wroclaw.pl strona główna Sport i rekreacja we Wrocławiu – najświeższe wiadomości Sport i rekreacja - strona główna

Infolinia 71 777 7777

15°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 21:25

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Sport i rekreacja
  3. Levy: Śląsk powinien grać o puchary

Po roku swoje pracy w Śląsku Wrocław Stanislav Levy oczekuje od włodarzy klubu jasnej wizji dalszego rozwoju klubu. Drużyna ze stolicy Dolnego Śląska, aby się rozwijać, potrzebuje wzmocnień. Szkoleniowca nie interesują zawodnicy, którzy byliby jedynie uzupełnieniem kadry.

Jak Pan oceni swój roczny pobyt w Śląsku Wrocław?

Stanislav Levy: To klub powinien dokonać oceny tego roku, naszych wyników i awansów w pucharach, a w zasadzie to należy do właścicieli - zbilansować i przeanalizować mój rok pracy w Śląsku Wrocław.

A więc trochę inaczej. Jak się Pan czuje w tym klubie i we Wrocławiu?

- W klubie, w którym pracuję, staram się zrobić wszystko, aby odnosił on sukcesy, aby osiągał dobre wyniki. Nie umiem pracować inaczej, jak oddając wszystko co potrafię, dla tego klubu, dla tej drużyny. Poświęcam mu całą swoją energię. A we Wrocławiu czuję się bardzo dobrze.

A w mieście, okolicach Pana mieszkania?

- Do Rynku, do centrum miasta, chodzę jedynie wtedy, gdy do Ratusza zapraszają mnie właściciele. Najlepiej znam trasę mieszkanie – stadion – mieszkanie. Zakupy, jeśli trzeba je zrobić, robi za mnie żona.

Ale przecież ona mieszka w Pradze?

- Rzeczywiście tam mieszka, ale dwa razy w miesiącu przyjeżdża do Wrocławia na mecze i wtedy zajmuje się moimi sprawunkami. Nie potrzebuję wiele, bo cały czas spędzam w klubie, a jak mam wolną chwilę, to szukam czy rozgrywana jest akurat jakaś impreza sportowa w mieście. Byłem na żużlu, na siatkówce. Trochę szkoda, że już dawno nie było tu gali bokserskiej, ale i na to nie mogę sobie pozwolić zbyt często, bo jeździmy na obserwacje meczów. Tak naprawdę czasu wolnego mam bardzo mało.

Jaki był dla Pana najprzyjemniejszy moment przez ten rok pracy w Śląsku?

- Takich momentów było sporo. Na pewno zaliczyłbym do nich zdobycie brązowego medalu, wyeliminowanie FC Brugge czy finał Pucharu Polski.

A najgorsze?

- Zdecydowanie mecz z ubiegłego sezonu w Gliwicach z Piastem, który przegraliśmy w 94. minucie. Wiedzieliśmy już wówczas, że zagramy w europejskich pucharach, ale chcieliśmy stanąć na podium, a ta przegranaskomplikowała nam sytuację. Ciężko było też po czerwonej kartce w Sewilli, gdzie rozgrywaliśmy bardzo dobre spotkanie, a czerwona kartka i w dodatku kolejne żółte dla kluczowych zawodników, były przygnębiające.

Jak poradzi Pan sobie bez Waldka Soboty? Przemebluje Pan ustawienie drużyny, czy też poszuka kogoś na jego miejsce?

- Kilku zawodników odeszło dlatego, że sami powiedzieliśmy, że nie chcemy z nimi pracować, ale było kilku, których stratę mocno odczuliśmy. Myślę tu o zimowym odejściu Tomasza Jodłowca, potem Marcina Kowalczyka, Piotra Ćwielonga, no i teraz Soboty. Jest to dla trenera nowe wyzwanie, bo ubytków nie da się łatwo zrekompensować. W sytuacji, w jakiej znajdujemy się obecnie, musimy pracować i układać zespół z tych zawodników, których mamy w kadrze. Fakt jest jednak taki, że z klasycznych skrzydłowych po odejściu Piotrka i Waldka pozostał Sylwek Patejuk, który aktualnie jest kontuzjowany. Sebino Plaku nie jestklasycznym skrzydłowym, ale dobrze sobie radzi na tej pozycji. Z drugiej jednak strony, jeśli mieliby przyjść do Śląska nowi zawodnicy, muszą być to piłkarze do podstawowego składu. Nie potrzebuję zawodników, którzy powiększą tylko liczebność kadry, a nie będą reprezentować poziomu sportowego, jakiego oczekuję. Prawda jest jednak taka, że na początku września trudno jest pozyskać gracza „wysokiej jakości”. Dostępni są tylko wolni zawodnicy, a ja muszę brać pod uwagę ich dyspozycję sportową, gotowość do gry oraz to czy ich wymagania finansowe jest w stanie spełnić klub.

To ilu ma Pan w drużynie pewniaków, których może Pan wystawić w każdym meczu?

- Nie byłoby to z mojej strony właściwe, abym mówił o pewniakach. Mam kadrę, w której jest 23-25 zawodników. Jest tam kilku młodych graczy. Swoją energię daję wszystkim jednakową, niezależnie czy to jest nr 1 czy nr 25. Nie zwracam uwagi na wiek, nie patrzę na nazwisko zawodnika, ale na to ile on jest w stanie dać zespołowi. Więc tak naprawdę wszystko zależy od samych piłkarzy.

Dużo pracy kosztowało pana przestawienie stylu gry drużyny z defensywnego na ofensywny?

- Myślę, że dla tej drużyny taka zmiana była ewidentna od początku. O mojej orientacji na niemiecką piłkę, czyli na szybkość, agresywność i dyscyplinę w grze wiedzieli od początku. Cały czas nad tym pracujemy, bo ta praca się jeszcze nie skończyła. Nie jest to zresztą tylko moja zasługa, ale całego sztabu szkoleniowego. W tej drużynie jest sporo zawodników, którzy lubią grać ofensywnie i dzięki temu miałem trochę łatwiej ze zmianą stylu gry zespołu. Oni nie chcieli tylko się bronić i czekać na stałe fragmenty gry lub możliwość kontrataku. Może to kosztowało nas lepszy rezultat w rewanżowym w meczu z Sevillą, bo nie patrzyliśmy na siłę i jakość tej drużyny, ale graliśmy z nimi otwarty futbol. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to spotkanie może się skończyć naszą wysoką porażką, ale nie chciałem byśmy przy pełnym stadionie, jak się tutaj mówi, „postawili w naszym polu karnym autobus”. Może przegralibyśmy wtedy 0:1 czy 0:2, ale po 20 minutach usłyszelibyśmy z trybun gwizdy.

Z pieniędzy jakie Śląsk dostał za Sobotę można pozyskać kilku zawodników. Jednak włodarze klubu powinni również, a może nawet przede wszystkim, zapłacić piłkarzom zaległe premie. Nie obawia się Pan, że piłkarze patrząc, że do klubu przychodzą nowi gracze, zadadzą pytanie: A gdzie są nasze pieniądze?. Wtedy może dojść do buntu w szatni.

- Decyzja o tym, co zrobią właściciele klubu z tymi pieniędzmi, nie należy do mnie.

Wiem. Ale to Pan będzie się musiał zmierzyć z ewentualnymi konsekwencjami wynikającymi z postępowania władz klubu.

- Ważne jest to, aby zawodników zadowoliła ta decyzja, którą podejmie klub. Dlatego powiedziałem, że nie potrzebuję 2-3 nowych zawodników jedynie na uzupełnienie kadry, ale muszą to być piłkarze, którzy będą wzmocnieniem tego zespołu. Wtedy drużyna zobaczy, że z tymi zawodnikami jest silniejsza. Mentalność piłkarzy jest taka, że jeśli zobaczą, że zawodnik, który przychodzi, daje szanse na lepsze wyniki, to zostaje zaakceptowany.

W niektórych mediach ukazała się informacja, że jeśli nie będzie wzmocnień, to nie będzie pan walczył „o złotego ananasa” i w grudniu pan odejdzie.

- Nigdy publicznie ani prywatnie nie wypowiedziałem się w ten sposób, gdyż nie mam w zwyczaju zrywać wiążących mnie kontraktów i zobowiązań. Nie wiem skąd wzięła się ta informacja. Prawdą jest, że odwołałem się do koncepcji „złotego ananasa”, ale tu nie chodzi jedynie o wzmocnienia, ale o plany klubu i o jego wizję rozwoju. Jeśli w tym sezonie nie będziemy walczyć o mistrzostwo, to nie oznacza, że kończy się dla mnie sens pracy w Śląsku. Ja tylko podkreślam, że musimy mieć jasny plan i wyobrażenie o tym, czego chcemy osiągnąć. Jeśli taka wizja będzie, to nie mam problemów z dalszą pracą w tym klubie.

I otrzymał pan od klubu taką wizję?

- Moim zdaniem na dziś najważniejsze jest, aby właściciele Śląska szybko doszli do porozumienia. To jest klucz do możliwości budowania wizji rozwoju klubu i mam nadzieję, że to się wydarzy. Moim zdaniem takie miasto jak Wrocław i taki klub jak Śląsk, który rozgrywa mecze na pięknym i nowoczesnym stadionie przy zapalonych i oddanych kibicach, musi dążyć do tego, żeby w każdym sezonie plasować się w pierwszej trójce polskich drużyn. Każdy powie, że chce grać o jak najwyższe cele, ale jeśli mówi się A, to trzeba też umieć powiedzieć B, czyli wiedzieć co zrobić, by swoje cele osiągnąć i w tym właśnie kierunku działać.

Andrzej Lewandowski

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama

Powrót na portal wroclaw.pl