Andrzej Lewandowski: – Ilu potrzebuje Pan piłkarzy, aby złożyć deklarację, że Śląsk jako cel ma mistrzostwo Polski?
Tadeusz Pawłowski: – Jeżeli miałbym jeszcze dwóch naprawdę dobrych piłkarzy, przede wszystkim w działaniach ofensywnych, oczywiście przy utrzymaniu dzisiejszego stanu osobowego, mógłbym złożyć taką deklaracje. Już wcześniej mówiłem, że my w tej chwili nie potrzebujemy zawodników, którzy tylko powiększą kadrę, ale takich, którzy potrafią jednym zagraniem rozstrzygnąć mecz.
Marco Paixao twierdzi, że nawet tym składem można się już bić o mistrza.
Tadeusz Pawłowski: – Ja byłbym ostrożniejszy. Marco promieniuje optymizmem i o wszystkim mówi, że jest fantastyczne. Ja patrzę na to troszeczkę szerzej. Chociaż miejsce, jakie zajmujemy po jesieni, rzeczywiście jest fantastyczne, to jest to dopiero krok w dobrym kierunku. Legia może wystawić przynajmniej 18. zawodników, którzy gwarantują dobrą grę. My możemy liczyć zaś na to, że będziemy w stanie dokończyć sezon czternastoma takimi graczami. Uważam, że miejsce, jakie zajmujemy, jest wspaniałe, ale ja bym chciał zostać troszeczkę na ziemi.
Ale nie powie Pan, że Śląsk będzie mistrzem?
Tadeusz Pawłowski: – Niektórzy mogą mnie posądzić o asekurację, ale ja za dużo w piłce widziałem i myślę, że w tej chwili krzyczeć, że będziemy mistrzem Polski jest za wcześnie. Lepiej zachować troszeczkę pokory.
Tadeusz Pawłowski przedłużył kontrakt ze Śląskiem do końca czerwca 2016 r.
Przygotowania do rundy zaczynacie 7 stycznia, ale przed startem ligi czeka was trudny sprawdzian, jakim będzie pierwszy mecz ćwierćfinałowy Pucharu Polski z Legią Warszawa. Wypada już wtedy być w wysokiej formie.
Tadeusz Pawłowski: – Trzeba to naprawdę bardzo mądrze poukładać. Nie jest łatwo trafić z formą na te pierwsze wiosenne mecze, a my musimy to zrobić, bo tu będzie się dużo rozstrzygało. Mamy mecz z Legią i leci liga, w której uważam, że po zwycięstwie nad Bełchatowem, mamy furtkę otwartą do czołowej ósemki. Naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby coś mogło nam przeszkodzić, żeby w niej być.
Czy ta drużyna jest w stanie grać o dwa cele, czyli o Puchar Polski, i jak najwyższe miejsce w lidze?
Tadeusz Pawłowski: – Myślę, że jeżeli dokooptujemy jeszcze dwóch, którzy dadzą nam jakość, to tak. W tym pucharze doszliśmy tak daleko i czeka na nas najlepszy w Polsce przeciwnik, ale zaangażowany w puchary europejskie będzie musiał rotować składem. Myślę, że mecze z nami będą kosztować Legię dużo siły. Pójdziemy na pewno w dwóch kierunkach. Jak najlepsze miejsce w lidze i Puchar Polski.
A chłopcom nie będzie trochę ciężko? Na początku rozgrywek tak było.
Tadeusz Pawłowski: – To były pierwsze cztery mecze, z których dwa wygraliśmy i dwa przegraliśmy. Było wtedy dużo doradców na trybunach, którzy zaczęli mówić, że nie ten system, że nieprzygotowani, że bez napastnika, że się skompromitujemy. Byłem troszeczkę zaskoczony, że tak szybko znalazło się tylu krytyków, ale wiedzieliśmy, że naprawdę pracowaliśmy bardzo solidnie i to musi odpalić lada moment. W tym jest cała sztuka, żeby zawodników, będących na różnym poziomie wydolności, tak przygotować, żeby czuli się mocni. Po tych meczach powiedziałem w szatni chłopcom, że obojętnie, co się będzie działo, to nie odstąpię od filozofii, którą sobie przyjąłem. Może te wyniki na początku dały trochę pola do popisu tym ludziom, którzy tu by chcieli pracować, a nie dostali takiej szansy. Cieszę się, że ten program, który sobie założyliśmy, dał efekty.
Co trzeba zmienić w przygotowaniach zimowych w porównaniu z letnimi, żeby forma przyszła od razu. Teraz tak musi być, bo jak sam Pan powiedział, zaczynacie trójmeczem z Legią.
Tadeusz Pawłowski: – Najlepiej byłoby nic nie robić (śmiech). To jest troszeczkę inny okres, ale czasu jest tyle samo, czyli ostatnie dwa tygodnie to mecze sparingowe i trzeba będzie dobrać odpowiednie obciążenia. Naszym plusem jest to, że dzięki dobrej lokacie w tabeli zawodnicy mają wiarę, więc łatwiej będzie ich przekonać do jeszcze cięższej pracy. Dotąd nie spotkałem się, żeby ktoś narzekał. Może w tej końcówce niektórzy mówili, że brak im świeżości. Ale w Niemczech jest takie powiedzenie, że zawodnik profesjonalny nigdy nie jest świeży. On powinien wychodzić na mecz lekko zmęczony. Chodzi o to, żeby organizm był przyzwyczajony do tego, że boli i do gry na wysokim tętnie, żeby się szybko regenerował.
Kiedy Pan wpadł na pomysł zatrudnienia w klubie psychologa?
Tadeusz Pawłowski: – To nie jest mój wymysł. W naszym sztabie szkoleniowym każdy powinien mieć swoją działkę. Tak zresztą było w akademii w Austrii. Rano przychodził trener od gimnastyki, potem od motoryki, na każdym treningu był psycholog. Mamy wielu młodych zawodników. Uważam, że potrzebna będzie taka postać. Jeżeli chcemy w przyszłości stworzyć jakąś, mówiąc brzydko, produkcję swoich zawodników, to musi być to bardzo profesjonalnie robione od dołu. Psycholog w klubie, to bardzo ważna funkcja. Najważniejszą rzeczą w kształtowaniu piłkarza jest jego osobowość, jego charakter.
W rundzie wiosennej Śląsk będzie walczył o Puchar Polski i jak najwyższe miejsce w lidze
Dobrał Pan sobie bardzo dobrą ekipę trenerską do pomocy.
Tadeusz Pawłowski: – Fajnie, że mam zespół młodych ludzi chętnych do pracy, z których każdy w swojej dziedzinie jest dobry. Łukasz Czajka jest od analizy meczów i faktycznie jest wielkim zwolennikiem Guardioli czy Bayernu, co w sumie pokrywa się z moją filozofią. Marek Świder z Pawłem Barylskim są dobrzy w fizjologii. Tomek Hryńczuk odpowiada za bramkarzy. Łukasz Becella rozbudowuje skauting, obserwuje mecze z trybuny i możemy już od rozgrzewki na bieżąco monitorować przeciwnika. No a ja muszę wszystko skoordynować, nadać cel i pokazać filozofię, za pomocą której chcemy go osiągnąć.
Właśnie przedłużył Pan umowę o kolejny rok.
Tadeusz Pawłowski: – Nie spieszyłem się, nie naciskałem, bo wiem, że w przypadku trenera wszystko zależy od wyników. Co z tego, że będziesz miał pięcioletni kontrakt, gdy zwolnią cię po kilku meczach. Myślę, że obie strony są zadowolone. Ja jestem szczęśliwy, że mogę tu pracować, bo to było moje marzenie. Sądzę, że wyniki dają też satysfakcję drugiej stronie. Myślę, że te 10 miesięcy obyło się bez żadnych zgrzytów, na linii klub – ja, dziennikarze – ja, czy kibice – ja. To bardzo ważne
Stał się Pan postacią rozpoznawalną we Wrocławiu. Może Pan spokojnie wyjść na zakupy, czy raczej z tym jest ciężko?
Tadeusz Pawłowski: – Fajnie jest, bo przychodzą ludzie, gratulują, robią sobie ze mną zdjęcia, proszą o autografy. Bardzo się z tego cieszę, bo to jest też jakaś forma podziękowania. Po to się uczyłem i bardzo się cieszę, że mi się to udało.