- Są inteligentne, wierne i oddane. I nastawione na człowieka, to znaczy cierpią, jeśli nie mają kontaktu z człowiekiem. Nie są agresywne, dobrze znoszą obecność innych samców w pobliżu – Violetta Mazurowska z Gdańska, właścicielka dwóch ogarów polskich, o swoich podopiecznych mówi z miłością. – Muszą mieć zajęcie, to nie są kanapowce, muszą być aktywne, bo inaczej bywają złośliwe – uśmiecha się kobieta, i dodaje: - Ważne jest także to, że w przeciwieństwie to innych dużych psów, raczej nie chorują. Żyją średnio 12-13 lat, samce osiągają wagę 50 kg. W Polsce żyje około 250-300 rasowych ogarów polskich. Szczenię kosztuje 2,5-3 tys. zł.
Zrekonstruowany z inicjatywy wiceprezydenta Wrocławia Adama Grehla pomnik polującej Diany odsłonięto w ubiegłym roku. Bogini towarzyszą dwa psy rasy ogar polski. Skwerek z rzeźbą stał się popularny nie tylko wśród mieszkańców i turystów ale i miłośników psów. – To miejsce jest bardzo lubiane. Wiele osób zatrzymuje się tutaj, robi sobie zdjęcia, psy są szczególnie lubiane i często przytulane. Cieszę się, że wrocławianie i goście tak to miejsce polubili – mówił Adam Grehl, wiceprezydent Wrocławia. Na skwer Zbyszka Cybulskiego przyszło kilkadziesięciu właścicieli rasowych ogarów. Niektórzy, byli w mundurach myśliwych, ale prawdziwą furorę zrobiła grupa w strojach XVIII-wiecznych szlachty.
Pretekstem spotkania zainicjowanego przez władze Wrocławia, Towarzystwo Przyjaciół Wrocławia, Związek Kynologiczny i Polski Związek Łowiecki była wystawa psów rasowych, która w weekend trwa na Stadionie Olimpijskim. Poza tym mija 50. rocznica zarejestrowania rasy ogar polski przez światową organizację związków kynologicznych i pierwsza rocznica odsłonięcia zrekonstruowanej rzeźby polującej Diany. Przez wieki te psy były bardzo popularne. – Ogar polski to pies gończy i myśliwski. Kiedyś był wykorzystywany przy zaganianiu zwierzyny myśliwym na koniach, teraz jest przede wszystkim dobrym dzikarzem – wyjaśnia Roman Rycombel, łowczy okręgowy.
Uroczystość pod pomnikiem Diany uświetnił zespół sygnalistów z Polskiego Związku Łowieckiego. Można było usłyszeć sygnał i pieśń na powitanie, na rozpoczęcie polowania oraz „Fanfarę kynologiczną”.
W XX wieku ogarom polskim groziło wyginięcie. Rasę ocalił pułkownik Piotr Kartawik. Pochowany na cmentarzu Osobowickim hodowca uważany jest w środowisku kynologicznym za człowieka który uratował psy - tej polskiej rasy dla przyszłych pokoleń. Można powiedzieć, że Wrocław jest domem rodzinnym tej rasy. Pułkownik już po wojnie pojechał z małą córkę w rodzinne strony na dzisiejszą Białoruś, po 45 roku w granicach Związku Radzieckiego. Przypadkiem trafił na trzy małe ogary, dwie suki i psa. Chciał je przewieźć pociągiem przez granicę, ale radziecka celniczka nie pozwoliła na to. Skrzynkę ze szczeniakami chciała wyrzucić przez okno. Córka Kartawika rozpłakała się i uprosiła celniczkę, aby nie wyrzucała psów. Udało się. We wrocławskiej wystawie psów rasowych bierze udział ok. 60 ogarów polskich.
fot. Janusz Krzeszowski