Takie bramki zdobywają napastnicy…
Było niedzielne popołudnie, 29 września 2013 roku. Na Stadium of Light, stadionie, na którym rozgrywa mecze Sunderland upływała akurat 28 minuta meczu z Liverpoolem. Napastnik gości, reprezentant Anglii Daniel Sturridge zamierzał zakończyć dośrodkowanie swojego kolegi z drużyny strzałem głową. Nie trafił jednak nią w piłkę, a futbolówka odbiła się od jego ręki i wpadła do siatki. Mimo to świetny angielski arbiter Howard Webb gola uznał. Już w trakcie relacji, następnie w przerwie, a potem po meczu na jego głowę posypały się gromy, nie tylko wściekłych kibiców gospodarzy, ale także ludzi uznawanych za futbolowych fachowców.
A jednak to najlepszy obecnie angielski arbiter miał rację. Na powtórkach bowiem wyraźnie widać, że Sturridge, nie tylko nie zagrywa rozmyślnie ręką, lecz wręcz przeciwnie cofa ją do ciała, a piłka trafia go w nią przypadkowo. W takiej sytuacji gol jest jak najbardziej prawidłowy.
Przepisy mówią wyraźnie, że zagranie piłki ręką jest wtedy, gdy zawodnik rozmyślnie i świadomie dotyka piłki ręką. Sędzia musi w tym przypadku wziąć pod uwagę: czy ma miejsce ruch ręki do piłki (a nie piłki do ręki), czy ręce lub dłonie zawodnika ułożone są w sposób naturalny, czy dotknięcie piłki nastąpiło poprzez trzymany w ręku przedmiot (element ubioru, ochraniacz, itp.), czy dochodzi do kontaktu piłki z przedmiotem rzuconym w jej kierunku (butem, ochraniaczem, itp.).
W przypadku Sturridge’a dwa ostatnie punkty nie miały zastosowania, jego ręka ułożona była naturalnie, a poza tym nie było ruchu ręką do piłki. Wręcz odwrotnie, to piłka trafiła czarnoskórego napastnika w rękę. Bramka jest więc jak najbardziej prawidłowa.
– Tu nie było żadnej korzyści dla napastnika. Jego ręce nie były rozłożone, nie powiększały powierzchni ciała, więc gol słusznie został uznany – twierdzi były wrocławski arbiter Mariusz Kowalski.
… i obrońcy
Samobójczego gola ręką może także wbić sobie zawodnik zespołu broniącego. Choćby w przypadku, gdy stojąc na linii bramkowej usiłuje zatrzymać lecącą do siatki piłkę, ale chociaż ta dotyka jego ręki, to mu się nie udaje i futbolówka ląduje w siatce. Tu oczywiście naruszone zostają przepisy gry w piłkę nożną, ale gol zostaje uznany. – W takim przypadku sędzia stosuje przywilej korzyści, bo przecież podyktowany przez niego ewentualny rzut karny nie musi być wykorzystany. Jeśli jednak dźwięk gwizdka arbitra wyprzedzi zagranie ręką, to nie ma bramki, lecz jest jedenastka – tłumaczy Kowalski.
A bramkarze?
Niektórzy zastanawiają się także nad tym, czy bramkarz dysponujący znakomitym wyrzutem piłki, może w ten sposób zdobyć gola.
W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku w bramce odnoszącej wówczas największe sukcesy w swojej historii Legii Warszawa stal Władysław Grotyński. Zawodnik ten zanim na dobre zdecydował się na futbol, trenował także rzut dyskiem. I tę umiejętność często wykorzystywał na boiskach piłkarskich, uruchamiając swojego partnera 50-60 metrowym wyrzutem. Teoretycznie przy takiej umiejętności mogło się zdarzyć (chociaż o tym nie słyszeliśmy), że po takim wyrzucie piłka nie dotknięta przez nikogo, odbijając się po drodze od kępki trawy, mogła wpaść do siatki bramki rywali.
– Taka sytuacja traktowana jest tak samo, jak wtedy, gdy do siatki trafi piłka wprost z wyrzutu z autu. Bramki oczywiście nie można uznać, a arbiter traktuje taką sytuację jako aut bramkowy – wyjaśnia Kowalski.
AL