Szczepan Radzki: Nie mogę nie zapytać wieloletniego reprezentanta Polski – co stało się na Słowenii podczas Mistrzostw Europy koszykarzy?
Robert Skibniewski: Balon pękł, i to bardzo dramatycznie. Dużo złych rzeczy można by powiedzieć, tych pozytywnych niewiele, ale leżącego się nie kopie. Myślę, że wielu zawodników, ekspertów wymienia bardzo podobne przyczyny tej porażki. Ja mam nadzieję, że trener Dirk Bauermann zostanie na swoim stanowisku.
Dlaczego?
– Poznał skład, zawodników, naszą mentalność. Sądzę, po prostu, przeczuwam, że to drugie podejście będzie lepsze niż pierwsze.
Co bolało najbardziej? Porażki się zdarzają, ale nas to boli chyba dlatego, że mieliśmy ogromne oczekiwania. Najsilniejsza kadra od lat miała przywrócić koszykówce blask, w której miała ogrzać się też liga.
– To była najsilniejsza kadra pod względem sportowym, pod względem medialnym też. Kiedyś jednak usłyszałem takie stwierdzenie i często je powtarzam, że w kadrze nie powinni grać najlepsi koszykarze, ale ci najbardziej właściwi. Tego będę się trzymał, nawet jak komuś się to nie podoba.
Dowodem na to jest Eurobasket sprzed dwóch lat na Litwie?
– Dokładnie. Jeśli w tym momencie zebrałbym naszych ekspertów od koszykówki i zadał pytanie, kto był w składzie tamtej drużyny, to jestem w stanie postawić duże pieniądze, że praktycznie nikt nie wymieni tych nazwisk bez dłuższej chwili zastanowienia. Byłoby dużo przerw i pauz między nazwiskami. Wtedy jednak pokazaliśmy charakter i mimo to, że umiejętności nie były na najwyższym poziomie, to byliśmy o mały włos od awansu i sprawienia wielkiej niespodzianki. Zabrakło nam sił z Wielką Brytanią.
Przejdźmy do Śląska. O co będziecie grali w tym roku?
– Oficjalnie cel nie został jeszcze powiedziany, ale na pewno o awans do tej górnej szóstki, która już po pierwszym etapie zapewni sobie grę w play-off. Dużo drużyn ma jednak ten sam cel, Anwil, Trefl, Czarni, AZS, Prokom, Siarka, Rosa. Nie mówiąc o czołówce, a wymieniliśmy – łącznie z nami – dziesięć zespołów. Każdy ma teraz ambicje i to powoduje, że liga będzie ciekawa.
Wam brakuje jeszcze składu, są co chwila jakieś zmiany. Czy Tobie, jako rozgrywającemu, nie będzie przeszkadzało to w zgraniu z kolegami?
– Nie zastanawiam się nad takimi rzeczami, to nie ma znaczenia. Ja muszę pogodzić się z tym, jak jest. Jestem rozgrywającym, muszę szybko adaptować się do nowych sytuacji, nowych kolegów. Kevina Thompsona np. znam ze Słowacji, gdzie rozegraliśmy przeciwko sobie aż siedem spotkań. Trzeba patrzeć do przodu i pozytywnie.
Patrząc na skład, to jeśli chodzi o Polaków, to tak naprawdę nie grałeś wcześniej chyba tylko z Krzyśkiem Sulimą.
– Z Sulim nie grałem, to fakt, ale przeciwko niemu tak, gdy występował w ŁKS Łódź. Z Michałem Gabińskim spotkaliśmy się na kadrze za czasów Alesa Pipana, z Pawłem Kikowskim w kadrze za trenera Urlepa. Z resztą zawodników w klubach, a ciekawe jest to, że wszyscy, nie licząc Maksyma Kulona, otarli się o kadrę seniorską lub młodzieżową. Pod tym względem tworzymy bardzo interesujący skład.
Znacie się więc z różnych płaszczyzn i znalezienie wspólnego języka nie było problemem.
– Nie było, bo już dawno go znaleźliśmy. Będzie dynamicznie, będzie kolorowo, zapewne będzie też dużo zabawnych sytuacji.
Na początku października rozegracie bardzo istotny turniej. Po pierwsze, odbędzie się on tydzień przed ligą, po drugie, to będą obchody największego sukcesu koszykarskiego w historii Polski. To powinno wywoływać dreszczyk emocji nawet już w tym momencie.
– Wywołuje, choćby dlatego, że będziemy grali przed własną publicznością i w Hali Stulecia, kultowym obiekcie. Mam nadzieję, że kibice dopiszą i będzie pełna hala. Fani są ciekawi tego składu, wszyscy chcą zobaczyć, na co będzie nas stać w nadchodzących rozgrywkach, a dodatkowo będą mogli zobaczyć kilka fajnych koszykarskich nazwisk oraz ciekawe zespoły. Nie będziemy też mogli zwalać nic na ciężkie nogi, tak jak choćby teraz, bo będziemy grali tydzień przed ligą, dlatego powinniśmy być w formie meczowej, tak żeby na Anwil, na inaugurację być w pełnym gazie.