W lipcu i sierpniu wrocławski port lotniczy pełen jest pasażerów powracających z najbardziej egzotycznych zakątków świata. W bagażach pamiątki, które mają przypominać zagraniczne wojaże. Niestety, niektórzy nie ograniczają się do butów czy breloczków z egzotycznych krajów. Przywożą to co jest zabronione. Przykłady można zobaczyć na specjalnej ekspozycji prezentowanej na lotnisku. Są tu takie rarytasy jak nalewka z kobry, skóra geparda czy koralowce. Wspaniale prezentuje się wypchana kobra i mały krokodyl. Wszystkie są pod ścisłą ochroną, ale nie wszyscy są tego świadomi.
– W Tunezji czy Egipcie na zwykłych targowiskach można kupić wyroby z gatunków zakazanych – tłumaczy Marek Sztynyk z biura prasowego Izby Celnej we Wrocławiu.
Decydując się na przywóz koralowca czy nalewki z kobry warto się zastanowić i policzyć koszty. Konsekwencje są poważne. Na lotnisku pamiątka jest rekwirowana. Później jest dochodzenie prowadzone przez celników. Sprawa trafia do prokuratury a tam kolejne przesłuchania. Na koniec jest sąd który decyduje o karze. Wyrok może być do 5 lat więzienia.
Jednak wysokie kary nie wszystkich odstraszają – turyści ryzykują i przywożą chronione rośliny i zwierzęta. Wrocławscy celnicy opowiadają o mężczyźnie wracającym z Egiptu, który próbował wwieźć pamiątkę o rekordowych rozmiarach - ważącą 5 kg muszlę przydaczni. To jeden z największych okazów jaki zarekwirowali celnicy na wrocławskim lotnisku. Muszla jest na liście ponad 30 tysięcy gatunków roślin i zwierząt, które są objęte ścisłą ochroną.
– Niektórzy liczą, że podczas odprawy funkcjonariusz nie zwróci uwagi na wyroby ze skór węży, krokodyli czy waranów. Niestety za sprawą urządzeń, które służą do prześwietlania zawartości bagażu, jest to niemożliwe – podkreśla Marek Sztynyk.
jr
fot. Izba Celna we Wrocławiu