter związku: artyści z POTH rozumieją się doskonale, wiedzą, co chcą wspólnie osiągnąć, a nade wszystko, co zawsze doskonale widać na scenie, świetnie bawią się graniem. Ich muzyka bije energią i radością.
Plan konsekwentnie realizowany
Choć są urodzonymi zwycięzcami, to jednak powoli i systematycznie – co chyba jest zjawiskiem dobrze rokującym – walczą o kolejne drobne sukcesy. W 2011 roku wydali pierwszy krążek. Wcześniej zdarzyło im się supportować z Voo Voo i grać z Oddziałem Zamkniętym, co nie każdej kapeli może się tak po prostu trafić. Wystąpili na Przystanku Woodstock.
W tym roku, podczas trasy Eurotatar, ponieśli swoje talenty przez sześć tysięcy kilometrów. Przez kilka tygodniu, niemal stale będąc w podróży, koncertowali w Polsce, Czechach, Austrii, Słowenii, Chorwacji, w Niemczech i Włoszech.
Od połowy listopada występują regularnie na scenie teatralnej. W sztuce „Radio Armageddon. Transmisja”, scenicznej adaptacji prozy Jakuba Żulczyka w reżyserii Tomasza Hynka, współpracują z aktorami, kreując „życiową” rolę; grają kapelę rock'end'rollową, założoną przez licealistów. Tekst pierwotnie zaistniał w Teatrze Współczesnym w formie teatralnego słuchowiska, rozwiniętego teraz w pełny spektakl, z udziałem trzech młodych wrocławskich zespołów. Muzyków można zobaczyć na scenie choćby 18, 19, 20, 21 grudnia.
Nie tacy znowu „Anglicy”…
Na najnowszej płycie „Fastfood Breslau” nowością dla fanów są piosenki z polskimi tekstami. Ich autorem jest Tomasz Środa, wokalista grupy. – Jak na ogół bywa, zdania są podzielone. Jedni pytali, dlaczego nie śpiewamy po polsku, inni mówili, że super, że tego nie robimy, ale odcinając się od oczekiwań fanów chcieliśmy wypróbować, jaka będzie percepcja tej nowej dla nas formy przekazywania treści. Chcemy coś powiedzieć, nie tylko odbiorcom, którzy znają angielski. To nasz eksperyment – wyjaśnia gitarzysta Krzysztof Pikuła.
Teksty Tomka Środy są proste, ale niebanalne, z dystansem do poważnych spraw, ciężkich tematów, powagi i spięcia. I choć wokalista śpiewa: „nic darowane, wszystko pożyczone, od Wisławy Szymborskiej teksty ukradzione”, to o nieuczciwość literacką trudno go posądzić. Dobrą pożyczkę muzycy wzięli na przykład od Bułata Okudżawy, co można uznać za szokującą, z uwagi na ich wiek i styl, okoliczność. Jednak intrygująca interpretacja „Papierowego żołnierza”, na której mogli złamać kręgosłup, a wyszli zwycięsko, pokazuje, że wiedzą, co robią.
„Przewrót w przód” bez krępacji
Dlaczego płyta nosi tytuł „Fastfood Breslau”? – Tych powodów jest przynajmniej kilka. Przede wszystkim kochamy Wrocław, to miasto jest naszym miejscem życia, chcieliśmy to podkreślić. Okładka płyty, wykonana przez Stacha Szumskiego, nawiązuje do wrocławskich symboli, jest ich artystyczną interpretacją. Bawiła nas też gra słów „festung” i „fastfood” wyjaśnia tłumaczy Krzysztof. – Na dodatek, ponieważ zawsze walczymy ze stereotypami, komercją i gonitwą za pieniądzem, powinniśmy krytycznie odnosić się do tak potępionego zjawiska fastfoodowego pożywienia. A my musimy uczciwie przyznać się do szaleńczej, wiernej miłości do McDonalda, za którym tęsknimy i bez którego nie możemy żyć (śmiech).
Teledyski towarzyszące najnowszej produkcji, zwłaszcza piosenka „Przewrót w przód”, to jednak nie kryptoreklama producenta krytykowanych kanapek, lecz raczej promocja bezimiennych rodzimych wyrobów wędliniarskich oraz zdrowego stylu życia, przewidującego biegi przełajowe przez pola kukurydzy bez krępującej ruchy odzieży termicznej.
Barbara Chabior