Wróciła właśnie z Paryża, gdzie z francuskim prezydentem Françoisem Hollandem i milionem innych ludzi (była też polska premiera Ewa Kopacz) wyrażała niezgodę na polityczne i religijne morderstwa.
Agnieszka Holland nagrodę Kreatora Kultury „Polityki” dostała za: „otwartość, odwagę tworzenia ambitnej sztuki i bezkompromisowość wyrażania w życiu publicznym niepopularnych idei. Za to, że swoją twórczością nie pozwala nam zapomnieć o historii i paradoksach Europy Wschodniej”. Więc nie mogła zdziwić tymi gorzkimi słowami.
Charlie Hebdo
Ta reżyserka, tłumaczka Milana Kundery, scenarzystka – była przed laty w łódzkiej szkole filmowej moją profesorką. Więc z jej poglądami na życie stykałem się niejeden raz. I wiele razy się z nimi utożsamiałem. Chociaż ten wytknięty przez artystkę brak w Polsce masowego pochodu popierającego wolność wypowiedzi, różnorodność kultur, solidarność z redakcją satyrycznego pisma „Charlie Hebdo” upatruję w tym, że mało u nas odmiennych religijnie nacji, niewielu mieszka emigrantów i jesteśmy lekuchno egocentryczni (czyli światowo pępkowi). Rodacy Marianny i ich liczni przyjaciele szli w paryskim pochodzie pod słynnym hasłem Wielkiej Rewolucji Francuskiej: Wolność, Równość, Braterstwo. My, Polacy, maszerujemy zazwyczaj pod omszałymi słowami: Bóg, Honor, Ojczyzna. To jest właśnie ten pępek świata. A gdy szczerze rozbierzemy te wyrazy na czynniki pierwsze, bacząc na to, co dzieje się za oknem – wnioski wyjdą nieciekawe.
Pisarz Michel Houellebecq
W naszym ukochanym kraju taki tygodnik, jak „Charlie Hebdo”, nie mógłby się ukazywać w ogóle. Daję Wam na to uroczyste słowo honoru – jako profesjonalista z branży gazetowej i estradowej satyry. Byłem lat kilka zastępcą redaktora naczelnego najważniejszego polskiego pisma satyrycznego „Szpilki”, redagowałem inne satyryczne pisma – więc dobrze wiem, co mówię, co piszę. Nasza tubylcza bigoteria, prawdziwi Polacy, strażnicy szemranej moralności – rozszarpaliby takie pismo na strzępy po pierwszych numerach, wdeptaliby je w ziemię. Może przy muzułmanach, przy Mahomecie, nie robiliby takiego rabanu – bo się na tym najzwyczajniej nie znają. U nas nazwanie prezydenta Lecha Kaczyńskiego niewinnym kartoflem było przed laty wielką europejską awanturą. Ale czy dopuszczacie do publicznej przestrzeni kolorową okładkę pisma, na której prezydent Komorowski rozmawiałby z wystającym z jego rozporka własnym przyrodzeniem. Albo okładkę na której Jan Paweł II migdaliłby się z żołnierzem szwajcarskiej gwardii. Albo gdyby ze wszystkich otworów aktora Olbrychskiego wypływałyby podejrzane płyny. Nigdy, przenigdy, never, stop, przepadnij czarcie piekielny!
Georges Wolinski
A takie niezwyczajne okładki seriami całymi ozdabiają satyryczne pismo „Charlie Hebdo”. Tam to właśnie prezydent Francji, papież, aktor Gerard Depardieu i wielu innych celebrytów, ludzi ze świeczników, często znajdują się w trudnym położeniu. Dziennikarze tygodnika śmieją się także ze słabości katolicyzmu, judaizmu.
Pismo to istnieje 45 lat i w wielojęzycznej, wielokulturowej, 66-milionowej Francji ukazuje się w każdą środę w nakładzie 40-60 tysięcy egzemplarzy. Ostatni środowy numer, opublikowany po tragicznych zdarzeniach zabicia 10 dziennikarzy – ukazał się w niebotycznym nakładzie 5 milionów egzemplarz (kto to mówił, że na śmierci nie robi się biznesów). I znów z Mahometem na okładce. To świadczy o dużej odwadze wydawcy, którego pismo nie pierwszy raz było celem terrorystycznych zamachów, podpaleń redakcji. Oraz świadczy o tym, że nie można dać się zastraszyć.
Gérard Depardieu
Chociaż jest jeden człowiek nastraszony wyraźnie. To zadymowy pisarz Michel Houellebecq, którego powieść „Cząstki elementarne” sporo namieszała na polskim rynku wydawniczym (seks, pornografia i niezwyczajne zachowania bohaterów).
„Charlie Hebdo” mocno promował (także na okładce w ostatnim numerze przed atakiem) nową powieść oskarżanego o rasizm i podżeganie do nienawiści Houellebecqa, powieść zatytułowaną „Soumission” (Poddanie). To pełna wizji nieodległa historia (2020 rok) zawładnięcia Francji przez muzułmanów, to historia przemianowania Sorbony w uniwersytet islamski, to francuski prezydent wywodzący się z Bractwa Muzułmańskiego, szalejąca na ulicach poligamia. Michelowi Houellebecqowi, który uznawał islam za najgłupszą religię na świecie, przydzielono policyjną ochronę – ale przedwczoraj zaprzestał reklamy swojej nowej książki, wyjechał z Paryża po angielsku, zniknął bez śladu (mieszkał wcześniej prawie incognito w Irlandii, Hiszpanii). Do serca szydercy wkradł się widać strach.
Andrzej Czeczot
Z artystów rysowników pracujących w „Charlie Hebdo” moją uwagę od lat skupiał Georges Wolinski, syn polskiego Żyda, zastrzelony w redakcji, prawie w 80. rocznicę swoich urodzin (wczoraj, w czwartek, odbył się jego pogrzeb). Miał wielki mir u swoich rodaków. Woliński przez 11 lat (1970–1981) był redaktorem naczelnym „Charlie Hebdo”. To ciekawa osobowość – stał na czele rewolty studentów, aby pracować później dla komunistycznego dziennika „L’Humanite”, dla umiarkowanego „Liberation”, mieszczańskiego pisma „Paris Match”. Zamieszczał w prasie rysunki polityczne – ale wielką, dominującą część talentu przeznaczył na seks, na turbulencje damsko-męskie. Prawie wszystko kojarzyło mu się z ciupcianiem. Mocno tym przypominał innego wybitnego rysownika, swojego rówieśnika, polskiego artystę i mojego kumpla – Andrzeja Czeczota. Mieli zadziwiająco podobne sposoby oglądania oraz oceniania świata. Szczególnie tego bez majtek.
Zdzisław Smektała – Szpilek zakała
Te ich upodobania skłoniły mnie ongiś do podjęcia prób zorganizowania wspólnej międzynarodowej wystawy: „Wolinski & Czeczot – Znawcy Piekła i Nieba”. Byłem wówczas prezesem legnickiego Satyrykonu, międzynarodowej fundacji zrzeszającej rysowników z całego świata – więc pomysł był bliski realizacji. Tym bardziej że Andrzejowi Czeczotowi organizowałem – także we Wrocławiu – indywidualne wystawy, Andrzej ilustrował moje literackie teksty. Ale uciekł do nieba. A teraz dołączył do niego Georges Wolinski. Jeśli nadal chcieliby mieć wspólną wystawę – muszą tam na mnie jakiś czas poczekać.
Zdzisław Smektała, „Szpilek” zakała
Niektóre zdjęcia z Francji – z nutką elegancji