Mandisa odeszła 1 lutego, a dziś informacja o jej śmierci pojawiła się w mediach społecznościowych ogrodu.
Zwierzęta chorują i umierają nie tylko w naturze
Zwierzęta w ogrodach zoologicznych - podobnie jak te, które żyją w naturze - również doświadczają różnorodnych dolegliwości. Mandisa chorowała od grudnia. Była leczona od chwili, gdy pojawiły się pierwsze symptomy choroby, a jej opiekunowie zapewniali wszystkie możliwe udogodnienia, aby ulżyć jej cierpieniu. Niestety, nie udało się jej uratować.
„Mandisa przeszła szczegółowe badania i codziennie otrzymywała specjalistyczne lekarstwa, co na pewien czas przyniosło poprawę. Zyskała więcej sił, lecz niestety nadal nie przyjmowała pokarmu, nawet swoich ulubionych przysmaków. Chcąc uniknąć niepotrzebnego cierpienia, podjęliśmy trudną decyzję o eutanazji” – czytamy w poście na temat śmierci kotika.
To zawsze jest trudne
Opiekunowie bardzo przeżywają śmierć Mandisy. Choć są świadomi tego, że ich podopieczni będą chorować, wyjeżdżać do innych ogrodów zoologicznych albo umierać, mocno się do nich przywiązują.
„W pracy każdego opiekuna przychodzą takie momenty, w których serce się ściska, słowa grzęzną w gardle, a każde pożegnanie wydaje się za małe, za krótkie i niewystarczające – czytamy w dzisiejszym poście. – Mandisa była wyjątkowym kotikiem. Decyzja o pożegnaniu się z nią, mimo że jej samej przyniosła ulgę w cierpieniu, była dla opiekunów najtrudniejszym momentem.”
A tak pożegnała Mandisę jej opiekunka Milena:
Mandisa na zawsze pozostanie w moim sercu. Zapamiętam jej łagodność wobec nowych osób i praktykantów, jej talent do nauki nowych komend oraz typowe dla niej łakomstwo, zwłaszcza na galaretkę i lodowe torty. Nauczyła mnie wielu rzeczy i dała mi ogrom radości. Jestem jej za to wdzięczna. Żegnaj Mendy-Pendy.Milena, opiekunka kotików