wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

10°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 22:35

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Zdrastwujtie, rebiata!

Kłaniam się nisko, Suwerenie skołowanego obecnie państwa.

Piszę do Ciebie dzisiaj – ukochany narodzie – w otoczeniu wstrętnych tumanów.

Tumany nieprzeniknionego kurzu oblepiają łapczywie peryferyjną dzielnicę Pracze Odrzańskie, w której zamieszkuję. Tumany są wytwarzane przez ruskie ciężarówki marki Kamaz, wożące ulicą Brodzką ziemię na umacnianie nadodrzańskich wałów. Podejrzewam, że w tej pyłowej zadymce macza swoje wielkomocarstwowe paluchy Władimir Putin, współczesny car Rosji. A ściślej jego wraże tajne służby czyhające na ośmieszenie Polandii. Służby kreujące oszustwa z węglem, gazem (pieremyczka), ropą i świniną w dodatku.

Ale nawet ta przykra kurzawa nie jest w stanie zamazać mi obrazu rozwijającego się happeningu pomiędzy rządem potężnego czterdziestomilionowego państwa a czteroosobową hucpiarską grupką agentów – dwóch pragnących się szybko wzbogacić kelnerów i kombinującego z nimi przedsiębiorcy (i jego szwagra).

Milionera także od handlu węglem, niespełna czterdziestolatka Marka Falenty.

Jak być może pamiętacie, ubiegłotygodniowy felieton zakończyłem zdaniem, że te podsłuchy w knajpie „Sowa i Przyjaciele Królika” to początek długiego serialu „Teraz Polska”. Tak właśnie się dzieje. Przed oczy i uszy Polaków trafiają następne rozmowy wybrańców narodu, którzy zamiast cywilizowanego języka używają kminy, czyli pełnego wulgaryzmów i przekleństw języka więziennego.

Bluzgają, obrabiają innym życiorysy, załatwiają rodzinne, partyjne i korporacyjne sprawy. Biesiadują – płacąc za to pieniędzmi obywateli. Tak było z ministrem Sienkiewiczem i prezesem Belką. Za niedługi czas nastąpi pewnie prezentacja pogawędki szefa CBA Pawła Wojtunika i Elżbiety Bieńkowskiej. Bluesowej pięćdziesiątki, urodziwej wicepremierki, którą uwielbiam za chwackość i ostry język. Gdy wczoraj obserwowałem ją na sejmowej sali (w ławach rządowych), była bez feelingu, milcząca, zamyślona. Wyglądała niczym ryba wyrzucona na węglowy miał w okolicach Bytomia. A wszystko przez dwóch kelnerów napalonych łatwym życiem i filmami o Jamesie Bondzie, którzy pomimo istnienia 10 tysięcy dobrze opłacanych oficerów służb ochrony – bez trudu, uporczywie, wielokrotnie przez wiele miesięcy nagrywali kilkudziesięciu polityków, ludzi okołorządowych. Zbierali na elektroniczne urządzenia ich domowe i służbowe tajemnice, ich słownictwo, ich knajackie rodowody, ich demony (pojawia się wątek wrocławianina, Tomasza Misiaka, byłego senatora PO).

Szanowny Suwerenie! Piszę do Ciebie dzisiaj jako posypany kurzem historii, doświadczony scenarzysta z zawodowym świadectwem łódzkiej filmówki, szkoły także Romana Polańskiego. Kiedy przed laty jakiś niewygodny człowiek, społeczne grupy, stawały rządowi, partii na odcisk – zyskiwały miano elementu antysocjalistycznego (sam nosiłem w klapie opornik). Dzisiaj osobnicy wadzący rządowi, robiący ważniakom kuku – to zorganizowane grupy przestępcze. Minister Sikorski poleciał nawet w stylu nieobecnego już generała, stwierdzając: „Nikomu nie uda się zatrzymać polskiego rządu w walce o polskie interesy gospodarcze. Nikt w Polsce nie jest ponad prawem, ani my politycy, ani przedsiębiorcy, ani dziennikarze. Demokracja polega na tym, że rząd polski powołuje naród i sejm, a nie jacyś przestępcy, czy to krajowi, czy zagraniczni (uwaga, pije do Putina)". Niezła kalka z przeszłości. Pamiętam gościa z PZPR o nazwisku Szydlak (Jan). Mówił to samo, miał podobny „trynd”.

Minister Sikorski musiał myśleć także o węglu, którego prywatni importerzy sprowadzili do kraju ze Wschodu (w tym Marek Falenta) dwa i pół miliona ton – za 700 milionów złotych (w czasach Gierka wydobywano 200 milionów ton rocznie, taka jest skala). Łatwiej bowiem przymknąć prywatnych importerów – pod hasłami walki z mafią – niż zbierać w gabinetach Urzędu Rady Ministrów tłuczone szkło, górnicze śruby i nakrętki. Górnicy bowiem, gdy już walą do stolicy z oponami – nie żartują.

A przecież brakuje u nas takiej Margaret Thatcher. Szukanie spekulantów jest znacznie łatwiejsze niż tłumaczenie się z podprowadzenia z OFE do budżetu 153 miliardów PLN należących do obywateli, podprowadzenia Lasom Państwowym miliarda z zysku, wywalenia grubej kasy na rdzewiejące Pendolino i jeszcze dziesiątki takich gospodarczych cudów i obsuwek.  

Sejmowa marszałkini Kopacz (przyszła premier?), twierdząc, że w tym podsłuchowym dupniaku walczy o… polski scenariusz zdarzeń, zachowuje się tak, jakby cwani kelnerzy byli przybyszami z futurystycznych powieści Lema. Z powodu nieudolności oficerów, mających chronić ministrów biesiadujących w knajpach – rządzący wyprowadzają armaty, wielkie słowa, które powinny być zachowane na ważniejsze okazje. Rząd do tej trywialnej gry w kucanego berka nieprawnie angażuje polskie państwo. Państwo, które bez zręcznego polityka Donalda Tuska, wiecznego przegranego Jarosława Kaczyńskiego, bez tej czy owej partii – zawsze będzie dumną osiągnięciami jej obywateli Polską. To nie państwo, a konkretni urzędnicy, pokazujący przy gorzale autorskie kindersztuby, wywołali powszechny wstyd i zażenowanie. Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość bez państwa sczezną na pył bez wątpienia. Partie bowiem to przede wszystkim interesy swoich członków, działalność żuków gnojowników. Stąd bierze się to podpieranie mentalnego dziadostwa patriotycznymi słowami. Państwo zaś to prawne terytorium, historyczna ciągłość, nieustanny byt milionów obywateli.

Zamiast – mając tysiące oficerów, tony sprzętu, setki samochodów z kogutami – przyskrzynić kelnerskich Bondów działających bezkarnie wiele miesięcy – rząd kieruje podejrzenia na mityczne przestępcze gangi, byłych obrażonych oficerów ochrony. A nawet – jak to u nas powszechne – na kierownika Rosji, niewysokiego, chudego, łysiejącego Putina. Zatem, przedstawiając mój scenariusz, stwierdzam, że ta cała afera, którą można nazwać Amber Room, od nagrywającej restauracji w pałacyku Sobańskich (wszak trwa jeszcze Amber Gold), to nic innego, jak amatorskie przedsięwzięcie wywołane z powodu niskich pobudek i chęci łatwego zysku.

To wstydliwa afera – w której nie powinno się zabijać posłańca – a wytrzebić knajackie spektakle butnych urzędników. Rzecz cała zakończy się blamażem z udziałem napinającego muskuły rządu – przy bezradności 10 służb, mających chronić ministrów i ich akolitów.

A echa polskiej szarpaniny za granicą? Mają tam wiele własnych problemów – więc się nami zbytnio nie zajmują. Sikorskiego nawet chwalą za pstryczek wymierzony Ameryce (i słusznie). Gdyby zatem premierowi Tuskowi z kieszeni garnituru wyszła nagle rozespana tchórzofretka i na jego wypucowanym bucie umieściła czarne bobki – hałas w światowych mediach byłby podobny do tego o podsłuchach. Jeśli się okaże, że nie miałem racji, że to Putinowska Федеральная служба безопасности Российской Федерации (ФСБ) albo międzynarodowa mafia postanowiła upokorzyć naszych Rycerzy Wolności – poniosę zasłużoną karę. Wyczyszczę buty ministrom, którzy mają wprawdzie fajną fuchę, ale niektórzy do niej nie dorośli. Wiem natomiast, co mogłoby wywrócić obecny rząd w perzynę – ale o tym w przyszłym tygodniu.

I nie będzie to historyjka o tym, jak wielkie państwo surowego ministra Sienkiewicza nie potrafi zapewnić widzom bezpieczeństwa przy oglądaniu teatralnego spektaklu. Tym razem sztuki „Golgota Picnic”.

 

Spatynowany Scenarzysta – Zdzisław Smektała

Zdjęcie Tuska i gościa, co zmyka – wyrwałem od Sowy z chlewika

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl