Wyjątkowy 4 czerwca 1989 roku
Wiceprezydent podziękował tym, którzy zabiegali o wartości uniwersalne – godność, wolność, prawa człowieka. Wspólnie z Jakubem Mazurem tablicę przy Świdnickiej 2/4 (przy Galerii BWA Dizajn) odsłaniali także Romuald Siepsiak i jego siostra Barbara Mąkosa, członkowie Wrocławskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność”. Dzień 4 czerwca sprzed 30 lat pamiętają doskonale, zwłaszcza że oboje zasiadali w komisji wyborczej do senatu. – Najbardziej baliśmy się, że sfałszują wybory, bo wiedzieliśmy, że potrafią – wspomina Romuald Siepsiak. – Jesteśmy pokoleniem, które z dzieciństwa pamiętało słynne „3 x TAK”, czyli sfałszowane referendum z czerwca 1946 – wtóruje Barbara Mąkosa.
Kiedy z komisji obwodowych zaczęły spływać pierwsze wyniki przecierali ze zdumienia oczy. – Nie chcieliśmy wierzyć, że są takie różnice w głosach – na Karola Modzelewskiego oddano np. 528 głosów, a na jakiegoś kandydata z PZPR tylko 7 – opowiada Barbara Mąkosa. – Kiedy wychodziłam z budynku Urzędu Wojewódzkiego na zewnątrz stała policja, ale pomyślałam sobie z radością: „Już nam nic nie zrobią” – dodaje.
Tablica dla wolności
Na tablicy umieszczono fragment Wrocławskiej Deklaracji wygłoszonej 4 czerwca 2009 roku.
„Wybory 4 czerwca są, obok Sierpnia 1980 roku, najważniejszym wydarzeniem w powojennej historii Polski, ponieważ były zwieńczeniem marzeń o godnej i demokratycznej Polsce. Data ta symbolizuje wielkie zwycięstwo Polaków w walce o wolność. Przypomina o wysiłku, nadziei i uporze, które dały początek demokratycznym przemianom w całej Europie Środkowo-Wschodniej i doprowadziły do upadku komunizmu. Jest świadectwem, że pierwszy kamień z berlińskiego muru wypchnęli właśnie Polacy.
Wywalczyć wolność ma szansę niewiele pokoleń. Musimy zatem pozostawić wyraźny ślad, że z tego zwycięstwa jesteśmy dumni."
Podpisani: Wrocławianie.
Świdnicka – ulica Alternatywy
W tym właśnie miejscu wyłapywano, aresztowano i wywożono milicyjnymi samochodami protestujących, a członkowie Pomarańczowej Alternatywy urządzali swoje słynne happeningi. – Nam, starszym od nich, uświadomili, że rzeczywiście, można milicję zabić śmiechem. Bo kiedy studentki wsuwały milicjantom za pasek róże, oni durnieli i nie wiedzieli, co mają robić – wspomina Barbara Mąkosa, która broniła młodzież przed milicyjną interwencją.
Dziś członkini Wrocławskiego Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” ceni fakt, że pamięć o tamtych wydarzeniach przetrwa. – Nasze wnuki wiedzą, ale się dziwią, bo ktoś, kto przez to nie przeszedł myśli, że wszystko samo przyszło, a przyszłość trzeba było wywalczyć – podkreśla Barbara Mąkosa.