– Gdy odwiedziłam klinikę przy Bujwida i zobaczyłam, w jakich warunkach leczy się tam dzieci, po prostu wiedziałam, że Przylądek Nadziei musi powstać, choć koszty budowy: na początku 80, a potem 110 mln zł, najpierw mnie przeraziły. A dla mnie nie ma słowa niemożliwe – podkreślała Martyna Wojciechowska, ambasadorka idei budowy kliniki, obecna podczas otwarcia. Z tej okazji znana dziennikarka i podróżniczka publicznie zaprezentowała nowy tatuaż (współrzędne geograficzne miejsca, gdzie jest Przylądek Nadziei). – Obiecałam go zrobić, gdy klinika powstanie i słowa dotrzymałam – zwróciła się do prezydenta Rafała Dutkiewicza.
Agnieszka Aleksandrowicz, szefowa Fundacji „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”, która zbierała pieniądze na budowę i wyposażenie kliniki, też nie kryła wzruszenia. – Przylądek Nadziei to pomnik ludzkiej solidarności i wrażliwości, nie tylko zwykly budynek.
Przeprowadzka pacjentów wkrótce
Nowa siedziba wygląda kolorowo i przyjaźnie: przeszklone wnętrza, przez które wpada dużo światła, ściany pomalowane w pastelowe barwy, w salach dla dzieci na ścianach grafiki studentów wrocławskiej ASP. Już niedługo, bo w ciągu najbliższych tygodni przeniosą się tam mali pacjenci wrocławskiej Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej, która teraz mieści się przy ul. Bujwida w ponad stuletnim budynku. Prof. Alicja Chybicka, kierownik kliniki, przypomniała, jak trudne są tam warunki do leczenia. – Zagrzybione ściany, pękające rury, odpadający tynk i ciasnota. Trudno o w tych warunkach było zachować reżim sanitarny – powtarzała.
Prof. Marek Ziętek, rektor Uniwersytetu Medycznego, tłumaczył, że mali pacjenci trafią do Przylądka Nadziei dopiero za parę tygodni, ponieważ w międzyczasie lekarze i reszta personelu muszą zapoznać się z nową siedzibą, m.in. rozkładem pomieszczeń i obsługą nowoczesnych urządzeń medycznych.
Do ostatnich chwil w Przylądku Nadziei trwały ostatnie prace porządkowe. Wśród krzątających się w niedzielę osób była też Martyna Wojciechowska, która urządza w niej dla dzieci pokoje podróżnika.
Nowocześnie i po ludzku
Budowa Przylądka Nadziei (nazwę wymyślił słuchacz radia) trwała blisko dwa lata, pół roku zajęło urządzanie i wyposażanie budynku. W nowej klinice będzie 76 łóżek dla dzieci w salach jedno- i dwuosobowych z toaletą i dodatkowym rozkładanym łóżkiem dla rodzica. Dodatkowo jest tam także oddział dzienny z dziesięcioma łóżkami, na który trafią pacjenci, którzy po zabiegu albo przyjęciu leków będą mogli wrócić do domu. Pomyślano też o hotelu dla rodziców i dzieci, które nie będą wymagać całodobowej opieki medycznej, przyjadą np. na konsultacje lub zabiegi. Ponadto na każdym piętrze kliniki znajdzie się świetlica, a na parterze osobne miejsce do zabawy.
Pod budynkiem wybudowano parking na 65 samochodów, a klinikę połączono pozdziemnym tunelem ze znajdującym się kilkadziesiąt metrów dalej Uniwersyteckim Szpitalem Klinicznym – klinika stanie się jego częścią. Tunel będzie służył m.in. do przewożenia leków czy próbek do badań lub transportowania pacjentów na badania.
Klinika przy ul. Bujwida jest największym dziecięcym ośrodkiem przeszczepowym w Polsce: wykonuje ponad połowę wszystkich transplantacji szpiku przeprowadzanych u dzieci w naszym kraju. Przylądek Nadziei będzie miał status Ponadregionalnego Centrum Onkologii Dziecięcej we Wrocławiu. Będzie odpowiadać za leczenie dzieci chorujących na nowotwory nie tylko na Dolnym Śląsku, ale i w pozostałych województwach. Już wkrótce będzie również najnowocześniejszym.
Rocznie klinika (już w nowej siedzibie) będzie mogła otoczyć opieką ponad dwa tysiące dzieci z całej Polski. Więcej
Do kliniki można dojechać od ul. Ślężnej przez ul. Weigla.
Budowa kosztowała 100 mln zł (85 mln zł pochodzi z UE, resztę wyłożyło ministerstwo zdrowia, dodatkowe 10 mln zł wydała Fundacja Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową).
fot. Tomasz Walków
film Arkadiusz Cichosz