Owady dokuczają nie tylko Lopke, ale to właśnie jej dały się we znaki szczególnie dotkliwie.
– To jak u ludzi: jednych komary tną jak szalone, a czasem nawet powodują dodatkowe komplikacje, a innych zostawiają w spokoju. Na Lopke owady (bo poza komarami także końskie muchy) uwzięły się wyjątkowo mocno: wchodziły jej do oczu i uszu, kąsały, doprowadzały do stanów zapalnych i zagrażały jej zdrowiu. Trzeba było coś zrobić i stąd pomysł, by założyć jej specjalną siateczkową maskę ochronną dla koni – wyjaśnia Igor Dąbkowski z wrocławskiego zoo.
No dobrze, ale dlaczego maska jest w paski?
Wszystko przez to, że kuc to nie koń (ma znacznie mniejszą głowę), więc wybór masek był ograniczony. Na Lopke pasowała tylko ta jedna, z paskami zebry. Nawiasem mówiąc i ona jest trochę za duża, ale nie na tyle, by był to problem. Maska zasłania klaczy oczy, ale - jak wspomnieliśmy - jest z siatki, a więc wszystko przez nią widać.
– Najważniejsze jest to, że spełnia swoje zadanie, a Lopke może wreszcie odetchnąć – mówi Igor Dąbkowski.
Zajrzyjcie do Rancza
Klacz w masce można spotkać w mieszczącym się na terenie zoo Ranczu. Pozostałe zwierzęta, m.in. konie rasy haflinger, nie zareagowały na nowy image sąsiadki.
Jak informuje zoo na swoim profilu na Facebooku, Lopke pozbędzie się maski, gdy temperatura obniży się na dłużej niż na kila dni, bo wtedy owady staną się mniej dokuczliwe.